Archiwum autora: annam

Znaczenie strukturalizacji czasu w kształtowaniu więzi małżeńskiej, Antoni Tomkiewicz (2007)

Związek małżeński tworzą osoby odmiennej płci o zróżnicowanych, niepowtarzalnych osobowościach, którzy decydują się spędzić życie razem. Jakość wzajemnych relacji w związku małżeńskim zależy w dużej mierze od osobowości małżonków, która podlega ciągłemu rozwojowi. Małżeństwo, podobnie jak osobowość, nie jest czymś raz danym; musi ciągle stawać się i samorealizować. Istotnym motywem wyboru partnera do małżeństwa, a także zawarcia związku małżeńskiego jest miłość.

To miłość sprawia, że małżonkowie są do siebie otwarci, ufają sobie, udzielają wzajemnego wsparcia. Wszystko to sprawia, że małżeństwo jako instytucja podlega postępującej personalizacji. Dokonujące się przemiany w instytucji małżeńskiej sprawiają to, że następują przesunięcia akcentów ze sfery prawno-socjologicznej na zagadnienia natury psychologicznej i osobowościowej.

Obecnie coraz bardziej potrzebna jest wiedza psychologiczna dotycząca małżeństwa jako związku interpersonalnego. Jednym z ważnych czynników prawidłowego funkcjonowania małżeństwa jest znajomość i przestrzeganie podstawowych praw interakcji interpersonalnej.

Główne znaczenie w związku małżeńskim ma więź emocjonalno-społeczna małżonków. Wypływa ona z potrzeby komunikowania się z drugim człowiekiem. Na terenie nauk społecznych istnieje wiele definicji dotyczących więzi małżeńskiej. Leon Dyczewski określa ją „jako kompleks sił zewnętrzny i wewnętrznych działających w małżeństwie, które uwarunkowane są przez przeżycia emocjonalne, współdziałanie i określone postawy wobec wartości kulturowych, społecznych i gospodarczych. Coraz częściej jednak w literaturze psychologicznej ujmuje się więzi jako zespół czynników, które zapewniają małżeństwu istnienie i trwanie. Do tych czynników zalicza się współodczuwanie, współrozumienie i współdziałanie

Współodczuwanie wyraża się poprzez wchodzenie w świat doznań i przeżyć drugiego człowieka. Jest to możliwe przy aktywnym współudziale stanu Ja-Dziecko, który jest źródłem postaw emocjonalno-uczuciowych. Współodczuwanie jest bardzo ważnym elementem więzi małżeńskiej, gdyż obejmuje sferę uczuciową. Zakłada ono uczestniczenie w przeżyciach emocjonalnych drugiego człowieka i stwarza możliwość wewnętrznego, wzajemnego ubogacenia się.

Innym ważnym elementem w więzi małżeńskiej jest współrozumienie. Jest to interakcja w sferze intelektualnej. Współrozumienie jest warunkiem prawidłowego kontaktu osobowego, obejmującym wzajemne słuchanie i zrozumienie. Dzięki współrozumieniu, które dokonuje się na płaszczyźnie Ja-Dorosły, małżonkowie mogą lepiej poznać się wzajemnie, mogą siebie zaakceptować takimi, jacy są, a także udzielać sobie nawzajem przebaczenia. Poziom wspólrozumienia zależy od zaspokojenia podstawowych potrzeb, takich jak potrzeba bezpieczeństwa, uznania i poczucia własnej wartości. Współrozumienie wśród małżonków wyraża się w ich przekonaniach, zainteresowaniach i poglądach. Odkrywanie, poznawanie i akceptacja wspólnych wartości zbliża małżonków do siebie i jest źródłem spójności na płaszczyźnie poznawczej.

Istotne znaczenie w umacnianiu więzi małżeńskiej ma współdziałanie, które jest uwieńczeniem więzi w sferze emocjonalnej i poznawczej. Wiąże się ono z realizacją zadań i celów, które wyznaczają sobie małżonkowie na przykład w wychowaniu dzieci, w prowadzeniu gospodarstwa domowego, w procesie kształtowania swoich osobowości. Współdziałanie zbliża małżonków do siebie, pogłębia uczucia sympatii, solidarności i miłości. Wyraża się ono w warstwie aksjologicznej, socjologicznej i kulturologicznej i odnosi się przede wszystkim do funkcji stanu Ja-Rodzic.

Funkcjonowanie związku małżeńskiego dokonuje się w czasie. Dla kształtowania się więzi małżeńskiej bardzo ważne jest odpowiednie zagospodarowanie czasu przez małżonków, aby mogli urzeczywistniać współodczuwanie, współrozumienie i współdziałanie.

Celem artykułu jest ukazanie znaczenia strukturalizacji czasu w kształtowaniu więzi małżeńskiej. W analizie transakcyjnej strukturalizacja czasu określana jest jako silna potrzeba (głód), ponieważ zapodmiotowana jest w biologicznej warstwie człowieka. Zaspokojenie tej potrzeby chroni człowieka przed nudą i motywuje do zagospodarowania czasu w celu otrzymania pozytywnego wsparcia („głasków”).

W artykule podjęto się empirycznej weryfikacji szukania związku między poziomem poczucia więzi a strukturalizacja czasu u współmałżonków. W tym celu przeprowadzono badania wśród 148 małżonków o różnym stażu małżeńskim. Zastosowano tu dwie metody: Skalę Więzi Małżeńskiej (opracowaną przez J. Szopińskiego) oraz Skalę Strukturalizacji Czasu – własnej konstrukcji.

Na podstawie uzyskanych wyników za pomocą Skali Więzi Małżeńskiej obliczono wskaźnik poziomu więzi, a następnie wyodrębniono dwie grupy: osób o wysokim (WWM+) (37 osób) oraz o niskim poziomie więzi małżeńskiej (NWM-) (36 osób). Więzi dotyczyły trzech podstawowych czynników: współodczuwania, współrozumienia i współdziałania. Wyodrębnienie tych dwóch grup umożliwia poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jak strukturali-zują czas małżonkowie o silnej i słabej więzi małżeńskiej? W badaniach wzięło udział: 74 kobiety i 74 mężczyzn o różnym stażu małżeńskim: 3-Iet-nim, 10-letnim i 15-letnim. Interpretacja wyników badań odnośnie do istniejących związków pomiędzy więzią małżeńską a strukturalizacja czasu zostanie poprzedzona omówieniem zagadnień związanych z potrzebą struktur czasu w świetle analizy transakcyjnej. I. STRUKTURALIZACJA CZASU JAKO ISTOTNA POTRZEBA CZŁOWIEKA

Ważną potrzebą życiową człowieka jest „głód” struktur czasu. Zaspokojenie tej potrzeby wymaga zagospodarowania całego czasu, jaki człowiek ma do dyspozycji, i jest związane z otrzymywaniem pozytywnych względnie negatywnych „głasków” (strokes). Oprócz tej potrzeby, nazwanej „głodem”, są jeszcze potrzeby stymulacji oraz doznawania rozpoznania (potrzeba otrzymania wsparcia).

Czas, jaki człowiek ma do dyspozycji, powinien być wypełniony i urzeczywistniany. Od początku życia człowieka czas jest ustrukturalizowany w sposób naturalny. Małe dziecko wypełnia czas długimi godzinami snu, poprzez wykonywanie prostych czynności (np. przyjmowanie pokarmów czy też czynności zabawowe). Wraz z rozwojem psychofizycznym zwiększa się czas czuwania, który powinien być odpowiednio zagospodarowany przez wolne decyzje człowieka. W analizie transakcyjnej przyjmuje się następujące formy strukturalizacji czasu: wycofywanie się, rytuały, rozrywki, aktywności, gry i intymność. 1.1. WYCOFYWANIE SIĘ

Od czasu do czasu człowiek wycofuje się ze swego otoczenia – w sposób fizyczny lub psychiczny – pozostając sam ze swoimi myślami i problemami. Wycofywanie się może być racjonalną i wolną decyzją człowieka, który pragnie pozostać sam, aby doświadczać swego człowieczeństwa; może też wynikać z wyuczonego sposobu reagowania na sytuacje trudne, kryzysowe. Poprzez wycofanie się z kontaktów międzyosobowych unika się sytuacji konfliktowej. Nie otrzymuje się wtedy „głasków” z zewnątrz, od innych osób, ale można udzielać sobie samemu „głasków”, tzw. ,vell-głaski („samo-głaski”). Pojawiają się one w fantazji lub we wspomnieniach człowieka .

Człowiek wycofuje się również wtedy, gdy nie jest w stanie przyjąć wszystkich bodźców skierowanych do niego. Zdystansowanie się od innych, oddanie się swoim myślom pozwala uniknąć wielu przykrości. Czasowe ograniczenie kontaktów międzyosobowych ma duże znaczenie w procesie samoregulacji. Istnieje jednak duże niebezpieczeństwo, gdy człowiek unika kontaktów z drugą osobą. Pozbawia go to możliwości otrzymywania znaków rozpoznania („głasków”), a tym samym zaspokojenia potrzeby uznania, poczucia własnej wartości.

W związku małżeńskim wycofywanie się małżonków może przybrać formę „życia obok siebie”. Małżonkowie koncentrują się wówczas tylko na własnych potrzebach, nie dostrzegają potrzeb swego współmałżonka i nie udzielają sobie wzajemnie wsparcia. 1.2.RYTUAŁY

Inną formą strukturalizacji czasu są rytuały, które określamy jako stereotypowe, proste transakcje międzyosobowe zaprogramowane przez zewnętrzne czynniki społeczne. Rytuały występują w formie zredukowanej (np. codzienne powitania, pożegnania) oraz rozbudowanej (np. ceremonie, rytuał toalety porannej). W rytuałach najważniejsza jest forma, a nie treść. Dzięki rytuałom ludzie zauważają swoją obecność, sygnalizują poziom wzajemnej akceptacji. Umożliwiają one nawiązanie kontaktów interpersonalnych bez narażania się na niepowodzenie, gdyż ich następstwa można przewidzieć. Stąd ryzyko psychologiczne stosowania rytuałów w życiu społecznym jest małe. W życiu małżeńskim rytuały dostarczają małżonkom pozytywnego wsparcia i mogą przyczynić się do wzmocnienia ich więzi małżeńskiej. Do takich rytuałów należą m.in. składanie życzeń, obchodzenie urodzin, imienin czy też rocznicy ślubu. 1.3.ROZRYWKI

W rozrywkach występuje większa dowolność niż w rytuałach, gdyż efekt nie jest tak łatwy do przewidzenia jak w rytuałach. Dlatego też wzrasta stopień psychologicznego ryzyka. Zasadniczą cechą rozrywek jest uprzyjemnianie czasu. Mogą one przybrać postać spontanicznych rozmów na różne tematy, wspólne zabawy i gry. Dzięki rozrywkom może nastąpić nawiązanie bliskich znajomości, a także dokonaanie wyboru partnera do małżeństwa. W rozrywkach decydującą rolę pełni stan Ja-Dziecko. Rozrywka może się przyczynić do umocnienia więzi ze współmałżonkiem. Może być środkiem pozytywnego wsparcia. 1.4. AKTYWNOŚĆ

Aktywność, czyli to, co człowiek chce czynić, co powinien czynić i co musi czynić, bywa określana jako działalność w świecie przedmiotowym i społecznym. Biorą w niej udział podstawowe sfery psychiczne i fizyczne człowieka. W aktywności przeważa funkcja stanu Ja-Dorosły, którego celem jest realizacja zadań życiowych, takich jak praca zawodowa, studiowanie, prowadzenie gospodarstwa domowego, wychowywanie dzieci. „Głaski” otrzymywane w wyniku aktywności przychodzą z opóźnieniem, gdyż często udzielane są po wypełnieniu zadania (np. za wykonaną pracę, za wychowanie dzieci itp.).

Aktywność w małżeństwie może dać małżonkom dużo satysfakcji, ponieważ dostarcza pozytywnego wsparcia, wzmacnia ich więź małżeńską oraz zwiększa poczucie własnej wartości. Natomiast nadmiar aktywności, nieodpowiednio ukierunkowanej, może prowadzić do wyczerpania psychicznego i fizycznego, zaburzając inne formy strukturalizacji czasu. 1.5. GRY PSYCHOLOGICZNE

Gry psychologiczne to seria ukrytych transakcji międzyosobowych, pozornie wiarygodnych, zawierających nie w pełni uświadomioną motywację . Gry powodują dalsze następstwa w postaci negatywnych uczuć, które gromadzone są w stanie Ja-Dziecko. Gry prowadzone są najczęściej w małżeństwie i rodzinie, gdzie relacje interpersonalne występują na płaszczyźnie uczuciowo-emocjonalnej. 1.6. INTYMNOŚĆ

Intymność jest określana jako głęboka zażyłość, wzajemne zaufanie; to także szczere, otwarte relacje interpersonalne, w których dawanie i branie nie ma charakteru wzajemnego wykorzystywania. W intymności występuje prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem. W małżeństwie intymność łączy w sobie spontaniczność, głębokie zaufanie, czułość i empatię. Dotyka ono najgłębszej sfery psychicznej człowieka i tu otrzymuje najintensywniejsze pozytywne wsparcie.

Ludzie rzadko przeżywają intymność, gdyż obawiają się rozczarowania i zachowują raczej uczuciowy dystans wobec drugiej osoby. Chętnie jednak wybierają inne formy strukturalizacji czasu, aby zapewnić sobie psychiczny spokój.

Wszystkie te formy strukturalizacji czasu mogą mieć wpływ na więź małżeńską. Na podstawie przeprowadzonych badań w dalszej części artykułu przedstawiono relacje, jakie występują między formami strukturalizacji czasu a poziomem więzi małżeńskiej. II. STRUKTURALIZACJA CZASU A POZIOM WIĘZI MAŁŻEŃSKIEJ

Aby odpowiedzieć na pytanie dotyczące znaczenia strukturalizacji czasu na więź małżeńską, przeprowadzono analizę ilościową i jakościową otrzymanych wyników badań. 2.1. STRUKTURALIZACJA CZASU U MAŁŻONKÓW O WYSOKIM I NISKIM POZIOMIE WIĘZI MAŁŻEŃSKIEJ

Tab. 1. Poziom istotności różnic między średnimi wynikami uzyskanymi przez małżonków o silnej j słabej więzi małżeńskiej

Strukturalizacja czasu WWM- WWM+ t p. i.
    M a M a        
1. Wycofywanie 37,02 8,93 28,31 10,24 3,11 0,00
2. Rytuały 36,27 9,28 48,73 8,25 4,83 0,00
3. Rozrywki 34,15 11,02 54,12 10,83 5.83 0,00
4. Aktywność 38,05 8,20 41,01 10,23 0,29 0,58
5. Intymność 34,15 8,86 54,24 4,23 10,34 0,00

Wykres 1. Profile średnich wyników uzyskanych w Skali Strukturalizacji Czasu przez małżonków z wysokim i niskim poczuciem więzi małżeńskiej
Wyniki przedstawione w tab. 1 oraz ukazane na wykresie l świadczą o tym, że małżonkowie o silnej więzi małżeńskiej (WWM+) bardzo istotnie różnią się od małżonków o słabej więzi małżeńskiej (NWM-) w zakresie następujących form Strukturalizacji czasu: wycofywania się, rytuałów i in­tymności. Jedynie w aktywności nie stwierdzono istotnych różnic.

Osoby mające poczucie silnej więzi małżeńskiej zdecydowanie mocno strukturalizują swój czas poprzez intymność, dzięki czemu utrzymują szczere, głębokie, empatyczne relacje międzyosobowe. Wskazuje to na istnienie związku pomiędzy więzią małżeńską a intymnością. Intymność potrafią prze­żywać osoby o silnym stanie Ja-Dorosły – przy współudziale stanu Ja-Dziec-ko i Ja-Rodzic  i odznaczający się postawą akceptacji siebie oraz drugiego człowieka („ja jestem OK – Ty jesteś OK”).

Intymność jest środkiem pozytywnego wsparcia i nie ma tu miejsca na manipulowanie własnym obrazem siebie ani też wykorzystywania drugiego człowieka dla własnych egoistycznych celów.

Duże różnice wystąpiły w obu grupach badanych osób w wycofywaniu się (p<0,0). Osoby, które częściej wycofują się z kontaktów międzyosobowych, nie przeżywają głębokiej więzi małżeńskiej.

Na podstawie wyników badań nie można jednoznacznie stwierdzić, czy wycofywanie się jest skutkiem czy przyczyną słabej więzi małżeńskiej. Pozytywnie z intymnością korelują: rytuały (0,51) oraz rozrywka (0,69). Osoby silnie przeżywające więź małżeńską (WWM+) więcej czasu przeznaczają na rytuały i rozrywki ze swoim współmałżonkiem niż osoby o słabej więzi małżeńskiej (WWM-). Stosując rytuały, małżonkowie wzmacniają swoją więź małżeńską. Pamiętają o imieninach i urodzinach swego małżonka, potrafią wspólnie spędzać czas na przyjemnych rozmowach, organizują wspólnie wycieczki i rozrywkę w czasie weekendów i w okresie urlopów.

Na podstawie badań można stwierdzić, że więź małżeńska jest uwarunkowana strukturalizacją czasu. Największy wpływ ma tutaj intymność, a następnie rozrywki i rytuały. Przyczyniają się one do tego, że małżonkowie otrzymują dużo pozytywnego wsparcia w swoim związku małżeńskim. Natomiast zbyt czę­ste wycofywanie się, ucieczka od drugiego człowieka osłabia więź małżeńską. 

2.2. STRUKTURALIZACJĄ CZASU A CZAS TRWANIA MAŁŻEŃSTWA U OSÓB O SILNEJ WIĘZI MAŁŻEŃSKIEJ

Na podstawie wyników badań wyodrębniono trzy grupy osób o silnej i słabej więzi małżeńskiej, których staż małżeński wynosił 3, 10 i 15 lat.

2.2.1. Strukturalizacja czasu u małżonków o silnej i słabej więzi małżeńskiej żyjących w małżeństwie 3 lata

Tab. 2. Poziom istotności różnic miedzy średnimi wynikami otrzymanymi przez osoby o silnej (WWM+) i słabej więzi małżeńskiej (WWM-) żyjących w małżeństwie trzy lata

Strukturalizacją czasu WWM – N = 1 1 WWM + N= 18 t p. i.
1. Wycofywanie 28,49 3,92 25,91 11,80 0,14 0.89
2. Rytuały e, 15 13,15 46,11 6,39 2,15 0,05
3. Rozrywki 43,12 17,13 62,14 4,15 3,51 0,00
4. Aktywność 42,31 3,12 36,06 8,14 0,84 0,39
5. Intymność 29,17 17, U 64.32 S. 11 7,11 (1.00

Jak wynika z danych zamieszczonych w tab. 2, osoby z 3-letnim stażem w małżeństwie o silnej i stabej więzi różnią się między sobą w czterech formach strukturalizacji czasu. Różnice dotyczą: intymności (/?<0,00), rozrywek (/?<0,00), rytuałów (p<0,05) i wycofywania się (p<0,06). Istotne różnice nie wystąpiły w aktywności (p<0,36).

Osoby o silnej więzi małżeńskiej (WWM+) częściej strukturalizują swój czas poprzez przeżywanie intymności, rytuały i rozrywki. Natomiast osoby o słabej więzi małżeńskiej dużo czasu poświęcają różnym działalnościom i  częściej wycofują się z kontaktów z drugą osobą.

2.2.2. Strukturalizacja czasu u małżonków o silnej i słabej więzi małżeńskiej żyjących w małżeństwie W lat   Tab. 3. Poziom istotności różnic między średnimi wynikami otrzymanymi przez osoby o silnej (WWM+) i słabej więzi małżeńskiej (WWM-) żyjących w małżeństwie 10 lat  

Strukluralizacja czasu WWM- WWM+ t p. i.
1. Wycofywanie 41,16 8,13 34,06 7,18 1.18 0,13
2, Rytuały 42,13 7,14 48,11 17,08 1,16 0,09
3. Rozrywki 42,03 11,14 42,93 14,03 0,14 0,96
4. Aktywność 41,93 8,94 42,15 7,11 0,24 0,74
5. Intymność 37,02 9,05 54,93 4,63 5,36 0.00

Dane tab. 3 ukazują różnice i podobieństwa między małżonkami o silnej i słabej więzi, żyjącymi w małżeństwie 10 lat, odnośnie do form strukturalizacji czasu. Osoby o silnej więzi małżeńskiej więcej czasu przeznaczają na intymność (p<0,00) niż osoby o słabej więzi małżeńskiej. Po 10 latach małżeństwa nie występują istotne różnice w pozostałych formach strukturalizacji czasu. Małżonkowie z 10-letnim stażem w obu grupach podobnie strukturalizują swój czas – poprzez rozrywki, aktywności, wycofywanie się. Rytuałom więcej czasu poświęcają jednak osoby o wysokim poziomie więzi małżeńskiej (p<0,09).

2.2.3. Strukturalizacjaczasu u małżonków o silnej i słabej więzi małżeńskiej Żyjących w małżeństwie powyżej 15 lat

Dane zamieszczone w tab. 4 wykazują, że osoby o wysokim poczuciu więzi (WWM+) zdecydowanie więcej czasu poświęcają na intymność (7<0,00), rozrywki (p<0,00) oraz rytuały (p<0,02) niż osoby z niskim poczuciem więzi małżeńskiej (WWM-). Badani z grupy WWM- zdecydowanie częściej wycofują się (p<0,06) niż osoby z grupy WWM+. Po 15 latach małżeństwa małżonkowie o słabej więzi mają tendencję równomiernego strukturalizowania czasu w formie aktywności, wycofywania się i intymności.

Tab. 4. Poziom istotności różnic między średnimi wynikami otrzymanymi przez osoby o silnej (WWM+) i słabej więzi małżeńskiej (WWM-) żyjących w małżeństwie powyżej 15 lat

Strukturalizacja czasu WWM- WWM+ t p.i.
1. Wycofywanie 44,71 2.98 36,21 8,11 1,63 0,06
2. Rytuały 38,14 8,15 53,89 8,43 2,54 0,02
3. Rozrywki 37,24 7,23 64,17 5,26 4,51 0,00
4. Aktywność 43,64 11,24 41,23 7,18 0,83 0,36
5. Intymność 41,71 11,32 54,24 3,71 4,83 0,00

W miarę wzrostu stażu małżeńskiego obserwuje się zmiany w ilości czasu przeznaczonego na różne formy strukturalizacji czasu. Zmieniają się szczególnie intymność, rozrywki, rytuały i wycofywanie się. Na niezmienionym poziomie, niezależnie od stażu małżeńskiego, pozostaje aktywność. Charakterystyczne jest to, że małżonkowie o słabej więzi małżeńskiej częściej izolują się od swego partnera małżeńskiego i uciekają w samotność. Jedyną formą strukturalizacji czasu są u nich aktywności, a więc praca zawodowa, prowadzenie gospodarstwa domowego i wychowywanie dzieci, które utrzymują więź małżeńską.

Przeprowadzone badania małżonków ukazały występujące zależności między stopniem poczucia więzi małżeńskiej a formami strukturalizacji czasu. Osoby z silnym poczuciem więzi małżeńskiej częściej strukturalizują swój czas poprzez intymność, rozrywki i rytuały niż osoby o słabej więzi małżeńskiej. Osoby zaś o słabej więzi małżeńskiej częściej wycofują się niż osoby o silnej więzi małżeńskiej.

Aktywność w obu grupach ma duże znaczenie ze względu na zaangażowanie w niej stanu Ja-Dorosły, którego racjonalne i rzeczowe zachowanie wzmacniają, uczucia stanu Ja-Dziecko. Nastawienie stanu Ja-Rodzic przyczynia się do podtrzymania i wzmocnienia więzi małżeńskiej.

Staż małżeński jest czynnikiem wpływającym na dynamikę przemian na płaszczyźnie poszczególnych form strukturalizacji czasu zarówno u osób o silnej, jak i o słabej więzi małżeńskiej. U osób z silnym poczuciem więzi na względnie stałym poziomie utrzymuje się ilość czasu przeznaczonego na intymność. Zmianom zaś podlega czas przeznaczony na rytuały, rozrywki a wycofywanie się. U osób o niskim poczuciu więzi wraz ze stażem małżeńskim wzrasta zdecydowanie czas przeznaczony na wycofywanie się z kontaktów ze współmałżonkiem. Jedynie aktywność pozostaje na dość wysokim, podobnym poziomie niezależnie od czasu trwania małżeństwa.
Przedruk artykułu autorstwa A. Tomkiewicza pt. Znaczenie strukturalizacji czasu w kształtowaniu więzi małeńskiej. Interpretacja w świetle analizy transakcyjnej, Roczniki Teologiczne Tom LIV, zeszyt 10 – 2007, s. 139 – 152, za zgodą autora dla www.analizatransakcyjna.pl (2010)

Aktywność to jedyna forma strukturalizacji czasu, która nie różnicuje bada­nych małżonków. Dla osób o silnej (WWM+), jak i o słabej więzi małżeńskiej (WWM-) aktywność ma duże znaczenie w ich życiu. Praca zawodowa i wszyst­kie działania na rzecz małżeństwa i rodziny dla obu grup są bardzo ważne.

Współzależność w kontekście przeszłości i teraźniejszości

Czym jest współzależność? Istnieje kilka sposobów na opisanie stanu współzależności. Oto kilka z nich. Współzależność jest zaburzoną relacją z własnym ja. Nie wiemy jak mamy kochać samych siebie w zdrowy sposób, ponieważ nasi rodzice nie wiedzieli jak kochać siebie. Zostaliśmy wychowani w społecznościach opartych na poczuciu wstydu, które nauczyły nas, że jest coś złego w byciu człowiekiem.

Przekazy, które do nas docierały często dotyczyły tego, że jest coś złego w robieniu błędów, w nie byciu doskonałym, w byciu istotą seksualną, w byciu istotą emocjonalną, byciu za grubym, za chudym, za wysokim, za niskim, itd. Gdy byliśmy dziećmi uczyło się nas określać naszą wartość porównując nas z innymi. Jeśli byliśmy mądrzejsi niż, ładniejsi niż, szybsi niż, mieliśmy lepsze stopnie niż, itd., wtedy potwierdzało to naszą ważność i otrzymywaliśmy przekaz, że stanowimy jakąś wartość.

W społeczeństwie współzależnym każdy musi mieć kogoś, na kogo może patrzeć z góry, aby czuć się dobrze z samym sobą. I przeciwnie, zawsze jest ktoś, do kogo możemy się porównywać i z tego powodu nie czuć się wystarczająco dobrze. Współzależność może być także nazwana zależnością zewnętrzną. Stan współzależności polega na oddaniu władzy nad naszym poczuciem własnej wartości źródłom/czynnikom zewnętrznym lub oznakom zewnętrznym.

Nauczono nas, że aby określić swoją wartość powinniśmy patrzeć na zewnątrz siebie, na innych ludzi, miejsca i rzeczy: pieniądze, dobra materialne i prestiż. Powoduje to, że stawiamy przed sobą fałszywych bogów. Czynimy pieniądze, osiągnięcia, popularność, dobra materialne lub „właściwe” małżeństwo Siłą Wyższą, która określa czy mamy wartość. Określamy samych siebie i swoją wartość na podstawie przejawów zewnętrznych naszej własnej istoty tak, że wygląd, talent czy inteligencja stają się Siłą Wyższą, która determinuje naszą wartość. Wszystkie warunki zewnętrzne są tymczasowe i mogą się zmienić w każdej chwili. Kiedy czynimy warunek tymczasowy naszą Siłą Wyższą ustawiamy się w pozycji Ofiary. Ponadto w ślepym dążeniu do tej Siły Wyższej często krzywdzimy innych ludzi na naszej drodze do udowodnienia, że mamy wartość (wierzę, że wszyscy jesteśmy Jednym. Że wszyscy mamy jednakową wartość jako Istoty Duchowe, jako synowie i córki Boga-Mocy/Bogini-Energii/Wielkiego Ducha – nie z powodu jakichkolwiek przejawów lub warunków zewnętrznych).

Współzależnośc jest wyjątkowo złośliwą formą syndromu opóźnionego stresu (delayed stress syndrome). Tak jak żołnierze, którzy opóźniają przeżywanie stresu, zamiast przeżyć traumę podczas walki na wojnie w obcym kraju. Zostaliśmy skrzywdzeni w domu rodzinnym przez ludzi, których najbardziej kochaliśmy. Zamiast przeżywać traumę przez rok lub dwa lata jak żołnierz, przeżywaliśmy ją codziennie przez 16, 17 lub 18 lat. Żołnierz musi się wyłączyć emocjonalnie, aby przetrwać na polu walki. My musieliśmy się wyłączyć emocjonalnie, ponieważ otaczający nas dorośli byli emocjonalnymi kalekami w tym, czy innym sensie. Współzależność jest zaburzonym emocjonalnym i behawioralnym systemem obronnym. Gdy społeczeństwo jest emocjonalnie nieszczere, ludzie w tym społeczeństwie siłą rzeczy są emocjonalnie dysfunkcyjni. W takim społeczeństwie stanie się emocjonalnym określa się jako załamanie się, stratę panowania nad sobą, rozsypanie się, wkurzenie się, itp. (inne kręgi kulturowe dają większe przyzwolenie na wyrażanie emocji, jednak są one zwykle wyrażane ekstremalnie poprzez niekontrolowane wybuchy emocji. Istotą funkcjonowania zdrowego systemu obronnego powinna być równowaga między emocjami i umysłem – intuicją i rozumem).

Tradycyjnie w takim społeczeństwie mężczyzn uczy się, ze gniew jest jedyną dopuszczalną emocją dla mężczyzny, podczas gdy kobiety uczy się, że gniew jest u nich nieakceptowany. Jeśli odczuwanie wszystkich swoich emocji nie jest OK, nie możemy dowiedzieć się kim jesteśmy jako istoty emocjonalne (kobiety są także tradycyjnie uczone bycia współzależnymi; określania samych siebie, łącznie z nazwiskiem, oraz swojej wartości na podstawie związków z mężczyznami, natomiast mężczyzn uczy się bycia współzależnymi od ich pracy/kariery/zdolności produkcyjnych oraz od ich rzekomej wyższości wobec kobiet).

Współzależność jest chorobą zagubionego Ja. Jeśli w dzieciństwie nie docenia i nie dowartościowuje się nas za to, kim jesteśmy, nie wierzymy, że jesteśmy wartościowi i zasługujemy na miłość. Często jesteśmy dowartościowywani przez jednego z rodziców a poniżani przez drugiego. „Kochający” rodzic nie chroni jednak nas, ani siebie, przed rodzicem, który jest napastliwy; jest to zdrada, która programuje w nas niską samoocenę, ponieważ jej potwierdzenie dostaliśmy w swoim własnym domu rodzinnym. Docenianie nas za to, kim jesteśmy jest czymś zupełnie innym niż docenianie nas za bycie tym, kim chcieliby nas widzieć nasi rodzice. Jeśli nie potrafili wyraźnie zobaczyć samych siebie, na pewno nie będą mogli wyraźnie widzieć nas. Aby przetrwać w takim środowisku, dziecko musi dostosować swoje zachowanie w taki sposób, by spełnione były jego podstawowe potrzeby. Później wyrastają z nich dorośli, którzy nie znają samych siebie i kontynuują „taniec”, jakiego nauczyli się w dzieciństwie. Niestety ta dysfunkcyjna relacja nie może uczynić nas szczęśliwymi ludźmi.

Współzależność to zaburzona relacja z samym sobą. Z naszym własnym ciałem, umysłem, emocjami i duchem. Z naszą własną płcią i seksualnością. Z byciem istotą ludzką. Ponieważ mamy dysfunkcyjne relacje wewnętrzne, mamy też dysfunkcyjne relacja zewnętrzne. Próbujemy wypełnić pustkę, którą czujemy wewnątrz siebie czymś lub kimś z zewnątrz – co niestety nie działa.   „Świat poszedł naprzód po powstaniu współczesnego ruchu Współzależności w Arizonie w połowie lat osiemdziesiątych. Pierwsze spotkanie Anonimowych Współzależnych odbyło się w październiku 1986 roku, w tym samym czasie zaczęły pojawiać się pierwsze książki mówiące o Współzależności jako chorobie. Były one następną generacją poglądów, które wykiełkowały z fali książek na temat Syndromu Dorosłego Dziecka z początku lat osiemdziesiątych.”

„Chodzi mi o to, że nasze rozumienie Współzależności wyewoluowało do punktu, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że nie dotyczy ona jedynie niektórych dysfunkcyjnych rodzin. To nasze wzorce osobowe, nasze prototypy są dysfunkcyjne. Nasze tradycyjne definicje kobiety i mężczyzny są skrzywionymi, zniekształconymi, niemal komicznie rozdmuchanymi stereotypami tego, czym w rzeczywistości jest kobiecość i męskość.” „Nasze wzorce osobowe, zarówno rodzicielskie jak i społeczne, programują nas do bycia emocjonalnie dysfunkcyjnymi. Uczy się nas tłumienia i zniekształcania naszych procesów emocjonalnych. Gdy jesteśmy dziećmi uczy się nas emocjonalnej nieszczerości.”

Z tego powodu, gdy pracuję z osobą, której pomagam zrozumieć jej współzależność, często słyszę:, „Dlaczego nie dowiedziałem/am się tego wcześniej. Tak mi głupio, że zmarnowałem/am tyle lat zaprzeczając temu, jak bardzo moje doświadczenia z dzieciństwa kierowały moim życiem.”

Muszę im wtedy przypomnieć, że wiedza, jaką dysponujemy dzisiaj nie była dostępna gdy dorastali. Dopiero na przełomie lat 70-tych i 80-tych naukowcy byli w stanie zidentyfikować Syndrom Dorosłego Dziecka, a badacze rozwoju rodziny zaczęli mówić o rodzinach dysfunkcyjnych. Przed tym jak Betty Ford zdobyła się na odwagę by mówić publicznie o swojej walce z alkoholizmem w późnych latach 70-tych, bardzo niewiele informacji na temat alkoholizmu było szeroko dostępnych. W latach 70-tych Phil Donahue zaczął publicznie poruszać kontrowersyjne tematy, w latach 80-tych w jego ślady poszła Oprah Winfrey. To wtedy po raz pierwszy podjęto w społeczeństwie amerykańskim publiczną dyskusję na tematy, takie jak znęcanie się nad dziećmi, czy kazirodztwo. Do tamtej pory zaprzeczanie i rodzinne sekrety były tradycyjną normą zarówno w rodzinach, jak i w społeczeństwie. Dzisiaj dzieci uczy się w szkole i poprzez media, że dobrze jest wytyczać granice (po prostu mówiąc „nie”) oraz otwarcie mówić o swoich odczuciach. Istnieją książki i zajęcia ze „zdrowego” rodzicielstwa. Jest to poważny krok naprzód dla społeczeństwa. Jeszcze niedawno temu filozofia wychowania dzieci opierała się na stwierdzeniu: „to jest dobre, a to jest złe – i lepiej zachowuj się dobrze, bo inaczej…”

Niestety w wielu rodzinach wciąż wygląda to podobnie. Co gorsza, większość dzieci, które otrzymują już zdrowsze przekazy rodzicielskie, ciągle nie ma jeszcze zdrowych wzorców osobowych. Wzorce osobowe są tak samo ważne – jeśli nie ważniejsze – w procesie rozwoju dziecka jak bezpośrednie wiadomości. „Rób tak jak mówię, a nie tak jak robię” nie działa w przypadku rodzicielstwa. Realia rozwoju ludzkiego są takie, że podstawy naszych relacji z samym sobą, z życiem i innymi ludźmi formowane są we wczesnym dzieciństwie. Nasze wzorce związków są w dużym stopniu utrwalone już w wieku 4-5 lat. Od tej pory nie ma już żadnej integracji procesów rozwojowych w społeczeństwie. Brakuje prawdziwego treningu stawania się zdrowym dorosłym, prawdziwych rytuałów inicjacyjnych znaczących kamienie przechodzenie kolejnych etapów rozwoju, takich jak dojrzewanie (doświadczenie pokazuje, że gimnazjum nie sprawdza się jako instytucja wprowadzająca w wiek dorastania). Brak kulturowo akceptowanych form żałoby, które pomogłyby w zrzuceniu ciężaru emocjonalnego powodowanego przez traumy z dzieciństwa, co powoduje, że wciąż tkwimy we wzorcach nabytych we wczesnym dzieciństwie.

Jako dzieci uczymy się emocjonalnej i intelektualnej nieszczerości zarówno poprzez docierające do nas bezpośrednie wiadomości jak i poprzez obserwowanie naszych wzorców osobowych. Nauczono nas, że bardzo ważne jest zachowywanie pozorów – noszenie maski. Obserwowaliśmy naszych rodziców, kiedy złośliwie komentowali i osądzali jakąś osobę, gdy nie było jej w pobliżu, a byli dla niej mili oko w oko. Wmówiono nam, że nie jest OK mówić prawdę. Jest jedna stara piosenka, która według mnie bardzo trafnie opisuje interakcje między ludźmi: „Teraz ludzie grają w gry, każdej nocy i każdego dnia, nigdy nie mówią tego, co myślą, nigdy nie myślą tego co mówią” (Georgia Satellites, Games people play). Nauczono nas nieszczerości, w tym także nieszczerości emocjonalnej. Wmówiono nam, żeby nie przeżywać naszych własnych uczuć poprzez przekazy takie jak: nie płacz, nie bój się, a jednocześnie obserwowaliśmy swoich rodziców żyjących w strachu. Otrzymywaliśmy wiadomości, że nie jest OK być szczęśliwym, kiedy nasz entuzjazm był żenujący dla naszych rodziców. Wielu z nas dorastało w środowisku, w którym bycie ciekawskim, żądnym przygód czy skłonnym do zabawy nie było OK. Bycie dzieckiem nie było OK.

W każdym społeczeństwie, gdzie nieszczerość emocjonalna jest nie tylko standardem, ale i celem (zachowuj pozory, nie pokazuj słabości), jako dzieci uczymy się, że mamy władzę nad uczuciami innych ludzi (denerwujesz mnie, ranisz moje uczucia, itp.). Uczymy się, że zachowanie emocjonalne jest widziane negatywnie (załamanie się, rozsypanie się, wkurzenie się, itp.). Uczymy się, że stereotypy dot. płci budują skrzywione, niezdrowe modele akceptowanych zachowań emocjonalnych (prawdziwi mężczyźni nie płaczą, nie boją się; prawdziwa dama się nie złości). Okazuje się, że rodzice pozbawieni zdrowej samooceny widzą swoje dzieci jako przedłużenie samych siebie, które może być ich aktywami lub brakiem w budowaniu własnej wartości; rodziny są odizolowane od jakiejkolwiek prawdziwej społeczności lub wsparcia plemiennego. Wstyd, manipulacja, przemoc werbalna i emocjonalna uważana jest za standardowe narzędzie modyfikacji zachowania w związku kochających się ludzi. Głęboko zakorzenione postawy społeczne podtrzymują przekonanie, że wstydliwe jest bycie człowiekiem (popełnianie błędów, nie bycie idealnym, bycie egoistą, itp.) a ludzie są na wielką skalę dyskryminowani i uważani za mniej wartościowych z powodu jakiejś cechy wrodzonej (płci, rasy, wyglądu, itp.); Wynikiem jest bardzo niezdrowa emocjonalnie społeczność. Zostaliśmy wychowani do bycia współzależnymi. W dzieciństwie nauczono nas i zaprogramowano do nieszczerości wobec siebie i innych. Nauczono nas fałszywych, dysfunkcyjnych koncepcji sukcesu, uczucia, miłości, życia. Nie mogliśmy żyć inaczej, ponieważ nikt nie nauczył nas jak żyć zdrowo. Żyliśmy najlepiej jak umieliśmy używając narzędzi, wierzeń i definicji, jakie posiadaliśmy. Żyjemy najlepiej jak możemy, tak samo, jak nasi rodzice żyli najlepiej, jak potrafili.

Dziś mamy nowe narzędzia. Mamy informacje i wiedzę, która jeszcze niedawno nie była dostępna. Możemy zmienić sposób, w jaki żyjemy. Ważne jest żeby przestać obwiniać się za to, że żyliśmy tak, jak nas zaprogramowano. Ważne jest aby móc zacząć uczyć się jak żyć w sposób bardziej funkcjonalny, który pomaga nam wnieść spokój i szczęście do naszego życia. Aby uwolnić się od przeszłości należy zacząć widzieć ja wyraźnie; bez wstydu i osądzania – wtedy będziemy mogli czerpać korzyści z tego wspaniałego czasu uzdrawiania, który właśnie się rozpoczyna.

Współzależność jest kondycją ludzką. Teraz, kiedy mamy wiedzę i zdolność do zmiany naszego związku z samym sobą, możemy tę kondycję zmieniać. „Współzależność i zależność wzajemna to dwie zupełnie inne dynamiki. Współzależność polega na oddaniu innym ludziom władzy nad naszą samooceną… Zależność wzajemna polega na budowaniu sojuszy oraz formowaniu partnerstwa i związków z innymi ludźmi.”

„Współzależność jako choroba powoduje, że wciąż powtarzamy znajome wzorce. W konsekwencji ufamy ludziom niegodnym zaufania, polegamy na ludziach nieodpowiedzialnych, kochamy ludzi nieosiągalnych. Poprzez uleczenie naszych urazów emocjonalnych i zmianę programowania intelektualnego możemy zacząć ćwiczyć wnikliwość w dokonywaniu wyborów a przez to zmienić swoje wzorce i nauczyć się ufać samym sobie.”

„Drogą do budowania zdrowych wzajemnych zależności jest zdolność do jasnego postrzegania ludzi, sytuacji, życia i przede wszystkim nas samych. Jeśli nie pracujemy nad uleczeniem naszych ran z dzieciństwa i zmiany sposobu, w jaki nas zaprogramowano, nie możemy zacząć jasno postrzegać ani siebie, ani niczego innego w życiu.”

„Przemoc emocjonalna leży u podstawy wszystkich innych typów przemocy. Najbardziej szkodliwym aspektem przemocy fizycznej, seksualnej, psychicznej itp. jest pozostawiony w naszych sercach i duszach uraz spowodowany przez ludzi, których kochaliśmy i którym ufaliśmy.” „Nasi rodzice byli emocjonalnie krzywdzeni w dzieciństwie, ponieważ ich rodzice byli emocjonalnie krzywdzeni w dzieciństwie. Nasi rodzice stanowili nasze wzorce zachowań, od których uczyliśmy się jak odnosić się do samych siebie i swoich emocji.” „Najbardziej destrukcyjnym rodzajem przemocy emocjonalnej jest przemoc, którą nauczyliśmy się wymierzać samym sobie. Podstawy naszej relacji ze sobą stworzyliśmy we wczesnym dzieciństwie i od tej pory stale się ocieniamy i zawstydzamy. Najbardziej niszczącym aspektem przemocy emocjonalnej, której doświadczaliśmy, ponieważ nasi rodzice byli krzywdzeni, było to, że wbudowywaliśmy w nasz umysł przekazy płynące z ich zachowania co przeniosło się na nasz własny związek ze sobą. W ten sposób codziennie krzywdzimy się emocjonalnie.

Każdy powracający do zdrowia, podążający ścieżką uzdrawienia człowiek, ostatecznie dąży do odnalezienia drogi do domu, do Miłości – takie jest moje przekonanie. Miłość jest Siłą Wyższą – Prawdziwą naturą Boga- Mocy/Bogini-Energii/Wielkiego Ducha. Miłość jest materiałem, z którego jesteśmy uszyci. Miłość jest odpowiedzią. Ażeby znaleźć swoją drogę do Miłość najpierw muszę uświadomić sobie to, czym Miłość nie jest. Poniżej znajduje się kilka rzeczy, które znam i wierzę, że nie są częścią Prawdziwej Natury Miłości. Miłość nie jest: krytyczna, zawstydzająca, krzywdząca, kontrolująca, manipulująca, poniżająca, upokarzająca, rozdzielająca, dyskontująca, ograniczająca, umniejszająca, negatywna, traumatyczna, bolesna przez większość czasu.

Miłość nie jest też uzależnieniem. Nie polega na braniu zakładników, czy byciu zakładnikiem. Typ romantycznej miłości, który poznałem dorastając, jest formą miłości toksycznej. Przekazy „Nie potrafię się bez ciebie uśmiechać”, „Nie mogę bez ciebie żyć”, „Jesteś dla mnie wszystkim”, „Nie jesteś całością, dopóki nie znajdziesz swojego księcia/księżniczki”, które poznajemy w dzieciństwie w odniesieniu do romantycznej miłości nie opisują Miłości – opisują one uzależnienie od kogoś, kto staje się dla nas siłą wyższą/fałszywym bogiem. Co więcej, Miłość nie oznacza bycia „wycieraczką”. Miłość nie oznacza poświęcania się na ołtarzu męczeństwa – ponieważ nikt nie może świadomie się poświecić, jeśli nigdy tak naprawdę nie uważał się za osobę wartościową, którą można pokochać. Jeśli nie wiemy jak kochać samych siebie i jak się szanować – nie mamy tak naprawdę swojego własnego ja, które możemy poświęcić. Poświęcamy się wtedy tylko po to, aby udowodnić sobie, że jesteśmy wartościowi i zasługujemy na miłość. To nie jest dawanie z serca, lecz postępowanie współzależne, manipulujące, kontrolujące i nieszczere.

Miłość Bezwarunkowa nie polega na byciu ofiarną wycieraczką. Miłość Bezwarunkowa zaczyna się od kochania samego siebie w stopniu wystarczającym do ochronienia się przed ludźmi, których kochamy, jeśli to konieczne. Dopóki nie zaczniemy kochać i szanować samych siebie nie możemy prawdziwie dawać. Próbujemy się jedynie dowartościować poprzez swoje uległe zachowanie wobec innych.” Każdy rodzaj przemocy fizycznej, werbalnej, psychicznej, czy seksualnej zawiera w sobie także przemoc emocjonalną. Każda postawa lub zachowanie, które zawiera w sobie wiadomość mówiącą, że druga osoba nie zasługuje na traktowanie jej z szacunkiem i godnością – włączając w to uprzedmiotowienie i stereotypy – jest przemocą emocjonalną.

Jawne formy przemocy są znacznie łatwiej identyfikowane niż te bardziej ukryte. Stosunkowo łatwo jest ludziom stwierdzić, że wściekłość, krzyki, przezywanie lub docinki słowne są emocjonalnie krzywdzące. Trudniej jest zidentyfikować niektóre formy przemocy pasywnej jako krzywdzące niż na przykład czynną agresję i przemoc. „Zachowania pasywno-agresywne służą pośredniemu wyrażaniu złości. Dzieje się tak, ponieważ w dzieciństwie, w ten czy inny sposób, otrzymywaliśmy przekazy, że wyrażanie złości nie jest OK.”

„Ponieważ w dzieciństwie żyliśmy w zakłamaniu (dyskontowanie) i byliśmy niedowartościowani (a większość z nas powtarza wzorce z dzieciństwa w dorosłym życiu), ponieważ nauczono nas żeby nie ufać własnym uczuciom i postrzeganiu, ponieważ nauczono nas tworzenia chorych, zniekształconych związków za sobą i swoimi emocjami – u innych ludzi poszukujemy potwierdzenia, że dopiero to do czego się budzimy jest rzeczywistością, a nie produktem naszej ułomnej, wstydliwej samooceny.

Zawieranie sojuszy jest wzorcem współzależnym. Potrzebujemy ludzi, którym możemy się poskarżyć, którzy będą nam współczuć i mówić jaka okropna była ta druga osoba, która nas skrzywdziła. Gromadzimy wokół siebie ludzi, którzy potwierdzą nasze święte oburzenie. Kiedy czujemy się z jakiegoś powodu święcie oburzeni wzmacniamy swoje nastawienie Ofiary. „Za każdym razem, gdy skupiamy się na jakiejś sytuacji i skłaniamy się ku przekonaniu, że jesteśmy ofiarami sytuacji/ludzi, z którymi mieliśmy kontakt, bez spojrzenia na to, jak na daną sytuację wpływają nasze przeżycia z dzieciństwa – nie jesteśmy ze sobą szczerzy.

Będziemy czuć się jak Ofiary – ponieważ doświadczyliśmy przemocy. Jednak czucie się jak ofiara i oddanie władzy przeświadczeniu o byciu Ofiarą to dwie zupełnie inne rzeczy.” „Często mówię klientom, że przejście od myśli samobójczych do myśli morderczych to krok naprzód. Jest to pewien etap w procesie zdrowienia, który trzeba osiągnąć, aby potem iść dalej. Ofiara kazirodztwa, zmienia się w osobę, która przetrwała kazirodztwo. Przyznanie się do odczuwania gniewu jest ważnym krokiem przy wychodzeniu z depresji, którą spowodowało wypieranie się złości. Przyznanie się do gniewu jest często niezbędne do przeżycia żałoby i zdrowego oczyszczenia się. Jeśli nie uznamy swojego prawa do odczuwania złości, jest bardzo możliwe, że utkniemy w pozycji Ofiary. Będziemy użalać się nad sobą, własnym męczennictwem, narzekaniem. Będziemy zainteresowani zawieraniem sojuszy z ludźmi, którzy będą nam współczuć zamiast podejmować działania by to zmienić.”

„Celem ustanawiania granic jest ochrona i dbanie o nas samych. Musimy być zdolni do komunikowania innym ludziom, kiedy postępują w sposób, którego nie akceptujemy. Pierwszy krok to przyjęcie do wiadomości tego, że mamy prawo się bronić. Że mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek wzięcia odpowiedzialności za to, jak inni nas traktują.”

„Ważne jest, abyśmy głośno mówili o swoich uczuciach i zaczynali od wyrażenia „Ja czuję”. (Kiedy mówimy „Jestem zły, Jestem zraniony, itp.” stwierdzamy, że jesteśmy uczuciami. Emocje nas nie definiują, są one formą wewnętrznej komunikacji, która pomaga nam zrozumieć samych siebie. Są one ważną częścią nas samych – jako część całości.) To jest przyznanie się do uczuć. Ważne jest, abyśmy robili to dla samych siebie. Poprzez głośne wyrażanie uczuć potwierdzamy swoje prawo do ich posiadania. Potwierdzamy to samodzielnie – biorąc odpowiedzialność za siebie i swoją rzeczywistość. To, że druga osoba nas usłyszy i zrozumie nie jest tak ważne jak to, że sami się usłyszymy i zrozumiemy, że mamy prawo do swoich uczuć. Niezwykle ważne jest, aby mieś swój własny głos. Aby mieć prawo głosu w swoim własnym imieniu.”

„Ustalanie granic nie jest wyrafinowanym sposobem manipulacji – chociaż niektórzy ludzie, mówiąc, że ustalają granice w rzeczywistości próbują manipulować innymi. Różnica miedzy wyznaczaniem granic w zdrowy sposób a manipulacją jest taka, że gdy wyznaczamy granice nie przejmujemy się rezultatem.” „Niemożliwe jest zbudowanie zdrowego związku z kimś, kto nie ma granic, z kimś, kto nie potrafi komunikować się bezpośrednio i szczerze. Nauka wyznaczania granic to niezbędny krok do przyjaźni z samym sobą. Naszym obowiązkiem jest dbanie o siebie – i bronienie się, gdy jest to niezbędne. Nie można nauczyć się kochać siebie bez przyznania się do siebie – swoich praw i obowiązków jako współtworzyciela swojego życia.”

„Współzależność jest dysfunkcyjnym systemem obronnym, zbudowanym w odpowiedzi na poczucie bycia niekochanym i bezwartościowym. Takie smopoczucie spowodowane jest w znacznej mierze przez fakt, że mieliśmy zranionych, współzależnych rodziców, którzy nie wiedzieli jak kochać samych siebie. Dorastaliśmy w środowiskach, które były emocjonalnie nieszczere, duchowo wrogie i oparte na poczuciu wstydu. Nasz związek ze sobą (oraz wszystkimi częściami naszego ja: emocjami, płcią, duchem itd.) zniekształcił się i wypaczył, abyśmy mogli przetrwać w naszym dysfunkcyjnym środowisku.” „Musimy wyrzucić poczucie winy i osądy z procesów na poziomie osobistym. Niezwykle ważne jest, aby przestać słuchać i dawać władzę naszej wewnętrznej krytyce, która mówi nam, że jesteśmy źli, niestosowni i powinniśmy się wstydzić. Ten głos „Rodzica Krytycznego” w naszej głowie to chorobą, która nas okłamuje… Leczenie jest procesem stopniowym. Celem jest postęp, nie perfekcja. To, czego się uczymy, to Miłość bezwarunkowa. Miłość Bezwarunkowa oznacza brak osądzania i brak wstydu.”

„Głos Rodzica Krytycznego nie pozwala nam się zrelaksować, cieszyć się życiem i kochać siebie. Musimy zdać sobie sprawę, że mamy możliwość wyboru, na czym skupić swój umysł. Możemy świadomie zacząć patrzeć na siebie z perspektywy „świadka”.” „Tylko poprzez uzdrowienie naszego Wewnętrznego Dziecka, naszych wewnętrznych dzieci i przepracowanie ran odniesionych w dzieciństwie, możemy zmienić swoje wzorce zachowań i oczyścić swoje procesy emocjonalne. Możemy uwolnić nasz żal wraz z tłumionym gniewem, wstydem, strachem i bólem z miejsc, gdzie je ukrywaliśmy.”

„Z powodu naszych złamanych serc, ran emocjonalnych i chaotycznych umysłów nasze podświadome programowanie kierowane przez chorobę Współzależności sprawia, że porzucamy samych siebie. Sprawia to, że porzucamy nasze Wewnętrzne Dziecko, a to Wewnętrzne Dziecko jest bramą do naszego Wyższego Ja. Osobą, która najbardziej nas zdradziła, opuściła i skrzywdziła jesteśmy na koniec dnia my sami. Właśnie tak działa emocjonalny system obronny, którym jest Współzależność. Okrzyk bojowy Współzależności to „Pokażę ci – dopadnę siebie.” „Musimy uratować, zaopiekować się i Kochać nasze Wewnętrzne Dziecko i powstrzymać je przed kontrolowaniem naszego życia. Powstrzymać je przed kierowaniem autobusem! Dzieci nie powinny kierować, nie powinno się dawać im kontroli. Nie powinno się też ich krzywdzić i porzucać. Robiliśmy na odwrót. Porzucaliśmy i krzywdziliśmy nasze Wewnętrzne Dzieci. Zamknęliśmy je w ciemnym miejscu wewnątrz siebie. Jednocześnie pozwoliliśmy im prowadzić autobus – pozwoliliśmy, aby urazy z dzieciństwa rządziły naszym życiem.”

„Musimy przyznać się przed sobą jak było i uznać dziecko, którym naprawdę byliśmy, aby móc prawdziwie Kochać osobę, którą jesteśmy. Jedynym sposobem, aby to uczynić jest przyznanie się do przeżyć tego dziecka, uznanie jego uczuć i uwolnienie energii emocjonalnego żalu, którą wciąż nosimy w sobie.” Tłumaczenie tekstu z angielskiego dla www.analizatransakcyjna.pl na podstawie tekstów zaczerpniętych ze strony www.survivingbipolar.com  autorstwa Davida Marianta wraz z cytatami pochodzącymi z książki “Współzależność: taniec zranionych dusz” autorstwa Roberta Burneya, 2010 (P. Pajer)

Współzależność – skrypt międzypokoleniowy, Gloria Noriega (2004)

W Mexico City na próbie 830 kobiet przeprowadzone zostało badanie epidemiologiczne oparte na teorii analizy transakcyjnej. W badaniu tym współzależność jest przedstawiona jako zaburzenie w sferze relacji interpersonalnych, a ściśle rzecz biorąc w udokumentowanych przypadkach rodzin, w których jeden lub więcej członków jest uzależnionych od alkoholu i/lub innych używek. Skrypt współzależności przedstawiono w tym badaniu jako przykład skryptu (indywidualnego, rodzinnego, charakterystycznego dla danej płci i kulturowego), który może być przekazywany z pokolenia na pokolenie (Noriega, 2002).

Skrypty życiowe mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie. Przykłady takiej genealogii skryptu można znaleźć w literaturze poświęconej dorosłym dzieciom alkoholików (DDA) (Kritsberg, 1985). Członkowie rodziny, w której jeden lub więcej członków jest alkoholikami, przestrzegają w życiu pewnych niepisanych reguł, takich jak: „Nie rozmawiaj”, „Nie ufaj” i „Nie czuj” (Black, 1981). Mogą również odgrywać określone „sztywne” role w swojej rodzinie (Wegscheider-Cruse, 1981). Z perspektywy terapii rodzinnej, współzależność, tak jak alkoholizm, jest problemem dotyczącym całych rodzin. To międzypokoleniowe przekazywanie skryptu objawia się u dzieci poprzez bezpośrednie popadnięcie w alkoholizm, lub poprzez współuzależnienie w małżeństwie z osobą uzależnioną od alkoholu lub narkotyków (Brown, 1996).

Kilkadziesiąt lat temu Berne (1972/1972) wyjaśnił, w jaki sposób skrypty mogą być przenoszone z rodziców i dziadków na dzieci. James (1984) zrewidował koncepcje Berne’a dotyczące wpływu dziadków na skrypt, oraz przedstawił nowe obserwacje wielopokoleniowych procesów rodzinnych. Trochę później, Ancelin Shützenberger (1993/1998) z perspektywy psychoanalitycznej i psychodramatycznej śledziła źródła przenoszenia skryptu u Freuda, Dolta, Abrahama, Junga, Boszormenyi-Nagy oraz u Moreno. Ancelin Shützenberger opisała jak Moreno „poruszył skomplikowaną kwestię międzypokoleniowego przekazywania nierozwiązanych konfliktów, nienawiści, zemsty, vendetty, sekretów, „rzeczy, o których się nie mówi”, jak również przedwczesnego zgonu czy wyboru profesji.” (s. 7). Cytuje ona Berne’a: „Człowiek jest obiektem nakazów płynących zarówno ze strony zewnętrznych oczekiwań jak i z wewnętrznych tłumionych powinności… rodzica – matki lub ojca w nas samych.” (s. 29). Ciekawe jest, że w swojej „autorskiej genealogii” Ancelin Shützenberger ani razu nie wspomina o teorii Berne’a dotyczącej przekazywania skryptu. Podobnie dzieje się w Niemczech, gdzie Hellinger (2000/2001) stworzył terapię konstelacji rodzinnych, która jest metodą rozwiązywania problemów międzypokoleniowych; wspomina on jedynie krótko wpływ Berne’a na swoją pracę. Jednym z celów opisywanego badania jest podkreślenie znaczenia teorii skryptu Erica Berne’a (1972/1974), który, we wczesnych latach siedemdziesiątych, wniósł ważny wkład w teorię, która dziś zalicza się do głównych dziedzin psychologii i psychoterapii. Jednoczesne rozwijanie koncepcji przenoszenia międzypokoleniowego przez innych autorów może być zbiegiem okoliczności, zjawiskiem równoległym (synchronicznym), lub przykładem kolejnej koncepcji analizy transakcyjnej przejętej przez inne szkoły.

Pojęcie współzależności zostało wybrane do tego właśnie badania ponieważ reprezentuje ono przykład skryptu przekazywanego u kobiet z pokolenia na pokolenie. Współzależność używana była do opisywania problemów psychologicznych dotykających ludzi mieszkających z alkoholikiem, jednak to badanie, jak i inne przeprowadzone ostatnimi czasy, wyjaśnia współzależność jako wielowymiarowy problem powiązany również z innymi stresującymi doświadczeniami (Fuller i Warner, 2000; Gotham i Sher, 1996; Meyer i Russel, 1998;). Koncepcja współzależności była też badana z punktu widzenia analizy transakcyjnej. Schaeffer (1987), bez używania terminu „współzależność”, wyjaśnił różnicę między miłością a miłością uzależniającą z użyciem koncepcji gier władzy. Weiss i Weiss (1989) zaprezentowali systematyczne terapeutyczne podejście do współzależności oparte na diagnozie dysfunkcji rozwojowych tzw. Dziecka Wewnętrznego. Chang (1996) opisał konsekwencje emocjonalnego znęcania się nad kobietami, włączając w to objawy podobne do tych opisywanych w literaturze dotyczącej współzależności. Wyniki prezentowanego tu badania pokazują istnienie silnego związku między współzależnością i przemocą domową (fizyczną, emocjonalną i seksualną). Należy też podkreślić, że przemoc emocjonalna zawsze towarzyszy przemocy fizycznej i seksualnej.

Współzależność badana była z następujących teoretycznych punktów widzenia: 1. Jako zaburzenie osobowości: Zaproponowana przez Jermaka (1986) do włączenia do Podręcznika diagnostycznego i statystycznego (Diagnostic and Statiscical Manual; DSM-III-R) (American Psychiatric Association, 1993). Propozycją nie została zaakceptowana przez komitet APA z powodu braku potwierdzenia zaprezentowanych badań empirycznych (Cieply, 1995; Miller, 1994; Zeterling, 1999)

2. Jako grupa powszechnych cech osobowości rozwijających się u dorosłych dzieci alkoholików (DDA): Propozycja ta została oparta na obserwacjach klinicznych dokonanych przez terapeutów rodzinnych (Black, 1981; Kritsberg, 1985; Wegscheider-Cruse 1981; Woitltz 1983/1998;). Jednak kolejne badania nie potwierdziły tej hipotezy (Brown, 1996; Havey, Boswell i Romans, 1995;). 3. Jako dysfunkcyjny wzorzec związków oparty na specyficznych zachowaniach (Lyon i Greenberg, 1991; Spann i Fisher, 1990; Williams, Bissel i Sullivan, 1991). Wright i Wright (1990, 1991, 1992, 1995, 1999) potwierdzili ten pogląd po przeprowadzeniu serii badań. Przyrównali oni współzależność do uzależniającej miłości (Norwood, 1985) i opisali (Wright i Wright, 1995, 1999) dwa typy współzależności: endogenną i egzogenną. Pierwsza z nich wynika z podatności niektórych osób na rozwijanie współzależności oraz, gdy mają przypadki alkoholizmu w rodzinie, angażowanie się w związek z osobą nadużywającą alkoholu. Druga jest związana z trwałą reakcją występującą u ludzi, którzy wchodzą w związek z alkoholikiem niezależnie od tego, czy mieli w rodzinie osobę nadużywającą alkoholu, czy też nie.

Moje badanie oparte było na trzeciej z przytoczonych perspektyw; w celu wyjaśnienia wzorców osobowości użyta została teoria skryptu analizy transakcyjnej. Koncepcję współzależności otaczają kontrowersje z dwóch głównych powodów: (1) braku wspólnej definicji współzależności z powodu różnych perspektyw teoretycznych, oraz (2) reakcji niektórych środowisk feministycznych, które widzą współzależność jako etykietę przypinaną kobietom w społeczeństwie zdominowanym przez mężczyzn. Jednakże, zarówno z powodu krytyki, jak i z chęci wypowiedzenia się w obronie tej koncepcji, wielu naukowców kontynuowało badania nad współzależnością, jako sposobem na wytłumaczenie niektórych częstych problemów zdrowotnych dotykających kobiety, które często postrzegane są jako „naturalne”, nawet przez same kobiety.

Dla celów mojego badania współzależność została zdefiniowana jako: zaburzenie w strefie relacji międzyludzkich, charakteryzujące się silna zależnością od problematycznego partnera, okazywaną przez niezadowolenie oraz osobiste cierpienie, kiedy to kobieta skupia swoją uwagę na zaspokajaniu potrzeb partnera i innych ludzi, dyskontując swoje własne potrzeby. Jest to powiązane z mechanizmem wyparcia, niekompletnym rozwojem własnej tożsamości, tłumieniem emocji oraz nastawieniem charakterystycznym dla roli Wybawcy w odniesieniu do innych ludzi. (Noriega, 2002, s. 120). Badanie to pokazuje związek między współzależnością oraz następującymi czynnikami stresującymi:

(1) wczesna strata emocjonalna (śmierć, zaniedbanie, separacja lub rozwód, opuszczenie przez rodziców i/lub choroba chroniczna członka rodziny, wszystkie przez 12 rokiem życia); (2) przemoc domowa w rodzinie (fizyczna, seksualna lub emocjonalna);

(3) alkoholizm w rodzinie (u dziadków, rodziców i rodzeństwa); (4) partner z problemami z alkoholizmem;

(5) agresywny partner (przemoc fizyczna, seksualna lub emocjonalna); oraz (6) uległe zachowanie kobiety stosunku do partnera.

Z perspektywy analizy transakcyjnej na współzależność można patrzeć jak na skrypt. Jest on częstszy u kobiet, włączony w ich osobowość (stan Ja), istnieje też kulturze jako syndrom pasywności (Schiff i in., 1975). Przejawia się jako zachowanie uległe kobiety, która podświadomie skupia się na wypełnieniu swoich potrzeb wynikających ze strat emocjonalnych we wczesnym dzieciństwie. Skrypt ten wymusza nieprzerwaną symbiozę, przez to hamując rozwój własnej tożsamości kobiety. Opiera się on na grze Wybawcy w stosunku do innych i jednoczesnym tłumieniu własnych emocji. Skrypt ten demonstrują następujące „zachowania pasywne” (pasywne, ponieważ unikają rozwiązania problemu współzależności): – zaprzestanie działania (mechanizm zaprzeczania), – zbytnia adaptacja (gra w wybawcę), – agitacja (tłumienie emocji), – niesprawność i przemoc (wewnętrzna objawiająca się chorobami psychosomatycznymi lub zewnętrzna objawiająca się nie ustanawianiem limitów dla agresywnego zachowania innych).

Komunikacja podświadoma gra tu kluczową rolę w przekazywaniu skryptu współzależności z pokolenia na pokolenie. Jednym ze sposobów objawiania się tego przekazu międzypokoleniowego są transakcje przeniesienia, jak w przypadku współzależności endogennej, gdy kobieta angażuje się w związek z partnerem agresywnym i/lub nadużywającym alkoholu i/lub mającym inny poważny problem psychologiczny. W takich okolicznościach kobieta odtwarza sytuacje przeżyte w dzieciństwie w relacjach z partnerem. Przekaz międzypokoleniowy może też mieć miejsce poprzez identyfikację projekcyjną. Często dzieje się tak w przypadku współzależności egzogennej, kiedy kobieta „przejmuje” doświadczenia emocjonalne partnera tak jakby były jej własnymi. Korzystając z teorii skryptu Berne’a (1974/1982) Steiner rozwinął koncepcję skryptów charakterystycznych dla danej płci. Współzależność, objawiająca się jako zachowanie uległe w związku i jest skryptem zarówno kulturowym jak i charakterystycznym w środowisku kobiet. Skrypt, który dominuje u mężczyzn to „machismo” – kult męskości, której głównymi atrybutami są przesadna agresja i nieustępliwość w stosunku do mężczyzn oraz arogancki stosunek do kobiet, traktowanych jako obiekty seksualne. Dla kobiet skrypt ten obejmuje kult kobiecej wrażliwości górującej nad mężczyznami, połączonej z uległością, przez co wartość kobiety jest tym wyższa, im więcej cierpień kobieta owa znosi. Rezultatem tego jest powstanie niezwykle ambiwalentnego stosunku do kobiet, które z jednej strony są czczone jako „święte”, a z drugiej niedoceniane i dyskryminowane (Medina-Mora, 1994).

Delegaci obecni na konferencji ITAA/ALAT/MEXAT (International Transactional Analysis Association/Latin America Association of Transactional Analysis/Mexico y Análisis Transaccional) w Oaxaca, wysłuchali wykładu Mariny Castaneda (2002) na temat machismo w kulturze meksykańskiej; problemu, który jest obecny także w innych krajach. Z perspektywy kulturowej, postrzegam machismo i współzależność jako dwie strony tego samego medalu: innymi słowy, polegają one na społecznej symbiozie, w której jedno jest dopełnieniem drugiego. Współzależność jest problemem związanym z płcią, który negatywnie wpływa na zdrowie psychiczne kobiet w wyniku nierówności w relacjach z płcią przeciwną.

Skrypt współzależności

Należy zaznaczyć nozologiczną różnicę między osobowością zależną zdefiniowaną przez Diagnostyczny i statystyczny podręcznik chorób umysłowych (DSM IV, American Psychiatric Assosiation, 1994) i współzależnością, ponieważ pozornie wydaje się, że mogą one dotyczyć podobnych problemów.

Termin „osobowość zależna” odnosi się do osoby, która zawsze jest zależna od innych z powodu braku wiary w siebie. Natomiast „osoba współzależna” jest tego przeciwieństwem; jest przesadnie odpowiedzialna i robi bardzo wiele dla innych; zawsze stara się być pomocna, organizować i kontrolować życie otaczających ją ludzi. Często rolę tę pełnią najstarsze dzieci, które przejmują kontrolę nad rodziną. „Osoba współzależna” często zamienia się rolami ze swymi ubogimi bądź zdziecinniałymi rodzicami przejmując kontrolę w sytuacji kryzysowej, dyskontując przez to samą siebie (Whitfield, 1991) i budując symbiozę drugiego stopnia (Schiff i in., 1975). Syndrom pasywności opisany przez Schiffów i in., można często zaobserwować właśnie w związkach współzależnych. Zachowania pasywne takie jak nie zaprzestanie działania, zbytnia adaptacja (dostosowanie się), wzburzenie, ubezwłasnowolnienie lub przemoc są tak, jak cztery poziomy dyskontowania w procesie rozwiązywania problemu (istnienie, znaczenie, możliwość zmiany, oraz zdolność do rozwiązania problemu); ich obecność w związkach współzależnych jest nieunikniona. Dlatego też współzależność bywa porównywana do zaburzeń pasywno-agresywnych lub osobowości zależnej; pasywność jest częścią nieprzerwanej symbiozy, jest gotowością do odtworzenia symbiozy w obecnych związkach z innymi ludźmi. Współzależność jest połączeniem czterech typów skryptu: indywidualnego, rodzinnego, charakterystycznego dla płci, oraz kulturowego. Wiadomości skryptu przekazywane są podświadomie między Stanami Ja członków rodziny co odbywa się z pokolenia na pokolenie. Przechodzą one od R1 matki lub ojca (Stan Ja-Rodzic w Stanie Ja-Rodzic matki lub ojca) do R1 dziecka (Stan Ja-Rodzic w stanie Ja-Rodzic dziecka). W ten sposób może odbywać się to przez kilka pokoleń, zaczynając od dziadków, pradziadków, prapradziadków i dalej do dzieci, wnuków, prawnuków praprawnuków, itd.

Przekazywanie skryptu życiowego z pokolenia na pokolenie

W Zasadach terapii grupowej Berne (1966) zdefiniował skrypt życiowy jako „podświadomy plan życiowy” (s. 228). Później, w książce Dzień dobry, i co dalej? (Berne, 1972/1974) podał szerszą definicję: „[Skrypt to] życiowy plan oparty na decyzji podjętej w dzieciństwie, wzmocnionej przez rodziców, usprawiedliwianej przez kolejne wydarzenia i kończący się wybraną alternatywą” (s. 488). W tej samej książce, Berne (s. 83) wyjaśnił proces przekazywania skryptu i zasugerował zadawanie pacjentom następującego pytania w celu uzyskania informacji o odziedziczonych przez nich elementach skryptu: Jak żyli twoi dziadkowie? Berne twierdził, że pacjenci zwykle dawali trzy rodzaje odpowiedzi wyrażające albo dumę ze swoich przodków, bądź idealizację albo rywalizację z przodkami.

Jamek (1984) rozszerzył objaśnienia i teorię Berne’a. Stwierdził on, że odpowiedzi zaacytowane powyżej są sposobami podążania śladami swoich dziadków: „Dzieci używają swoich rodziców jako wzorców a także identyfikują się i rozwijają na wzór dziadków” (s. 22). 1. Duma ze swoich przodków: Wnuki czują się dumne z życia swych dziadków. Podczas opowiadania o dokonaniach swoich przodków, wnuki wyobrażają sobie, że posiadają podobne cechy charakteru.

2. Idealizacja: Wnuki często idealizują dziadków, ponieważ byli oni dla nich bardziej czuli i wrażliwi niż rodzice. James (1984) napisał: „Dla niektórych ludzi relacja z dziadkami była tak ważna, że podświadomie szukali małżonka o cechach charakteru podobnych jak u ich ulubionego dziadka/babci i starali się odtworzyć tę relację w swoim małżeństwie.” (s. 25). 3. Rywalizacja: Może się pojawić kiedy dziecko współzawodniczy z jednym z rodziców, umniejszając jego rolę i porównując go z idealizowanym dziadkiem/babcią.

Berne (1972/1974) opisał też cztery podstawowe sposoby przekazywania skryptów życiowych przez dziadków do następnego pokolenia: (1) w sposób niezróżnicowany

(2) gdy są połączone przez ten sam nakaz (rodzicielski) (3) gdy skrypty różnią się między płciami, oraz

(4) gdy skrypty „przeskakują” pokolenia. 1. Skrypt jest przekazywany w sposób niezróżnicowany gdy dziadkowie traktują wszystkie swoje dzieci w ten sam sposób i każde z nich otrzymuje podobne przesłanie. Może to być babcia mówiąca wszystkim swoim córkom: „Bądźcie ostrożne w stosunku do mężczyzn, wszyscy są tacy sami,” przekazująca przekonanie, oparte na jej doświadczeniach z nielojalnym mężem. Równocześnie , może ona mówić swoim synom: „Uważaj, nie dawaj kobiecie ani całej swojej miłości, ani całych pieniędzy.” Kiedy dzieci te dorastają, powtarzają te same przesłanie swoim dzieciom, podsycając w ten sposób nieufność między płciami i potencjalne konflikty w relacjach partnerskich swoich potomków.

2. Skrypty mogą być połączone tym samym nakazem i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dzieje się tak wtedy, gdy dzieci nie są traktowane jednakowo ze względu na jakieś konkretne cechy. Na przykład, rodzice z niskimi dochodami uaktywniają nakaz „Nie myśl” u swoich córek, poprzez ograniczenie możliwości edukacji tylko do synów. 3. Czasami skrypty różnią się w zależności od płci (potomka). Przykładem może być pewna pacjentka, która była bardzo rozzłoszczona po tym, jak umarła jej siostra. Po przeanalizowaniu jej skryptu okazało cię, że słyszała o tym, jak jej babka popełniła samobójstwo. Dzięki terapii zdała sobie sprawę, że jej ojciec, alkoholik, był ciągle w depresji i całkowicie nie interesował się życiem. Po rozmowie z matką, pacjentka odkryła, że jej siostra zmarła po przedawkowaniu leków antydepresyjnych ojca.

4. Skrypt może też czasem „przeskakiwać” pokolenia. Na przykład babka Jane zawsze mówiła, że jest wdową. Jane poszła na terapię zdezorientowana zachowaniem swojej matki, która odrzuciła ją, gdy dowiedziała się, że Jane jest w ciąży. Chłopak Jane był żonatym mężczyzną. Próbując pomóc Jane, jej babka zawstydzona ujawniła długo skrywany rodzinny sekret: nigdy nie była zamężna, a matka Jane została odrzucona przez jej ojca, który był żonaty. Jane podświadomie wyrażała rodzinny sekret poprzez odtwarzanie skryptu matki.

Transmisja mechanizmów skryptu

Berne (1972/1974) napisał, że „najbardziej skomplikowaną częścią analizy skryptu życiowego w praktyce klinicznej jest prześledzenie wpływu dziadków” (s. 318). Tak jak w przypadku innych skryptów życiowych, skrypt współzależności może być przekazywany z pokolenia na pokolenie. Dzieje się to za sprawą kilku określonych mechanizmów opartych na procesie komunikacji podświadomej. Novellino (1990) cytując Malana, opisuje podświadomą komunikację jako „najprawdopodobniej nieznaczący epizod, towarzyszący innym znaczącym sytuacjom, które pacjent pragnie wyrazić nie zadając sobie z tego sprawy” (s. 171). Novellino twierdzi, że w terapii, te ukryte wiadomości mogą zostać odkodowane przez pacjenta z pomocą interpretacji proponowanych przez psychoterapeutę.

Podświadoma komunikacja pojawia się też w rodzinach. W życiu codziennym, poprzez sygnały werbalne i niewerbalne, rodzice przekazują swoim dzieciom wiadomości odpowiadające sytuacjom z ich własnego doświadczenia, często powiązane ze skryptem rodzinnym. Te ukryte wiadomości zwykle pojawiają się w dorosłym życiu dzieci jako powtarzające się zachowania, lub wzorce związków, które mogą być trudne do zrozumienia. Wiadomości te również mogą być odkodowane w trakcie terapii. Na podstawie moich badań i doświadczenia klinicznego, proponuję cztery główne sposoby rozumienia podświadomej transmisji skryptu z pokolenia na pokolenie: transakcje ukryte, gry psychologiczne, psychodynamika przeniesienia oraz identyfikacja projekcyjna. Analiza tych mechanizmów w relacji klient-terapeuta może być przydatna przy odkodowywaniu ukrytych wiadomości i przerwaniu międzypokoleniowego łańcucha, a co za tym idzie, powstrzymaniu przenoszenia skryptu na następne pokolenie.

1. Transakcje ukryte Według Berne’a (1961), transakcje ukryte pojawiają się jednocześnie na dwóch poziomach: społecznym i psychologicznym. Jego trzecia zasada komunikacji mówi, że zachowanie wynikające z transakcji ukrytej jest określone na poziomie psychologicznym, a nie społecznym. Poprzez takie transakcje wiadomości będące przesłaniem skryptu są przekazywane od rodziców do dzieci, które w końcu odtwarzają ukryte przesłanie psychologiczne. W rodzinach alkoholików często zdarza się, że jedno z dzieci przyjmuje rolę wybawcy w odpowiedzi na niewypowiedziane potrzeby swoich rodziców.

Innym przykładem podświadomego przekazywania skryptu mogą być wstydliwe sytuacje z życia poprzednich pokoleń, które zwykle trzyma się w tajemnicy. Te rodzinne sekrety są często przekazywane niewerbalnie poprzez transakcje ukryte – ton głosu, gesty, nastawienie i wyraz twarzy, czasem także poprzez słowa lub milczenie aprobujące lub dezaprobujące pewne zachowania. Bradshaw (1995) potwierdza, że rodziny są tak chore, jak ich sekrety. Sekrety rodzinne odnoszą się do „nieznanej wiedzy”, czegoś, o czym ludzie wiedzą nie zdając sobie z tego sprawy, ponieważ są pogrążeni w emocjach zakodowanych w komunikacji rodzinnej poprzez transakcje ukryte. Kod rodzinny określa zakres wartości, zalet, obowiązków, odpowiedzialności, długów, win i żalów jako wyuczone reakcje zakorzenione w historii rodzinnej. Sposobem wyrażania tej „wiedzy” jest odgrywanie zachowań z rodzinnego skryptu, jak w przypadku rodzin, w których przez kilka pokoleń z rzędu samotne nastoletnie dziewczyny zachodzą w ciążę.

Skrypty charakterystyczne dla płci, które ukazują sposoby myślenia, odczuwania i zachowania takie jak „machismo” i „współzależność” są też zakodowane w skrypcie kulturowym. Ancelin Schützenberger (1993/1998) przypomniała stwierdzenie Margaret Mead „o rzeczach podstawowych w kulturze i rodzinie się nie mówi. Najważniejsze rzeczy uważa się za pewnik, nigdy nie są jasno określone, każdy sam musi je poznać poprzez drobne wskazówki i komunikaty niewerbalne.” (s. 18). 2. Gry psychologiczne

Berne (1966) zdefiniował grę jako „serię ukrytych transakcji „z haczykiem”, prowadzących do jasno określonej wypłaty” (s. 364). Ancelin Schützenberger (1993/1998) potwierdza, że „wszystkie mechanizmy psychologiczne dotyczące relacji międzyludzkiej są motywowane przez podwójną strukturę, na której są zbudowane: przez manifestowaną (widoczną) strukturę behawioralną i ukrytą strukturę powinności” (s. 27). Jest to dokładnie to samo, co analiza transakcyjna określa mianem gier. Gry zawierają w sobie ukryty przekaz, podświadome pragnienie zrozumienia bądź nadania znaczenia nierozwiązanym sprawom z przeszłości, nawet gdy zamierzenie społecznej transakcji wydaje się być inne. Dla osoby współzależnej typową grą jest „Ja tylko próbuję ci pomóc”. Gra ta jest sposobem na ciągłe powtarzanie skryptu Wybawcy, w celu uniknięcia poczucia winy związanego z „powinnością” bycia odpowiedzialną osobą w chaotycznej sytuacji. Tak jak w każdej innej grze, role w końcu się odwracają, a osoba współzależna czasami zaczyna odgrywać rolę Prześladowcy, co najczęściej kończy się jako gra w roli Ofiary, gdy partnerzy zamieniają się rolami.

3. Psychodynamika przeniesienia W Analizie Transakcyjnej w Psychoterapii (Transactional Analysis In Psychoterapy), Berne (1961) stwierdził, że „skrypt należy do dziedziny związanej z przeniesieniem” (s. 116). Moiso (1961) określa związek z przeniesieniem jako „związek, w którym pacjent, w celu ponownego doświadczenia relacji rodzic-dziecko lub innej prymitywnej relacji dokonuje projekcji swoich własnych Rodzicielskich stanów Ja na terapeutę.” (s. 194) Przeniesienie nie ogranicza się do relacji psychoterapeutycznych. Pojawia się ono także w innych bliskich związkach, w których tworzą się silne więzy psychologiczne, na przykład w przypadku par. Związek z przeniesieniem zawiera w sobie określony psychologiczny ton związany z pierwszymi relacjami psychodynamicznymi przeżywanymi z rodzicami w dzieciństwie. W ten sposób, poprzez serię związków z przeniesieniem, historie rodzinne są powtarzane z pokolenia a pokolenie.

3. Identyfikacja projekcyjna Identyfikacja projekcyjna jest mechanizmem obronnym opisanym przez Melanie Klein (1968/1994). Laplanche i Pontalis (1968/1987) zdefiniowali ją jako mechanizm tłumaczony przez fantazje, w których dana osoba wciela się, całkowicie lub częściowo, w obiekt (inną osobę traktowaną jak obiekt) w celu jej skrzywdzenia, zawładnięcia nią lub kontrolowania (s. 189). Poprzez ten proces jedna osoba dokonuje projekcji swoich nieprzyjemnych lub nieakceptowanych uczuć na drugą, wywołując przez to u niej odczuwanie tych samych nieprzyjemnych lub nieakceptowanych uczuć. W rezultacie, ta pierwsza osoba może winić lub niedoceniać tej drugiej. Mechanizm ten często pojawia się w związkach współzależnych bez świadomości stron w nim uczestniczących. Funkcjonuje on podobnie jak przenoszenie niektórych wirusów w przypadku chorób wenerycznych, gdzie nosiciel nie zauważa symptomów, a para uświadamia sobie istnienie choroby dopiero po zarażeniu obojga.

Clarkson (1993), cytując Hinshelwooda, opisuje identyfikację projekcyjną jako „złożony stan kliniczny typu interpersonalnego: jedna osoba wypiera się swoich uczuć i manipuluje drugą tak, by zaczęła ich doświadczać zamiast niej” (s. 180). Na podstawie rezultatów transakcji ukrytych, Cornway i Clarkson (1987) opisali rolę poziomu psychologicznego w komunikacji. Zasugerowali, że ukryte wiadomości mogą mieć siłę sugestii hipnotycznych, jeśli stan Ja-Dorosły danej osoby jest nieaktywny. Przykładem takiego procesu może być kobieta, która stale wybiera partnerów, którzy po jakimś czasie zmieniają swoje czułe zachowanie, tak jak jej ojciec, gdy była dzieckiem. Inny przykład stanowi kobieta, która ciągle angażuje się w związki z mężczyznami, którzy po jakimś czasie zaczynają sprawiać problemy. Chore (1994, s.465) używał prac Melanie Klein do wyjaśnienia roli zrozumienia identyfikacji projekcyjnej w psychoterapii osób z zaburzeniami rozwojowymi. Opisał ten mechanizm jako proces interaktywny w relacji matka-dziecko, gdzie matka dokonuje projekcji podświadomych informacji na dziecko.

Identyfikacja projekcyjna zdaje się być główną drogą transmisji skryptów z rodziców na dzieci, jest też związana z wszystkimi innymi mechanizmami opisywanymi wcześniej: transakcjami ukrytymi, grami i związkami z przeniesieniem. Funkcjonuje ona jak wehikuł transportujący tłumione uczucia przez pokolenia. Dotyczy to zwłaszcza uczuć związanych z przemocą w rodzinie, zaniedbaniem lub porzuceniem. Proces ten często wiąże się z poczuciem wstydu, a Bradshaw (1988) potwierdza, że tłumiony wstyd jest warunkiem koniecznym do zaistnienia zjawiska współzależności. Erskine (1994) definiuje wstyd jako „proces samoobronny służący uniknięciu afektów wynikających z upokorzenia i wrażliwości na stratę kontaktu w związku z drugą osobą” (s. 90). Odnosząc się do długotrwałej dyskusji nad znaczeniem wstydu Hyams (1994) pisze: „Wstyd jest uczuciem pojawiającym się głęboko w ciele, umyśle i duszy, związanym z przemocą fizyczną i psychiczną i brakiem więzi uczuciowych we wczesnym dzieciństwie” (s. 256).

English (1969) opisuje grę „gorący ziemniak” w celu wyjaśnienia procesu przekazywania Episkryptu naprzód i wstecz (back and forth). Episkrypt to przenoszenie skryptu harmatycznego (indywidualnego, rodzinnego, społecznego lub kulturowego) z jednej osoby na drugą. Jest to proces, który może zawierać w sobie mechanizm obronny identyfikacji projekcyjnej.

Opis badania

Opisywane tu badanie zostało podzielone na dwie fazy. Pierwsza z nich obejmowała tworzenie i uwiarygodnienie Instrumentu Współzależności (ICOD) dla meksykańskich kobiet (Noriega i Ramos, 2002). Był to test złożony z 30 pytań z odpowiedziami od 0 (brak) do 3 (dużo). Wartość statystyki Kappa 0,8409 pokazywała wysoki stopień zgodności między diagnozą postawioną przez dwóch psychoterapeutów i wynikami testu. Jeśli chodzi o wiarygodność kryteriów zewnętrznych, zidentyfikowano następujące wartości: czułość (sensitivity) 76% i swoistość (specificity) 69,05%. Poprzedzające statystyki otrzymano w celu ustalenia wyniku, który identyfikowałby prawdopodobne i nieprawdopodobne przypadki współzależności. Dla identyfikacji przypadków współzależności w związkach ustalono limit w wysokości 32 i więcej (dla bardziej szczegółowego opisu metodologii badań proszę zapoznać się z pracą Noriega i Ramos, 2002). W analizie danych składowych zastosowano rotację varimax, czego wynikiem były cztery czynniki zgodne z wymiarami pojęciowymi, które obserwowałam w swojej praktyce: (1) mechanizm wyparcia (dyskontowanie), (2) niekompletny rozwój osobowości (nierozwiązana symbioza drugiego stopnia), (3) tłumienie emocji (nakazy: „Nie istniej”, „Nie czuj”, „Nie myśl”, „Nie bądź dzieckiem”) oraz (4) orientacja Wybawcy (rola Wybawcy w grach psychologicznych). Test na spójność wewnętrzną tego instrumentu wykazał współczynnik rzetelności Alfa Cronbacha wynoszący 0,9201, co świadczy o wysokiej spójności wewnętrznej.

Druga faza badania została przeprowadzona na próbie kobiet (N=830), które uczęszczały na konsultacje pierwszego stopnia w centrum zdrowia w Mexico City (Noriega,2002). Częstotliwość występowania współzależności uzyskano poprzez przekrojowe badanie epidemiologiczne. Dalsze badania przeprowadzano z użyciem ilorazu szans (odds ratio – OR), jako miary związku miedzy następującymi czynnikami (czynnikami ryzyka) w stosunku do współzależności: (1) straty emocjonalne z wczesnego dzieciństwa, (2) córka jako pierwsze dziecko, (3) historia przemocy w rodzinie, (4) alkoholizm u rodzeństwa, rodziców i dziadków; (5) parter uzależniony lub nadużywający alkoholu, (6) przemoc seksualna, fizyczna i emocjonalna analizowana dla dwóch zmiennych odnoszących się do przemocy (historia przemocy w rodzinie i agresywny partner) oraz (7) kulturowe skrypty charakterystyczne dla płci podzielone na skrypty kobiece (pozytywne) i skrypty uległości (negatywne).

Wyniki

Dane demograficzne wykazały, że kobiety biorące udział w badaniu miały średnio 31 lat, podczas gdy ich partnerzy 34,42. Kobiety były zamężne lub mieszkały z partnerem średnio 10,15 lat i miały średnio 2,13 dzieci. Jest to technika epidemiologiczna, która pozwala na uniknięcie pomyłek i oszacowanie interakcji zmiennych z dużą wydajnością statystyczną. Z analizy wyżej wymienionych czynników ryzyka w stosunku do współzależności otrzymano następujące rezultaty: straty emocjonalne z wczesnego dzieciństwa (iloraz szans=2,6); historia przemocy emocjonalnej (iloraz szans=2,3); ojciec z problemem alkoholowym (iloraz szans=1,9); uzależnienie od alkoholu u partnera (iloraz szans=4,7); przemoc fizyczna ze strony partnera (iloraz szans=4,2); skrypt uległości (iloraz szans=7,6) oraz analfabetyzm kobiety (iloraz szans=3,7). Edukacja na poziomie ukończonej szkoły średniej lub wyższym stanowiła dla kobiet czynnik ochronny (iloraz szans=0,544). Odkryto też istnienie korelacji (powiązania) między „skryptami uległości” a pozostałymi zmiennymi w badaniu. Zaobserwowano, że znaczna większość kobiet ze skryptem uległości doświadczyła też straty we wczesnym dzieciństwie (70,4%); stanowiło to znacznie większy odsetek niż u kobiet bez takiego skryptu (59,2%). Korelacja między zmiennymi dotyczącymi alkoholu i skryptem uległości jest również interesująca. Okazało się, że kobiety ze skryptem uległości miały ojców z problemem alkoholowym częściej (68,6%) niż te bez takiego skryptu (61,7%). Co więcej, kobiety uległe częściej posiadały partnerów, którzy nadużywali alkoholu, lub prawdopodobnie byli od niego uzależnieni (51,2%) w porównaniu z kobietami, które nie były uległe (38,8%).

Co się tyczy zmiennych niezależnych odnoszących się do problemów przemocy, więcej kobiet posiadających partnera ze skłonnością do przemocy (85,9%) znaleziono w grupie kobiet uległych niż w grupie bez takiego skryptu (74,1%). Podobnie więcej było doniesień o przemocy emocjonalnej wśród kobiet uległych (32,7%) niż u tych bez takiego skryptu (19,7%). W związku z tą korelacją w grupie uległej można było zaobserwować, że prawie połowę stanowiły przypadki kobiet współzależnych (47,8%), co stanowiło znacznie większy procent niż w grupie kobiet nieuległych (10,0%).

Dyskusja Wyników

Dane uzyskane w powyższej analizie ukazują pilną potrzebę dalszych badań nad problemem współzależności. Zaburzenie to wiąże się ze skryptem kulturowym i wzmacnia nierówności między płciami. Dotyczy ono zarówno mężczyzn jak i kobiet ponieważ uniemożliwia zawieranie zdrowych związków partnerskich. Powyższe badanie jest pierwszą próbą stworzenia naukowej linii (grupy ludzi kontynuujących badania konkretnego obiektu) dla badania współzależności w Mexico City. Jego wyniki wykazują, ze jedna na cztery kobiety jest dotknięta problemem współzależności, co jest niepokojące biorąc pod uwagę fakt, że problem ten nie został jeszcze uznany za zaburzenie psychiczne. Teoria analizy transakcyjnej okazała się być przydatnym narzędziem w zrozumieniu psychodynamiki współzależności. Teoretyczne koncepcje Berne’a dotyczące skryptów, transmisji skryptu, gier, stanów Ja i transakcji zostały uznane przez środowisko naukowe w Meksyku jako sposób dogłębnego i pragmatycznego zrozumienia rozwoju osobowości i związków międzyludzkich.

Epidemiologiczny plan badania wymagał, aby zmienne zostały rygorystycznie wyselekcjonowane i kontrolowane w celu uzyskania twardych danych ilościowych. Po zakończeni pierwszego etapu badania zgromadzono znaczące dane w celu zaprezentowania międzypokoleniowej transmisji skryptu współzależności: 43% kobiet zidentyfikowanych jako współzależne miało dziadków z problemem alkoholowym. Stanowiło to o 1,3 (iloraz szans) większe prawdopodobieństwo wystąpienia współzależności niż u kobiet, których dziadkowie nie mieli takiego problemu. Jednak z drugiej strony plan badania uniemożliwiał dogłębną analizę historii rodzinnych kobiet biorących w nim udział. Mimo to zaobserwowano dowody na nadużywanie alkoholu u dziadków i pradziadków kobiet, które uzyskały w badaniu przesiewowym ponad 30 punktów. Dlatego w przyszłych badaniach poświęconych transmisji skryptu z rodziców i dziadków na dzieci polecałabym plan badania ilościowego, które obejmowałoby szczegółowe rozmowy, wywiad zogniskowany i mniejszą próbę. Jak wspomniano wcześniej, historia alkoholizmu w rodzinie była zmienną wykorzystywaną do badania transmisji skryptu współzależności z pokolenia na pokolenie, ze współzależnością jako obiektem badania. Dane uzyskane w tym badaniu pokazały, że kobiety, których ojciec nadużywał alkoholu miały dwa razy większe (iloraz szans=1,9) ryzyko rozwinięcia współzależności niż te, które nie miały ojca alkoholika. Interesujące jest również to, że 76,8% kobiet z ojcem alkoholikiem miało również dziadka, który nadużywał alkoholu. Zmienne dotyczące dziadków nie wykazywały jednak znaczących wyników w analizie wielowymiarowej. Może to być spowodowane brakiem obiektywizmu ze względu na braki w pamięci badanych kobiet lub niewłaściwą kompozycją tekstu w formularzach, które uniemożliwiły zebranie wystarczająco szczegółowych danych.

Jak pokazało badanie wyższy czynnik ryzyka wystąpienia współzależności był „kobiecym skryptem uległości”. Wyniki analizy wielowymiarowej wykazały, że kobiety z tradycyjnym kobiecym skryptem negatywnym są obarczone 7,6 razy większym ryzykiem wystąpienia współzależności niż te, u których takie programowanie rodzicielskie nie występowało. Ta zmienna korelowała również z pozostałymi czynnikami ryzyka. Wyniki te są ważne, gdyż podważają popularny pogląd, że „bycie kobietą” samo w sobie jest czynnikiem ryzyka dla współzależności. Zmienna „tradycyjny kobiecy skrypt pozytywny” nie wykazywała żadnego znaczącego ryzyka, co dowodzi, że prawdziwym problemem związanym z współzależnością jest kulturowy kobiecy skrypt negatywny, który prowadzi do odgrywania przez kobiety uległej roli w społeczeństwie. Strata we wczesnym dzieciństwie – taka jak śmierć, separacja, porzucenie lub zaniedbanie przez rodziców oraz chroniczna choroba bliskiego krewnego – okazała się być czynnikiem ryzyka dla współzależności, której prawdopodobieństwo było 2,6 razy większe niż u kobiet, które nie doświadczyły takiej straty.

Zmienna „pierworodna córka” badana była w celu sprawdzenia, czy istnieje związek między kolejnością narodzin, współzależnością i nakazem „Nie bądź dzieckiem”. Otrzymane wyniki analizy wielowymiarowej nie były znaczące dla zmiennej pierwszego dziecka, jednak kwestionariusze całej próby kobiet współzależnych wykazały 3,8 razy większe ryzyko występowania zachowań związanych z tym nakazem (iloraz szans=3,8). Znaczy to, że kobiety współzależne w dzieciństwie musiały „szybko dorosnąć”, co oznaczało zamianę ról z jednym lub obojgiem rodziców. Prowadzi to do zmian w normalnym rozwoju dziecka, które mogą dotyczyć, nie tylko pierwszego, ale każdego dziecka w rodzinie. Kobiety posiadające partnerów alkoholików, w przeciwieństwie do partnerów nadużywających alkoholu, wykazywały 4,7 razy większe ryzyko współzależności niż te, które nie miały partnera alkoholika. Interesujący jest sposób, w jaki dane te zbiegają się z typami partnerów opisanymi przez członków grup Anonimowych Alkoholików (Grupy Rodzinne Al-Anon są wspólnotą krewnych i przyjaciół alkoholików – przyp. tłum.).

Kobiety z historią przemocy emocjonalnej w rodzinie wykazywały 2,6 razy większe ryzyko wystąpienia współzależności niż te, które nie doświadczały przemocy w dzieciństwie. Należy zauważyć, że zmienne dotyczące historii przemocy fizycznej i seksualnej nie prowadziły do znaczących wyników w analizie wielowymiarowej. Wyjaśnia to związek między tymi trzema rodzajami przemocy, w których przemoc psychiczna jest zawsze obecna i przez to nadaje im jeszcze większą wagę. Kobiety z partnerem ze skłonnością do przemocy – zarówno seksualnej (iloraz szans=4,3) jak i fizycznej (iloraz szans=3,6) – wykazywały większe ryzyko wystąpienia współzależności. W tych przypadkach przemoc emocjonalna była nieznacząca; może to wyjaśniać dlaczego dorośli są mniej wrażliwi na przemoc psychiczną niż dzieci. Należy jednak głębiej zbadać tę kwestię, ponieważ inne badania dowodzą występowania poważnych zaburzeń u kobiet doświadczających przemocy emocjonalnej (Chang, 1996).

Analiza zmiennych demograficznych pokazała, że „kobiety niepiśmienne” – nie potrafiące czytać i pisać – wykazywały 3,7 razy większe ryzyko wystąpienia współzależności. Zmienna „wykształcenie” odnosząca się do kobiet, które ukończyły co najmniej szkołę średnią, wskazywała na czynnik ochronny (0,544). Dane te potwierdzają, ze brak wykształcenia powoduje większą wrażliwość na przemoc; sugeruje to także, że edukacja jest ważnym czynnikiem w zapobieganiu współzależności.

Wnioski

Współzależność nie jest problemem związanym tylko z alkoholizmem. Współzależność to dysfunkcja związków międzyludzkich związana też z innymi czynnikami stresowymi. Współzależność jest skryptem indywidualnym, rodzinnym, społecznym i kulturowym, który dotyka głównie kobiety i jest stale przekazywany z rodziców na dzieci. Badanie opisywane w tym artykule potwierdza potrzebę głębszego zbadania zjawiska współzależności w Meksyku oraz współpracy z organizacjami z innych krajów prowadzącymi badania nad tym zagadnieniem. Mam nadzieję, że społeczność naukowa będzie kontynuować badania nad współzależnością, która jest zaburzeniem psychicznym, które, pomimo powodowanych przez nie szkód, jest uważane za „normalne” w wielu rodzinach i wśród wielu społeczności, a nawet przez wiele cierpiących na nie kobiet.

Dr Gloria Noriega Gayol ma stopień TSTA w dziedzinie klinicznej (Uczący i Nadzorujący Analityk Transakcyjny w praktyce klinicznej), jest dyrektorką Instituto Mexicano de Analisis Transactional (IMAT) w Mexico City. Jest również byłym prezesem ITAA (Międzynarodowego Stowarzyszenia Analizy Transakcyjnej). W 2008 roku Gloria otrzymała doroczną Nagodę im. Erica Berne za niniejszy artykuł opisujący mechanizmy przekazywania skryptów międzypokoleniowych.

* Tłumaczenie dla www.analizatransakcyjna.pl  za zgodą Glorii Noriegi, kwiecień 2010 (P. Pajer)

Dyskontowanie (discounting), Ken Mellor i Eric Shiff (1975)

Dyskontowanie to w języku analizy transakcyjnej świadome ignorowanie dostępnych informacji umożliwiających rozwiązanie danego problemu z którym boryka się czowiek. Od czasów publikacji Aarona i Jacqui Schiff „Pasywność” (1) pojawiło się kilka istotnych faktów które zmieniy znaczenie i sposób konfrontacji postrzegania zjawiska dyskontowania w psychoterapii. Celem niniejszego artykułu jest zaprezentowanie tych faktów.

Osoba dyskontująca wierzy lub postępuje tak, jak gdyby niektóre aspekty jej samej, innych ludzi, bądź rzeczywistości były mniej znaczące niż pokazuje rzeczywistość. Wpływ tych rzeczywostości jest umniejszany, zwykle celowo, aby utrzymać znajomy układ odniesienia, aby prowadzić gry, aby przedłużać postępowanie w ramach skryptu życiowego, oraz aby próbować wymusić lub podtrzymać relacje symbiotyczne z innymi osobami.

Dyskontowanie jest mechanizmem wewnętrznym, który rozpoznaje się po sygnałach transakcyjnych i behawioralnych, takich jak: cztery zachowania pasywne, ukryta natura transakcji w grach i/lub odgrywanie jednej z trzech pozycji w Trójkącie Karpmana (2).

Sygnaly transakcyjne i behawioralne są zewnętrznymi przejawami dyskontowania; są z nim powiązane, lecz same jako takie nie są dyskontowaniem. To rozróżnienie momiędzy zewnętrznymi przejawami a dyskontowaniem jako takim jest ważne w psychoterapii.

Terapia dyskontowania obejmuje cztery główne kroki. Rozpoczyna się od przejawów zewnętrznych manifestacji dyskontowania, a następnie przechodzi do wewnętrznych procesów związanych z dyskontowaniem. Proces terapii kończy się integracją obydwu częsci.

Po pierwsze należy pomóc klientowi zidentyfikować transakcje i zachowania wynikające z dyskontowania. Skupiamy się tu na przejawach zewnętrznych. Po drugie, pomagamy klientowi zidentyfikować obszary, typy i sposoby dyskontowania. Tutaj skupiamy się na tym, co dzieje się w głowie pacjenta. Trzeci krok ma na celu uświadomienie pacjentowi tego, co sam inwestuje w podtrzymywanie procesu dyskontowania, aby mógł przekierować tę inwestycję na inne tory i uświadomić sobie co tak naprawdę robi. Na tym etapie pracy skupiamy się na wnętrzu oraz motywacji danej osoby do używania mechanizmu dyskontowania. Ostatnim krokiem wspólnej pracy jest inwestycja w praktykowanie zachowania nie-dyskontującego i osiągniecie pozytywnego wzmocnienia plynącego z konsekwencji tego zachowania.

W praktyce kroki te są podejmowane mniej więcej w takiej wlaśnie kolejności i wydaje się, że jest ona istotna. Jednakże terapia jako taka pociąga za sobą skupianie większej uwagi kolejno na poszczególnych krokach niż na ścisłym przestrzeganiu ich kolejności. Związane jest to z częstą potrzebą cofnięcia się lub przejścia dalej co jest konieczne w miarę jak pogłębia się świadomość klienta i w miarę jak zmienia on swoje zachowania.

OBSZARY, TYPY I SPOSOBY DYSKONTOWANIA W Instytucie Cathexis zidentyfikowaliśmy trzy obszary, w ramach których ludzie dyskontują, trzy typy dyskontowania, i cztery sposoby dyskontowania odnoszące się do każdego typu.

Dyskontowanie może pojawiać się w trzech obszarach: w aspekcie siebie samego, innych lub realnej sytuacji. Ściślej rzecz ujmując osoba może dyskontować: (a) swoje własne uczucia, jasność postrzegania, myśli lub czyny; (b) uczucia, jasność postrzegania, myśli lub czyny innych ludzi; (c) lub niektóre czynniki sytuacji zaistniałej w otaczającej ją rzeczywistości. Przykłady każdego z nich podane są w tabelach 1, 2 i 3.

Trzy typy dyskontowania to: dyskontowanie bodźców, problemów lub opcji. Każde z nich może być dyskontowane na cztery różne sposoby: istnienia, znaczenia, możliwości zmiany oraz osobistych zdolności ludzi w odniesieniu do powyższych typów.  

Tabela 1

  Bodźce. Każdy bodziec wewnętrzny – taki jak uczucia czy postrzeganie – lub bodziec zewnętrzny – taki jak oznaka cierpienia innej osoby – może być dyskontowany.

Mogą być one dyskontowane na cztery sposoby: 1. Osoba może dyskontować istnienie bodźców jako takich. Nie jest ich świadoma. 2. Dyskontowane jest także znaczenie bodźców. Osoba jest świadoma ich istnienia, jednak źle interpretuje ich znaczenie dla siebie, innych bądź sytuacji. 3. Dyskontować można też zmienność bodźców. Osoba jest świadoma bodźców, rozumie ich znaczenie, ale postrzega je jako niezmienne (stale). 4. Dyskontowana jest też zdolność danej osoby do różnych reakcji na dany bodziec.

Będąc świadoma bodźców, ich znaczenia oraz ich zmienności, może ona dyskontować swoją zdolność do zmiany bodźca. Przykłady podano Tabeli 1.

Dyskontowany bodziec jest blisko związany ze świadomością osoby, z tym co myśli ona na temat świadomości oraz tym, co z tą świadomością robi.

Tabela 2

Problemy: Ludzie definiują problemy używając informacji (bodźców) dotyczących ich samych, innych i sytuacji. Dlatego też, jeśli dyskontują oni jakikolwiek bodziec istotny dla definicji problemu prawdopodobnie będą też dyskontować problem lub jakiś jego aspekt. Istnieje więc związek między dyskontowaniem bodźców i dyskontowaniem problemów.

Istnieją cztery sposoby dyskontowania problemów: Istnienie problemu jest całkowicie dyskontowane. Dostępne informacje (bodźce) nie są wykorzystywane lub są wykorzystywane niewłaściwie do zdefiniowania problemu.

1. Dyskontowane jest znacznie problemu. Problem jest identyfikowany, jednak jego znaczenie dla danej osoby, innych lub sytuacji jest błędnie zdefiniowane. 2. Dyskontowana jest możliwość rozwiązania problemu. Zidentyfikowawszy problem i jego znaczenie, osoba uważa, że nikt nie może z nim nic zrobić.

3. Dyskontowana jest w końcu zdolność danej osoby do rozwiązania problemu. Istnieje problem, jest on znaczący, może być rozwiązany, ale nie przeze mnie, jego lub ją. 4. Używanie przez ludzi świadomości w definiowaniu problemów, obmyślaniu ich rozwiązań i swoich wyobrażeniach na temat tego, co oni lub inni mogą zrobić w celu rozwiązania problemu – wszystko to może być dyskontowane. Przykłady podano w tabeli 2.

Opcje. Opcje są istotne w rozwiązywaniu problemów; mogą też być znaczące same w sobie. Kiedy są powiązane z rozwiązaniami problemów, na identyfikację opcji będą wpływać zarówno użyte informacje (bodźce), jak i sposób zdefiniowania problemu. Dyskontowanie bodźców istotnych dla definicji problemu – lub dyskontowanie problemu w jakikolwiek sposób prawdopodobnie doprowadzi do któregoś ze sposobów dyskontowania opcji. Dlatego, w danej sytuacji lub w zdarzeniu, dyskontowanie bodźców, problemów i opcji następuje jednocześnie. Cztery sposoby dyskontowania opcji to:

1. Całkowicie dyskontowanie istnienia jakichkolwiek opcji. Ludzie uważają, że nie ma innych sposobów myślenia, odczuwania, postrzegania lub działania niż te, których są już świadomi.

2. Dyskontowane jest znacznie opcji w procesie rozwiązania problemów lub osiągania celów. Osoba jest świadoma istnienia opcji, jednak dyskontuje ich znaczenie dla niej samej, jej problemu lub celu. 3. Dyskontowana jest wykonalność opcji. Osoba jest świadoma opcji i ich znaczenia, jednak dyskontuje ich wykonalność z pozycji: „Nikt nie może dokonać takiego wyboru.”

4. Dyskontowana jest zdolność osoby do wykonania danej opcji. Opcje istnieją, są znaczące i wykonalne, lecz nie dla mnie lub innych. Dyskontowanie opcji wpływa na sposób myślenia o rozwiązaniach problemów, na osiągnięcie celów, oraz na działania, które czlowiek lub inni ludzie mogą podjąć w odniesieniu do wlasnych problemów i celów. Przykłady takiego dyskontowania podane są w tabeli 3.

Tabela 3

HIERARCHIA DYSKONTOWANIA Każdy z typów dyskontowania może czasami być głównym punktem, na którym skupia się terapia. Jednakże, w Instytucie Cathexis, skupiamy się zwykle na wszystkich trzech, ponieważ są one blisko powiązane. Tabela 4 podsumowuje te trzy typy i sposoby dyskontowania podkreślając trzy ważne hierarchiczne powiązania między nimi.

Pierwsza jest pionowa hierarchia dyskontowania (pionowa strzałka w tabeli): dla każdego typu przedstawionego w tabeli, dyskontowanie na któryś z możliwych sposobów na ogół pociąga za sobą dyskontowanie na wszystkie możliwe sposoby umieszczone w tabeli poniżej. Na przykład jeśli dyskontuje się Znaczenie czegoś, także Możliwość Zmiany oraz Umiejętności Osobiste będą podlegać dalszemu dyskontowaniu.

Druga hierarchia jest pozioma (pozioma strzałka). W ramach konkretnego sposobu wymienionego w tabeli, dyskontowanie jednego typu pociąga za sobą dyskontowanie wszystkich typów na prawo od niego. Dzieje się to ponieważ bodźce mają większe znaczenie niż problemy, a Problemy i Bodźce mają większe znaczenie niż Opcje. Problemów nie można zidentyfikować i rozwiązać, jeśli dyskontowany jest niezbędny Bodziec, a Opcje, które rozwiązałby problem nie mogą zostać zdefiniowane lub przeprowadzone, chyba że Problemy zostały odpowiednio zdefiniowane i odpowiednio włączono Bodźce niezbędne dla zdefiniowania problemu. Trzecia hierarchia jest ukośna (ukośne strzałki). Dyskontowanie któregoś punktu w tabeli pociąga za sobą dyskontowanie sposobu poniżej w typie na lewo, a na sposób zapisany powyżej w typie na prawo od niego. Istnieje pewna równoznaczność między dyskontowaniem ukośnym.

Zwykle dziala ono w następujący sposób: po pierwsze, jeśli znaczenie Bodźca jest dyskontowane nie zostanie on zdefiniowany jako Problem ani też zawarty w definicji Problemu. Jeśli dyskontowany jest Problem to znaczenie pewnych Bodźców również musi być dyskontowane. Na przykład, matka, która ignoruje płaczące dziecko (dyskontuje Problem), dyskontuje płacz (Bodziec), lub jego Znaczenie.

Po drugie, jeśli Bodziec jest postrzegany jako stały, wpływa to na definicję problemu powiązaną z jego Znaczeniem. Gdy dyskontowana jest Zmienność Bodźców, Opcje są bez znaczenia. Z drugiej strony, kiedy opcje są dyskontowane, znaczenie problemu jest dyskontowane przynajmniej do takiego stopnia, w którym nie postrzega się Problemu jako znaczący na tyle, aby szukać Opcji rozwiązań, a Możliwość Zmiany jest również dyskontowana. Na przykład, matka, która odpowiada na płacz dziecka mówiąc „to nic takiego, ono zawsze płacze o tej samej porze dnia” (dyskontowanie Znaczenia Problemu), nie szuka żadnego powodu codziennego płaczu dziecka (dyskontuje Zmienność Bodźca) i nie bierze pod uwagę innych sposobów postępowania (dyskontowanie Opcji). Po trzecie, gdy dyskontowana jest Zdolność ludzi Do Różnych Reakcji, wydaje się, że niczego nie można rozwiązać (chyba, że przez przypadek), więc dyskontowane są też Rozwiązania Problemu , a przez to też Znaczenie Opcji, które mogą pomóc w jego rozwiązaniu. Natomiast osoba, która często dyskontuje Znaczenie Opcji z pozycji „o co tu wlaściwie chodzi?” będzie dyskontować Rozwiązanie i Zdolność ludzi Do Zmiany. W końcu ludzie, którzy dyskontują Zdolność Innych Do Rozwiązywania Problemów dyskontują to, że istnieją realne Opcje (które są wykonalne), a jeśli dana osoba dyskontuje Istnienie Wykonalnych Opcji dla siebie bądź dla innych, jej zdolność do Rozwiązywania Problemów jest również dyskontowana.

U dzieci pochodzących z rodzin, w których często pojawiało się dyskontowanie obszarów z górnego lewego rogu tabeli, pojawiało się także stosunkowo dużo zachowań patologicznych.

TERAPIA Mając świadomość istnienia ukośnych zależności pokazanych w tabeli 4, można zaplanować interwencję terapeutyczną tak, aby nie trafiała na linię lub powyżej. Jeśli dyskontowanie nie pojawia się powyżej ukośnej linii, prawdopodobnie sama interwencja również będzie dyskontowana. Nacisk terapii powinien przesuwać się od lewego górnego do prawego dolnego rogu tabeli.

Fazy terapii są zaznaczone literami „T” w tabeli 4. Każda faza obejmuje różne, choć powiązane ze sobą elementy.

Elementy Terapii. T1, świadomość (wewnętrzna, zewnętrzna); T2, znaczenie świadomości, definicja problemu; T3, świadomość zmiany, zdefiniowanie znaczenia problemu, definicja opcji; T4, świadomość osobistej zmiany, zdefiniowanie rozwiązań problemów, zdefiniowanie istotnych działań opcji; T5, świadomość zdolności osobistych, wybór wykonalnych opcji; T6, świadomość zdolności do działania.

Stopniowo przechodzi się od świadomości, poprzez różne aspekty myślenia o świadomości, do zachowań z nią związanych. Potencjalnym elementem przewijającym się przez całą terapią może być wykorzystanie zaburzeń w obszarze myśli pacjenta (3). Ważne jest także rozróżnienie między dwoma różnymi przyczynami dyskontowania. Pierwsza to inwestycja czlowieka w prowadzenie gier psychologicznych i przedłużanie funkcjonowania skryptu. Zdarza się jednak też, że dyskontują także ludzie, którzy nie posiadają informacji lub doświadczenia niezbędnego do zdefiniowania |naczenia, poznania Możliwości Zmiany lub Potencjału do Zmiany – Własnego i Innych. Podanie informacji lub konstruowania sytuacji dostarczających niezbędnego doświadczenia zwykle wystarcza w tych sytuacjach. W przypadku sytuacji opartych na skrypcie życiowym potrzeba znacznie więcej.  

 Tabela 4. Typy, sposoby i hierarchie dyskontowania

PRZYKŁADOWA TERAPIA DOT. DYSKONTOWANIA Mary, lat 25, nie odczuwała gniewu, choć często bywała brutalna w stosunku do innych (dyskontowanie: istnienie bodźca) i nie była świadoma złości u innych (dyskontowanie: istnienie bodźca). Pierwsza faza (T1) terapii polegała na pomocy Mary w uzyskaniu przez Mary kontaktu z tym znaczącym bodźcem. Pokazywano jej zdjęcia zagniewanych ludzi i kazano przyjmować gniewną postawę, podczas gdy ona sama wyrażala slowami, że jest zła. Te i inne programy postępowania pomogły jej zacząć odczuwać złość i być świadomą tego, kiedy inni są zagniewani.

Następną fazą (T2) była praca nad znaczeniem gniewu – jej własnego gniewu i gniewu innych ludzi. W miarę rozwoju sytuacji, rozważano powody gniewu i definiowano problemy powstające z powodu braku umiejętności rozpoznawania gniewu u niej samej i u innych. Używano np. stwierdzeń typu: „Ludzie denerwują się z wielu powodów i jeśli znasz te powody możesz coś z nimi zrobić.” Prowadzi to do następnej fazy (T3). Skupiała się ona na tym jak ludzkie uczucia zmieniają się w różnych sytuacjach, jak zmienia to charakter (Znaczenie) gniewu (Problemu) dla Mary i innych, oraz jakie są Opcje (np. rozmowa zamiast przemocy) poradzenia sobie z gniewem w różnych sytuacjach.

Następna faza (T4) skupiała się na Zdolności ludzi Do Zmiany Ich Reakcji na złość z uwzględnieniem Rozwiązywania Problemów z użyciem wielu różnych (znaczących) powiązanych z nimi Opcji. Na tym etapie Mary była w stanie odczuwać złość, zaczynała identyfikować powody swojej złości i rozpoznawać istotne opcje. Brzmialo to mniej więcej tak: „Jeśli powiem mu, że jestem zła, może przestać być dla mnie niemiły.” Mary nauczyła się wreszcie radzić sobie ze swoim gniewem (ludzie mogą Rozwiązywać Problemy), chociaż wciąż polegała na motywującej ją energii innych ludzi.

W kolejnej fazie (T5) dowiedziała się, że Opcje Radzenia Sobie z gniewem, które poznała Są Wykonalne. Mówienie o powodach swojej złości i robienie czegoś efektywnego znaczyło, że ona i inni przestawali odczuwać złość. Ostatnia faza (T6) zakończyła się gdy Mary z własnej inicjatywy podejmowała działania w celu poradzenia sobie ze swoim gniewem, lub gniewem, który wywołała u innych. Nie dyskontowała już swoich Zdolności do wprowadzenia realnych Opcji dzialania w życie.  

STRESZCZENIE Dyskontowanie można skategoryzować w ramach trzech obszarów (ja sam, inni i sytuacja), trzech typów (bodźce, problemy oraz opcje), z których każdy może być dyskontowany na cztery sposoby (istnienie, znaczenie, możliwość zmiany i zdolności osobiste).

Jako całość, kategoryzacja ta pokazuje trzy hierarchie, umożliwiające pacjentowi i terapeucie pracę w określonej kolejności i terapię bez dyskontowania samej terapii.

Ken Mellor jest Uczącym Członkiem ITAA oraz Dyrektorem w Instytucie Cathexis w Alamo a Kalifornii. Eric Shiff jest Uczącym Członkiem ITAA oraz doktorantem w Kalifornia School of Professional Psychology w Los Angeles, USA.

* Tłumaczenie dla www.analizatransakcyjna.pl za zgodą Kena Mellora, maj 2010 (P. Pajer) 1. Schiff A., Shiff J.; „Passivity,” Trans. An. J. 1:1 Styczeń 1971, s.71 2. Karman, S. „Fairy tales and Script Drama Analysis” (Bajki i analiza Skryptu) Trans. An. Bull. &:26. kwiecień 1968, s. 39 3. Parker P. „Summer Conference Procedings. Part 1: Development of the Adult,” Trans An. Bull. 9:36, październik 1970, s. 136

Nagroda im. Erica Berene’a za model Trójkąta Dramatycznego, Stephen Karpman (1973)

Przemówienie to zostało wygłoszone na dziesiątej Konferencji ITAA w San Francisco, w sierpniu 1973 r., podczas uroczystości otrzymania przez Stephena Karpmana nagrody im. Erica Berne za artykuł opublikowany w 1968 r. w Dzienniku Analizy Transakcyjnej (Transactional Analysis Journal) pt. „Bajki i analiza skryptu dramatycznego” (wersja polska tego artykułu znajduje się w sekcji Psychoterapia). W artykule tym Karpman po raz pierwszy przedstawił swoją oryginalną koncepcję Trójkąta Dramatycznego. W przemówieniu autor modelu dzieli się swoimi wspomnieniami z okresu, gdy udało mu się powiązać własne obserwacje i spostrzeżenia dotyczące otaczającej rzeczywistości i stworzyć model, który obecnie znajduje zastosowanie w praktycznie każdej dziedzinie życia opartej na komunikacji międzyludzkiej.

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do otrzymania przeze mnie tej nagrody. W szczególności chciałbym podziękować Ericowi Berne, którego troska i rady nadały kształt mojej pracy, członkom Seminarium Analizy Transakcyjnej w San Francisco, dzięki którym poczułem, że to co robię jest ważne, oraz ludziom z ITAA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Analizy Transakcyjnej) za pozytywne głaski, które otrzymałem od nich za trójkąt dramatyczny. Dziękuję także tym, którzy przekonywali mnie, że mój trójkąt jest naprawdę dobry, i że trzy kręgi i trójkąt były wszystkim, czego potrzebowali, aby leczyć pacjentów. Dziękuję ludziom, którzy zaczęli nazywać go Trójkątem Karpmana – nie mam pojęcia jak to się wszystko stało, ale to, co zaszło, to też były dla mnie pozytywne głaski. Dziekuję także tym wszystkim, którzy obecnie korzystają z modelu Trójkąta, a o których ja sam nigdy nie słyszałem. Chciałbym wam wszystkim bardzo podziękować.

Zgodnie z tradycją, laureat nagrody przedstawia historię powstania swojego pomysłu. Dla mnie pomysł modelu Trójkąta był kontynuacją kilku innych pomysłów. W obecnej formie Trójkąta Dramatycznego używałem przez kilka lat pracując w moich grupach terapeutycznych. Nie opisywałem go w jakiś szczególny sposób, ani nie zdawałem sobie sprawy, że może mieć on jakiekolwiek znaczenie dla kogoś spoza tych grup.

Przeglądałem ostatnio moje pierwsze notatki dotyczące trójkąta ze stycznia 1965 r. Rysowałem wtedy różne kółka i inne symbole, próbując rozgryźć sposoby, w jakie rozgrywający mógłby przechytrzyć pomocnika obrońcy podczas meczu footbolu amerykańskiego. Znalazłem wtedy pierwszy, oryginalny diagram, który przedstawiał się następująco:

Rys 1

Dla tych, którzy nie znają znaczenia liter, Trójkąt przedstawia: Rozgrywającego (QB – ang. quarterback) w jednym rogu, Biegacza (RB – ang. running back) w drugim rogu, Pomocnika obrońcy (DHB – ang. defensive halfback) w trzecim rogu.

Wypracowałem system zer, plusów i minusów opisujący sposoby wykiwania obrońcy tak, aby spodziewał się konkretnego rozegrania, a następnie wykonanie innego. Była to seria udawanych biegów i prawdziwych podań, udawanych podań i prawdziwych biegów itd.

Jeden z pierwszych diagramów, który wykorzystywał w większym stopniu podstawowe role w drużynie footbolowej wyglądał następująco:

Rys 2

Widać tutaj pierwsze role charakterystyczne dla późniejszych ról w Trójkącie Dramatycznym: D to Głupek (ang. dummy), P to Prześladowca (presecutor) + podwójne linie oznaczały oszustwo, V oznaczało Ofiarę (victim), T oznaczało oszusta (trickster).

Po narysowaniu tego mogelu siedziałem nad nim jeszcze trochę i wpasowałem w niego podstawowe role ze skryptużyciowego. Próbowałem rozpracować proces pisania scenariuszy telewizyjnych po prostu przez przypisywanie symboli ról poszczególnym osobom, a następnie przenosząc akcję i role do miejsc wziętych z życia. Miałem już wtedy jasność, że to będzie trójkąt. Pewnego razu wpadłem na pomysł, aby kupić sobie dwanaście drewnianych trójkątów do kul bilardowych, napisać P (presecutor – oprawca), R (rescuer – wybawca) i V (victim – ofiara) w każdym rogu, i obracać je przypadkowo na rzędach drewnianych kołków, np. cztery rzędy kołków dla czterech aktów opowieści. Wynik początkowy wyznaczałby to, co dana postać odgrywałaby w następnej scenie.

Miałem też inny pomysł, aby rzucać kostki do gry na planszę, na której zaznaczone byłyby różne sytuacje i miejsca, takie jak „odchodzenie od” i „podchodzenie do” danej postaci. Na ściankach kostki wypisane byłyby nazwy postaci, takie jak: oprawca, głupek, oszust, wybawca itd. Dramat pociąga za sobą zmiany zarówno ról jak i miejsc, w których wydarzenia mają miejsce. Diagram Miejsc (lokalizacji) został przedstawiony w artykule „Bajki i analiza skryptu dramatycznego”, w którym pojawił się Trójkąt Dramatyczny.

Później pracowałem nad następnym pomysłem, gdzie rysowałem na papierze rzędy kwadratów, tak jak na papierze milimetrowym, a następnie wypełniałem je bardziej skomplikowanymi symbolami, które poprzednio wypracowałem. Alfa wyznaczało właściwy początek, haczyk oznaczał kontynuację, „X” reprezentował zamianę, omega była symbolem zakończenia akcji, itd.

Brzmi to skomplikowanie, ale byłem w stanie usiąść i narysować coś, z czego można było potem stworzyć pewną historię. To był pierwszy raz, kiedy „X” pojawił się jako symbol oznaczający zmianę i jest on obecnie używany we Wzorze na Grę Psychologiczną. Artykuł „Bajki i analiza skryptu dramatycznego”, który opublikowany został w kwietniu 1968 r. był rozszerzeniem mojej pracy nad koncepcją skryptu dramatycznego. W tym czasie na seminariach w San Francisco pracowaliśmy nad teorią skryptu pod kierownictwem Claude’a Steinera. Wtedy właśnie zauważyłem, że w jego matrycy nakazu nie było miejsca na fabułę skryptu. Pracowałem więc dalej nad swoją koncepcją skryptu dramatycznego, a swój artykuł o analizie bajek napisałem, aby zaprezentować myślenie dotyczące analizy fabuły (sekwencji wydarzeń) w skrypcie. W latach 1966-1967 moja praca nad skryptem dramatycznym wraz z pacjentami dotyczyła w szczególności bajek i zamian poszczególnych elementów skryptu w ich życiu, a nie nakazów. Zacząłem pisać swój artykuł po tym jak zobaczyłem filmDolina Lalek„, w którym występowały wszelkie rodzaje zamian elementów skryptu. W filmie jak w życiu; ktoś wyjeżdża z Nowego Jorku do Paryża, następnie przenosi się do Los Angeles, najpierw czuje się tam dobrze, a a potem źle itd. Film ten był tym ostatnim elementem układanki, którego potrzebowałem, żeby zacząć pisać.

Widziałem ten film w czasie, gdy Eric mówił sporo o bajkach, ponieważ pisał o nich wtedy w swojej książce „Dzień dobry i co dalej”. Było to w 1967 r. Pracowałem bardzo ciężko przez cały miesiąc żeby dotrzymać terminu oddania pracy. Wysłałem wstępną wersję artykułu Ericowi do przejrzenia. Ludzie, którzy znają Erica wiedzą, co zrobił z taką wersją. Natychmiast została mi ona odesłana, a on sam powiedział mi przez telefon: „Ludzie będą cytować cię przez następne dwieście lat, więc mógłbyś zrobić sobie przysługę i zacytować dobrze siebie samego za pierwszym razem”. Termin oddania artykułu był już wtedy przekroczony, a ja nie chciałem czekać następnych trzech miesięcy, ponieważ włożyłem w to sporo pracy, napisałem więc drugą wersję i odesłałem mu ją, a on ją opublikował. Od tamtej pory koncepcja Trójkąta Dramatycznego rozprzestrzeniła się w sposób dla mnie zadziwiający i wkrótce zacząłem z tego powodu otrzymywać wiele pochwał na konferencjach analizy transakcyjnej. Po tym sukcesie nie zaprzestałem zbierania informacji na temat ulepszania mogelu. Istniejący model wyjaśniał jednak koncepcję dynamiki zmian ról samodzielnie. Z czasem model Trójkąta stał się używany jako trójkąt do gry a jego kształt uprościł się i sprowadził do zwykłego trójkąta ze strzałkami, które dodano w miarę używania modelu. Z czasem wypracowałem też kilka uproszczeń i wyjaśnień dot. koncepcji Trójkąta. W przypadku Analizy Strukturalnej pokazujemy, że gdy ktoś już jest w trójkącie to odgrywa wówczas (on i wszyscy pozostali) wszystkie role jednocześnie. Dla Analizy Transakcyjnej na trójkąt nałożone są strzałki transakcyjne, a dla analizy gier na trójkąt nałożone są zakrzywione strzałki po bokach wskazujące na zamianę.

Rys 3

Dla ludzi zainteresowanych procesem twórczym pozwolę sobie podzielić się obserwacją, że przyszło mi to wszystko do głowy jednocześnie, jak prądy w rzece schodzące się nagle w jeden główny nurt. Te prądy były zapoczątkowane czterema najważniejszymi zainteresowaniami w moim życiu, które spotykały się w jednym miejscu. Pierwszą pasją było moje zainteresowanie sportem, któremu poświęcam do dziś dużo czasu.

Drugą sferą zainteresowań była fascynacja dramatem, pisaniem skeczy, graniem w sztukach, przygotowywaniem planu, tworzeniem i graniem w filmach. Właściwie to zacząłem próbować analizować skrypty dramatyczne dziesięć lat wcześniej, w Londynie, po wielokrotnym obejrzeniu filmu „Wichrowe Wzgórza”.

Moją trzecią pasją była sztuka. Malowałem i moje prace były wystawiane w galeriach i muzeach przez ponad piętnaście lat. Trójkąt, zanim nadany został mu ostateczny kształt obowiązujący do dzisiaj, był więc właściwie wynikiem rysowania wielu wariacji diagramu podstawowego. Było tego około dwudziestu lub trzydziestu różnych wersji, zanim doszedłem do tej właściwej. Pamiętam jak porównywałem diagramy do chemii organicznej. Drugi diagram wyglądał dla laika jak chemiczna molekuła, jeśli obserwator nie wiedziałby, co znaczają symbole.

W końcu moją czwartą pasją była wynalazczość. Pamiętam, że moją pierwszą decyzją skryptową z okresu, gdy miałem jakieś osiem czy dziewięć lat, było zostanie wynalazcą, a moim bohaterem był Edison, później zastąpiony przez Erica Berne’a. Kończąc to przemówienie w duchu nagrody naukowej imienia Erica, chciałbym zachęcić cudowne Dzieci (stany Ja-Dziecko) każdego z członków ITAA, do tego, aby spisywały swoje pomysły tak jak ja, a na pewno wynikną z tego dobre rzeczy. Dziękuję Wam raz jeszcze.

Dr Karpman jest Honorowym Członkiem, Nauczycielem oraz Przesem Seminarium Erica Berne’a w San Francisco, USA (w 1972 r.) * Tłumaczenie dla www.analizatransakcyjna.pl za zgodą S. Karpmana, sierpień 2007 (P. Pajer)

Odchodząc od teorii wpływu interakcji interpersonalnych na uczestnictwo niewerbalne, Eric Berne (1970)

Wykład ten był jego ostatnim wystąpieniem publicznym. Wygłosił go 29 czerwca 1970 roku na dorocznej konferencji Towarzystwa Psychoterapii Grupowej Golden Gate w USA. Wystąpił tam jako mówca wygłaszający przemówienie otwierające konferencję.

Dzisiaj mam zamiar mówić bardzo poważnie. To będzie przemowa z rodzaju „ja wam pokaże”. Dwa lata temu, gdy zastanawiałem się nad tytułem tego przemówienia, miałem jakie-takie pojęcie o tym co chciałem powiedzieć, ale większość z tego już zapomniałem, więc będę po prostu mówił to, co mi przyjdzie do głowy.

Problem polega na tym, że mimo wszystko w szpitalach stanowych jest nadal pół miliona, lub nawet milion pacjentów. Istnieje więc olbrzymie zapotrzebowanie na usługi psychiatryczne, dzięki czemu mamy obecnie milion zmienionych w warzywa pacjentów biorących fenotiazynę, i szacuje się, że kolejnych 120 milionów ludzi potrzebuje psychoterapii. Największy problem polega na tym jak zamierzamy leczyć pacjentów i o tym właśnie zamierzam dziś mówić. Mam też kilka pytań, takich jak: jak wielu wyleczonych pacjentów znacie osobiście? Czy kiedykolwiek wyleczyliście młodocianego przestępcę przy pomocy psychoterapii? Ilu z nich udało się wyleczyć? Czy kiedykolwiek leczyliście schizofrenika, a jeśli nie, to czemu nie?

Mam dziś zamiar mówić o tym, że psychoterapeuci, podobnie jak gracze w pokera, dzielą się na zwycięzców i przegranych. Jeśli otrzymałeś zgodę swoich rodziców na to, aby być zwycięzcą możesz leczyć pacjentów. Jeśli nie jesteś psychiatrą, możesz być chirurgiem, lub innym lekarzem. Być może powodem, dla którego ludzie wybierają psychiatrię jest to, że nie wymaga się od nich wiele poza organizowaniem zebrań, na których wyjaśniają, dlaczego nie mogą zbyt wiele zrobić. Analogia do pokera polega na tym, że po trzech rozdaniach można rozróżnić, który z graczy jest zwycięzcą, a który przegranym. Widać to po sposobie, w jaki reagują oni na to co się dzieje. Uważam, że podobnie pacjent, po około trzech godzinach jest w stanie rozróżnić, który terapeuta jest zwycięzcą, a który przegranym. A ponieważ większość pacjentów tak naprawdę nie chce wyzdrowieć, bardzo prawdopodobne jest, że pozostaną przy przegranych, jeśli jednak chcą wyzdrowieć mogą znaleźć zwycięzcę. Spróbuję opowiedzieć o tym, jak ludzie robią z siebie przegranych, szczególnie w przypadku nauk społecznych, w których daje się zaobserwować wyjątkowy opór przeciwko temu, aby cokolwiek wiedzieć. Jedyną rzeczą, jakiej nie można powiedzieć na jakimkolwiek spotkaniu dotyczącym nauk społecznych jest to, że naprawdę coś wiesz, ponieważ reakcją na to nie będzie: „powiedz nam, co wiesz”, ale: „pokażemy ci, że tak naprawdę nic nie wiesz”, co jest niespotykane w przypadku żadnej innej dyscypliny naukowej.

Tytuł tej przemowy to miał być taki dowcip, jak mogliście się już domyślić. Jeśli się nie domyśliliście, wasze szczęście, że jesteście tutaj. „Odchodząc od teorii wpływu interakcji interpersonalnych na uczestnictwo niewerbalne” – myślę, że zrozumieliście wszystko, z wyjątkiem słowa „odchodząc”. Postanowiliśmy, że wyrzucimy „w kierunku” i wstawimy „odchodząc”, tak dla zabawy. Jest wiele publikacji, których tytuły zaczynają się „w kierunku”, i zawsze kiedy tak jest, ludzie zastanawiają się, kiedy w końcu „podążając w danym kierunku” będą mogli dotrzeć do celu. A gdy zapytacie autorów tych publikacji, kiedy w końcu zamierzają dotrzeć do celu, odpowiedzą: „No cóż, nie wiemy jak tam dotrzeć, nie wiemy nawet dokąd zmierzamy.” Hmm…, ja uważam, że prawdziwi ludzie wiedzą dokąd zmierzają. Przykładem może być tu pilot samolotu. Pewnego razu wsiadłem na pokład samolotu, i usłyszałem z głośników pilota mówiącego: „Ten lot zmierza w kierunku Nowego Jorku”. Powiedziałem wtedy: „Wypuście mnie stąd, ja chcę polecieć do Nowego Jorku”. Kiedy indziej, gdy leżałem w szpitalu, gdzie miałem mieć usunięte migdałki, chirurg powiedział: „Mam zamiar podjąć kroki w kierunku usunięcia panu migdałków”. Oznacza to innymi słowy, że prawdziwi ludzie nie mówią „w kierunku”. Mówią „Tam zmierzam, i to mam zamiar osiągnąć”. To rozwiązuje problem wyrażeń „w kierunku” i „odchodząc”, i możliwe, że „odchodząc” jest nawet lepsze. Przynajmniej jeśli od czegoś odejdziesz możesz spojrzeć na to bardziej wyraźnie. Co do teorii; teoria może być jedną z dwóch rzeczy. To świetny pomysł „jak”; jeśli pozwolicie użyję tu konkretnego przykładu organizacji Rand Corporation. Ktoś tam właśnie siada przed komputerem albo jakąś bardzo skomplikowaną maszyną liczącą i tworzy teorię dotyczącą ludzkiego zachowania. Całkiem możliwe jest, że dzieje się to bez spoglądania na człowieka. Teoria  może być też prawdziwą teorią wynikająca z doświadczenia. Twoja teoria będzie tym lepsza, im więcej pacjentów spotykasz, lub im więcej godzin spędzasz z pacjentami a mniej przed komputerem.

Następne bardzo modne słowo to “wpływ”. Każdy chce wywierać wpływ. Dla mnie wpływ nie jest tylko głuchym łomotem. Bum! Bum! To jest właśnie to, co powinniście robić ze swoimi pacjentami, a nie tylko głucho łomotać. Wyrażenie „interakcje interpersonalne” jest dla mnie zwykle wyznacznikiem głupoty. Po prostu nie widzę sensu używania tego wyrażenia. Oznacza ono dla mnie coś wręcz przeciwnego: interakcje bezosobowe albo aberracje interpersonalne. Tak właściwie jest to rodzaj błędnego koła, ponieważ znaczy ono: „jeśli będziesz używać wielu mądrych słów, nie musisz dokładnie orientować się w sytuacji, bo to i tak brzmi dobrze.” Oczywiście ja mam w zwyczaju proponowanie użycia terminu „transakcja”. Wartość terminu „transakcja” polega na tym, że jesteś zaangażowany w to, o czym mówisz i że dzielisz się tym z innymi ludźmi. Gdy używasz pojecia „interakcja” mówisz innymi słowy coś w rodzaju „nie wiem, jak tylko zmierzam w tym kierunku”. Transakcja znaczy: „Przynajmniej dotarłem do pierwszego etapu. Wiem, że jeżeli ludzie rozmawiają ze sobą i dzielą się „czymś” to jest to powód, dla którego ze sobą rozmawiają.” Fundamentalne pytanie w psychologii społecznej to: Dlaczego ludzie ze sobą rozmawiają? W większości przypadków interakcja oznacza brak akcji. Ludzie, którzy rzeczywiście zamierzają coś zrobić nie używają słów takich jak „interakcja”. Przypomina mi to mój stary kawał o tym, jak diagnozuje się pacjentów w przeciętnej klinice: osoba, która ma mniej inicjatywy niż psychoterapeuta jest zwana pasywną i zależną. Osoba, która ma więcej inicjatywy niż psychoterapeuta jest zwana socjopatą.

Słowo ”niewerbalne” jest oczywiście również bardzo modne. Osobiście zastanawia mnie to, że jest ono używane jako rodzaj szyboletu. Wielu ludzi robi różne rzeczy ze swymi twarzami i ciałami, jednak kiedy nazwiemy te rzeczy niewerbalnymi, zaczyna to brzmieć nieco sztucznie. Równocześnie ludzie nie rozumieją też przekazu werbalnego. Ciągle jest jeszcze wiele do zrobienia na polu aktywności werbalnej, wiec nie zniechęcajcie się, jeśli nie zgadzacie się z całym tym niewerbalnym tłumem. „Uczestnictwo” zwykle oznacza mówienie na swój własny sposób. Natrafiłem kiedyś na bardzo interesujący przykład dotyczący „uczestnictwa”. Pewnego ranka czułem się wyjątkowo dobrze i wszedłem do pokoju terapii grupowej, w którym ktoś ułożył jeden na drugim kilka taboretów. Zamiast obchodzić je naokoło przeskoczyłem nad stolikami, co bardzo rozśmieszyło pacjentów. Podobało się to zarówno mnie samemu jak i im. Nieco później, w trakcie sesji, pewien pacjent powiedział: „Nie mam żadnych uczuć. Nigdy się nie złoszczę”. Człowiek ten przechodził przez wiele rodzajów grup terapeutycznych, więc po chwili powiedziałem: „Cóż, wyglądasz jakbyś czuł się teraz całkiem dobrze. Czy to nie uczucie?” Pacjent był tym naprawdę zaskoczony, ponieważ nigdy nie przyszło mu na myśl, że dobre samopoczucie też było uczuciem. Jest to więc jeden z problemów dotyczących „uczestnictwa”. Inną bardzo interesującą rzeczą jest to, że śmiech nie jest uważany za wyrażanie uczucia. W pewnych częściach Europy, zapóźnionych o jakieś dwadzieścia czy trzydzieści lat, jedyną rzeczą, która liczy się w grupach terapeutycznych jest złość. Jeśli odwiedziesz jedno z ich wielkich miast, możesz zobaczyć dlaczego wszyscy są tacy wściekli na siebie nawzajem. Jeśli na spotkaniu grupy wszyscy śmieją się przez całą godzinę terapeuta wychodzi z niego przygnębiony i stwierdza: „Nikt nie wyrażał żadnych uczuć. To było złe spotkanie. Dobre spotkanie jest wtedy, kiedy ktoś wyraża złość”.

Pewnego razu odwiedziłem pewną klinikę, w której na zebraniu pracowników po spotkaniu grupowym wszyscy mówili: „Ojej, to było naprawde dobre spotkanie grupowe.” Wszyscy byli zgodni co do tego z wyjątkiem jednej pielęgniarki, która wyglądała na przybitą. Spytałem ją zaraz: „Nie sądzisz, że to było dobre spotkanie?” Odpowiedziała, że nie, wiec spytałem dlaczego. Odpowiedziała: „Cóż, właśnie przeniosłam się tu ze służby medycznej, gdzie standard to zalożenie, że stan pacjentów powinien się poprawiać. Nie rozumiem dlaczego tutaj nazywają to dobrym spotkaniem, skoro niczyj stan się nie poprawił”. Uważam, że była to bardzo dobra obserwacja, ale oczywiście pielegniarka wygłaszająca „taką opinię” zostałaby natychmiast zaatakowana przez wszystkich innych uczestników spotkania, co sprawiłoby, że szybko zaczęłaby myśleć tak jak oni. Odpowiednio rozgrywany, przez ludzi grających na poważnie, poker jest jedną z niewielu prawdziwie egzystencjalnych sytuacji istniejących we współczesnym świecie. Oto, co rozumiem poprzez słowo „egzystencjalny”; każdy jest zdany tylko na siebie. Nikt nie będzie ci współczuł. Jesteś w pełni odpowiedzialny za to, co robisz. Jeśli już umieściłeś pieniądze w puli, nie ma odwrotu. Nie możesz winić nikogo innego. Musisz ponieść wszystkie konsekwencje. Nie możesz się od tego wykręcić. Nie możesz wymigać się od bycia albo zwycięzcą albo przegranym. Liczy się tylko to ile pieniędzy wyniesiesz w kieszeni, i tylko to określa, czy jesteś zwycięzcą czy przegranym. Nikt nie musi zwoływać na ten temat konferencji. To właśnie jest egzystencjalne i myślę, że właśnie dlatego ludzie to lubią i się temu poświęcają.

Następną rzeczą jest to, że nie dostaje się żadnych stypendiów, żeby grać w pokera. Stypendia są przydatne w naukach fizycznych, gdzie, jeśli chce się zbudować akcelerator, trzeba wybrać się do sklepu ze sprzętem i potrzebuje na to trochę pieniędzy. W przypadku nauk behawioralnych stypendium jest zwykle czymś, co dostajesz kiedy nie wiesz co robisz. Jeśli wiesz co robisz, zwykle nie potrzebujesz na to pieniędzy. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego ludzie potrzebują pieniędzy na badania, jeśli nie muszą kupować żadnego sprzętu np. komputera, ponieważ nie rozumiem również, do czego można używać go w naukach społecznych, gdzie mamy do czynienia z kilkoma przypadkami, z którymi możemy sobie poradzić sami, bez zawracania sobie głowy komputerem. Tak więc, w pewnym sensie, terapia powinna przypominać partię pokera. Innymi słowy, liczy się wynik. Jesteś odpowiedzialny za to, co mówisz. Nie możesz się wykręcić i wypłakiwać przed kimś na zebraniach personelu. Ponieważ terapia przypomina pokera, posiada ona pewna unikalne cechy. Na przykład, jeśli jesteś typem bezpośrednim terapeuty, wtedy wszystkie twoje karty są odkryte, podczas gdy pacjent jest w sytuacji uprzywilejowanej i może pozostawić przynajmniej jedną ze swoich kart zakrytą. Oczywiście to ty jesteś profesjonalistą a on amatorem, dlatego też pacjent może mieć tę przewagę.

Następną cechą terapii jest to, że to pacjent zawsze ma jokera. Innymi słowy, nie ważne jak dobrze wam idzie, jak dobrze się rozumiecie, pacjent zawsze może zrobić coś, by pomieszać ci szyki, a ty nic nie możesz na to poradzić. Możesz mieć najpiękniejszą sytuację terapeutyczną na świecie, a wystarczy tylko, że pacjent sięgnie do kieszeni i może to wszystko zniszczyć. W pokerze nie ma żadnego „zmierzania w kierunku”. Albo wygrywasz, albo przegrywasz. Twoja teoria musi być oparta na praktyce. Teorie kawiarniane, tak jak i teoria rytmiczna, nie działają w pokerze. Naprawdę nie ma w tym żadnego rytmu. Musisz pilnować każdej ręki. Ponadto, w pokerze nikt nie mówi na koniec dnia: „Odbyliśmy dziś miłą interakcję interpersonalna, czyż nie?” Mówi się raczej: „Cóż, to była dobra gra” – nie używa się wielosylabowych wyrazów. Co więcej, w pokerze ważny jest przekaz niewerbalny. Wiele w grze zależy od poznania innych graczy i tego, co robią. Staram się tu powiedzieć, że mądre słowa ukrywają prawdę o tym, co dzieje się między ludźmi.

Skoro jesteśmy już przy pokerze, pozwólcie, że pomówię o nim trochę dłużej. Jak wygrywa się w pokerze: po pierwsze, zależy to od umiejętności, a nie od szczęścia przy rozdaniu, i jeśli przegrasz, to nie z powodu braku szczęścia, lecz umiejętności. Skoro przegrałeś rozdanie, to znaczy, że nie powinieneś w nie wchodzić. Są to więc czyste umiejętności. Na tej samej zasadzie odbywa się to w psychoterapii. Jeśli terapia nie wychodzi, to znaczy, że nie powinieneś był w nią wchodzić, lub poczekać trochę dłużej albo zrobić coś co powinno być zrobione. Duża część terapii nie daje się wytłumaczyć naukowo i uważa się ją za kwestię zależną od szczęścia. Tak jak ludzie organizujący tak zwane grupy spotkań. To co powiem może zranić wasze uczucia. Nie rozumiem grup spotkań. Są czysto empiryczne. Nikt tak naprawdę nie wie co robi. Nikt nie ofiaruje się, że cokolwiek zrobi i i tak otrzymujemy dobre efekty. Ma to duże zastosowanie w terapii. Z grubsza biorąc, większość terapii grupowej w tym kraju, przez większość rozumiem 51%, mogłoby być z równym powodzeniem prowadzona przez doświadczonego harcmistrza. Wszyscy jesteśmy bardzo wykształceni, ale wykorzystujemy naszą wiedzę w mniejszym stopniu niż dobry harcmistrz wykorzystuje swoje umiejętności pracy w grupie. Jeśli więc zadajemy sobie trud skończenia tych wszystkich szkół powinniśmy używać naszej wiedzy i nie liczyć na szczęście albo na to, że samo bycie ze sobą w pokoju ma zbawienny wpływ na ludzi, tak jak w grupach spotkań. Przywodzi mi to na myśl inną nazwę dla grup spotkań – grupy wrażliwości. Według mojej definicji grupa wrażliwości to taka grupa, w której wrażliwi ludzie ranią swoje uczucia i nie jestem pewien, czy jest to dla nich dobre.

Następną cechą pokera jest to, że musisz wiedzieć, po co w niego grasz. Grasz po to, żeby wygrać pieniądze i tylko po to. A jeśli nie grasz po to, żeby wygrać pieniądze nie będziesz miał z tego żadnej przyjemności ani ty, ani ci, z którymi grasz. Musisz też wiedzieć parę innych rzeczy. Musisz znać zasady gry. Musisz wiedzieć jakie są stawki. Musisz to wiedzieć również w terapii. Inna analogia jest taka, że w pokerze możesz zawsze poznać przegranego po pierwszych trzech rozdaniach, ponieważ zawsze mówi „powinienem”, „gdyby tylko” albo „chcę zobaczyć następną kartę”. „Chcę zobaczyć następną kartę” to zebranie personelu. Innymi słowy, „Jeśli zrobiłbym to inaczej, lub gdybym się tego trzymał, co by się stało?” Kiedy pacjent rezygnuje, idziesz na zebranie personelu żeby dowiedzieć się dlaczego zrezygnował, co jest jak oglądanie następnej karty, a inni powiedzą ci, co powinieneś był zrobić, chociaż oni też tego nie wiedzą, więc jest to tylko wzajemne wymienianie miłych słówek. Chciałbym wspomnieć tu kilka rozmów, jakie ostatnio przeprowadziłem. Rozmawiałem z pewnym bardzo dobrze wykształconym terapeutą na temat jednego pacjenta. Z jakichś powodów terapeuci zawsze chcą rozmawiać o pacjencie, kiedy pojawia się coś do obgadania. Otóż okazało się, że on przyjmował żonę pięć razy w tygodniu, a ja raz w tygodniu przyjmowałem męża, więc chciał przeprowadzić długą rozmowę. Powiedziałem wtedy: „Cóż, mąż wygląda mi trochę na paranoika, a ja obawiam się leczyć paranoików, ponieważ z mojego doświadczenia, kiedy są już prawie wyleczeni często pojawiają się u nich bardzo poważne schorzenia fizyczne, jak pęknięty wrzód, cukrzyca albo choroba wieńcowa.” Kiedy mówię o prawie wyleczonym paranoiku mam na myśli takiego, który rozmawiał o swoich fantazjach analno-sadystycznych.

Co do słowa „sadystyczny”. Sadystyczny to taki, u którego zadawanie cierpienia wywołuje erekcję – to jest sadyzm. Masochistyczny to taki, który doznaje seksualnej przyjemności, gdy zadaje mu się cierpienie. Czasami jednak ludzie używają zwrotów sadystyczny i masochistyczny symbolicznie. Teraz każdego, kogo nie lubisz możesz nazwać sadystycznym. Ja jednak wolę pozostać przy oryginalnej definicji. Sadystyczny oznacza kogoś czerpiącego przyjemność seksualną z zadawania fizycznego cierpienia. W innym przypadku słowo to wydaje się bezużyteczne. Paranoicy miewają sadystyczne, lub analno-sadystyczne fantazje. „Analny” nie oznacza tutaj „nie lubię cię, więc nazwę cię analnym, kompulsywnym, albo jeszcze jakimś innym”, oznacza to po prostu analny. Tak więc paranoicy mają fantazje dotyczące wkładania ludziom w odbytnice traumatycznych przedmiotów, takich jak drewniane pałki. To właśnie są fantazje analno-sadystyczne, nie ma w nich nic symbolicznego. Jeśli pacjent zaczyna o nich rozmawiać to nie mówisz mu „Hej, to może zajmiemy się twoimi fantazjami analno-sadystycznymi.” Myślę, że rozmowa taka może mieć miejsce, gdy relacja, czy przeniesienie jest już tak dobre, że pacjent chce opowiedzieć ci o tych fantazjach. Wtedy jest on gotowy do tego, aby je porzucić i zacząć żyć normalnie. Właśnie w tym momencie, tak wynika z mojego doświadczenia, często pacjent nagle zapada na jakąś chorobę fizyczną. A nie ma nic bardziej nagłego niż pęknięty wrzód żołądka. Powiedziałem więc temu psychoterapeucie, „kiedykolwiek próbujesz wyleczyć paranoika…” a on mi na to „przecież nie chcesz go wyleczyć, po prostu chcesz sprawić, że poczuje się z tym dobrze i komfortowo, i będzie zdolny z tym żyć.” To według mnie było raczej typowym nastawieniem terapeuty, który nie powinien nikogo leczyć. Do innego psychoterapeuty powiedziałem: „Dopiero co zacząłem przyjmować brata, a ty przyjmujesz jego siostrę od pięciu lat – musisz sporo o nich wiedzieć. Kiedy jej się polepszy?” Na co on odpowiedział: „Nie spieszy mi się.” To jest kobieta z trójką małych dzieci, a terapeucie się nie spieszy. Cóż, mnie się jednak spieszy. Chcę leczyć ludzi. Nie interesują mnie postępy. Postępy są jak próbowanie. Kiedy pacjent mówi „Zamierzam przestać pić” wiesz dobrze, że nie zamierza przestać pić, i to jest to. Tak więc postęp w niczym nie pomaga. Musisz wyleczyć pacjenta, czyli musisz wygrać całą pulę.

I tutaj muszę powiedzieć coś naprawdę strasznego o terapii psychoanalitycznej. Mamy teraz dwie różne rzeczy – jedna to psychoanaliza, a druga to terapia psychoanalityczna. Oczywiście każdy w Instytucie Psychoanalitycznym wie, i wielu ludzi się z tym zgadza, że to psychoanaliza jest tą poważną rzeczą. Psychoanalityk mówi: „Mogę leczyć ludzi”, jednak jeśli uczysz się terapii psychoanalitycznej nie powinieneś nikogo leczyć, ponieważ nie wiesz tak wiele jak psychoanalityk i powinieneś jedynie robić postępy. W ten sposób ta cała sprawa z terapią psychoanalityczną brzmi jak żart zrobiony stażystom przez lekarzy mówiących: „Nauczymy was różnych drobnych rzeczy, które robi się na sali operacyjnej, ale kiedy przyjdzie do wycinania wyrostka to musicie być jak ja.” Cóż, chirurdzy nie uczą studentów w ten sposób – mówią im jak należy wyciąć wyrostek. Następną rzeczą jest kwestia komfortu. „Nie czuję się komfortowo stosując ten rodzaj terapii.” Odpowiadam na to, że jeśli nie czujesz się komfortowo, to czemu nie zostaniesz kimś innym niż psychoterapeutą? Nie masz prawa tak mówić. Nie jesteś tu po to, żeby czuć się komfortowo. Jesteś tu po to, żeby leczyć pacjentów. Analogicznie, stażysta mógłby powiedzieć chirurgowi „nie czuję się komfortowo w sali operacyjnej z założonymi rękawiczkami”, chirurg nie odpowie wtedy „oczywiście, nie możemy pozwolić, żeby nasi stażyści czuli się niekomfortowo, rób co ci się podoba, nie musisz mieć nawet fartucha operacyjnego.” Odpowiadam na to: „Jeśli nie czujesz się komfortowo, wybierz sobie inną specjalizację, na przykład psychiatrię.’

Jeszcze inna sprawa: „Nie możesz nikomu pomóc, on musi pomóc sobie sam.” To są po prostu bzdury. Ludzie pracujący w organizacjach tak naprawdę nie muszą niczego robić tak długo jak przestrzegają zasad i nie wyleczą zbyt wielu pacjentów (to naprawdę strasznie wkurza ludzi w takich organizacjach- wyrzucą cię, wiem to z własnego doświadczenia). Ale jeśli masz prywatną praktykę i dostajesz większe wynagrodzenie za swoją pracę, musi ona jednak przynosić większe efekty. Nie możesz po prostu usiąść i powiedzieć do rozsądnej osoby „Nie mogę ci pomóc. Musisz pomóc sobie sam.” Możesz mówić tak do jakiegoś głupka, albo osoby skrzywionej przez poprzednią terapie, ale nie do prawdziwego człowieka. Jeśli ktoś kto zna się na swojej własnej pracy przychodzi na psychoterapię, a ty mówisz mu „nie mogę ci pomóc, musisz pomóc sobie sam,” to po prostu odejdzie i nie będę go za to winił.

Na przykład, wiecie bardzo dobrze jak można namówić ludzi do tego, żeby się zabili. Wiecie też jak można ich namówić, żeby się upili. Można namówić kogoś, żeby się nie zabił, albo żeby nie poszedł się upić. W tej sytuacji musicie wiedzieć jak powiedzieć mu co ma zrobić i co mu powiedzieć. Możecie powiedzieć pacjentowi: „Nie zabijaj się.” Jeśli powiecie to źle, może okazać się, że nie potraficie ludziom niczego powiedzieć tak, jak należy, szczególnie, gdy powiedziałeś to już jutrzem pacjentom i oni skoczyli z mostu. Oni nie skoczyli dlatego, że powiedziałeś im, żeby się nie zabijali, skoczyli, ponieważ powiedziałeś im to źle, żeby udowodnić, że nie potrafisz pomagać pacjentom.

Inną drogą do wyjścia z „nierobienia niczego” jest błędne przekonanie o całej osobowości. „Ponieważ cała osobowość jest w to włączona, jak można oczekiwać, że wyleczy się kogokolwiek, tym bardziej w mniej niż pięć lat?” Okej. Wg mnie ma to wiele wspólnego z drzazgą w palcu u nogi. Jeśli palec ulegnie zakażeniu od drzazgi, człowiek zaczyna lekko utykać, a jego mięśnie nóg napinają się. W miarę jak chodzi, jego mięśnie grzbietu napinają się, żeby zrekompensować napięcie mięśni nóg. A żeby to zrekompensować napinają się mięśnie szyi, potem mięśnie czaszki i wkrótce człowiek zaczyna cierpieć na ból głowy. Dostaje gorączki z powodu infekcji, ma przyspieszony puls. Innymi słowy wszystko jest w to włączone – jego cała osoba, łącznie z bolącą głową, dodatkowo wścieka się on na drzazgę, albo kogoś, kto ją tam pozostawił i pewnie spędzi mnóstwo czasu u prawników. Cała jego osobowość jest w to włączona. Wzywa on więc znajomego chirurga (tego samego, który stwierdził: „Jeśli nie czujesz się komfortowo, możesz operować w swoim codziennym ubraniu, bez wkładania rękawiczek.”) Chirurg przychodzi, patrzy na pacjenta i mówi: „Cóż, to bardzo poważna sprawa. Jak widzisz włączona jest w to cała osobowość. Twoje całe ciało. Masz gorączkę; masz przyspieszony oddech, przyspieszony puls, twoje wszystkie mięśnie są napięte. Myślę, że zajmie to jakieś trzy, czy cztery lata, ale nie gwarantuję wyników. W naszym zawodzie nie udzielamy żadnych gwarancji. Myślę, że damy sobie z tym radę w ciągu trzech czy czterech lat. Oczywiście wiele będzie zależało od ciebie i wtedy będziemy w stanie wyleczyć ten stan.” Pacjent odpowiada: „Tak, dobrze, w takim razie odezwę się jutro.” I idzie do drugiego chirurga. A ten chirurg mówi mu z kolei: „O, masz zakażony palec od tej drzazgi.” Bierze pincetę i wyciąga drzazgę, gorączka ustępuje, puls spada, rozluźniają się mięśnie głowy, potem mięśnie grzbietu i nóg. Człowiek wraca do normalności w ciągu czterdziestu ośmiu godzin.

Tak powinno się praktykować psychoterapię. Znajdujesz drzazgę i wyjmujesz ją. Zezłości to wielu ludzi, zaczną udowadniać ci, że pacjent tak naprawdę nie jest wyleczony, albo nie był poddany pełnej analizie. To nie jest w porządku, żeby mówić „W porządku doktorze, to ilu pacjentów poddałeś pełnej analizie?” Odpowiedź na to jest tylko jedna: „Czy masz świadomość jak wrogo jesteś nastawiony?” Wszyscy piszą artykuły naukowe. Tak naprawde jest do napisania tylko jeden artykuł zatytułowany „Jak leczyć pacjentów”. Tylko ten, jeśli chcesz naprawdę dobrze wykonywać swoją pracę.

Pozwólcie, że opowiem pewną anegdotę. Mam w Czechosłowacji przyjaciółkę, pisarkę i wydawcę. Ostatnio napisała do mnie i poprosiła o dwie rzeczy: Jedną z nich były amerykańskie opowiadania, wiec wysłałem jej ”New Yorkera” i zamówiłem w wydawnictwie Groovy Press kilka zbiorów opowiadań. Drugą rzeczą, o którą prosiła były środki uspokajające. Tak się to robi w Czechosłowacji. Mogą albo brać środki uspokajające, albo się zabić, wiec jeśli nie jesteś gotowy by się zabić bierzesz coś na uspokojenie. Tak właśnie polityka łączy się z psychiatrią. Jestem pewien, że moi przyjaciele zajmujący się psychiatrią radykalną będą tym zainteresowani. Bardzo podobnie jest z przepisywaniem pacjentom pigułek. Pigułki są dobre, ale nie uważam za właściwe skazywania wszystkich swoich pacjentów na wegetację. Podążając tym śladem dojdziemy do strasznego medycznego modelu psychoterapii, który straszy ludzi i wywołuje u nich koszmary. Jednak uważam, że to bardzo dobry model dlatego, że działa w innych warunkach. Jeśli masz zamiar leczyć ludziom głowy myślę, że powinieneś używać medycznego modelu. Osobiście nazywam siebie mechanikiem od głowy– tym właśnie jestem. Jeśli przychodzisz ze źle działającymi trybikami w głowie powiem „okej, spróbujemy naprawić twoją głowę. To, co dzieje się poza twoją głową należy do innej dziedziny niż ta, którą się zajmuję i mogę być tym zainteresowany, ale to nie jest moje podstawowe zajęcie.” Jeśli masz zamiar to robić to pierwszą rzeczą, której musisz się nauczyć jest prosta, czysta psychoterapia. Innymi słowy: jest pacjent siedzący w fotelu i jesteś ty siedzący w fotelu, bez żadnych gadżetów. Jest tylko dwoje ludzi – to wszystko. A dwa fotele są dla wygody. Niektórzy nawet nie używają foteli. Problemem prawdziwego psychoterapeuty jest co zrobić, kiedy jestem w pokoju z osobą zwaną pacjentem, podczas gdy jestem tak zwanym terapeutą? Absolutnie żadnych gadżetów – żadnych notatników, dyktafonów, muzyki, niczego. Właśnie tak uczysz się psychoterapii. Kiedy już się tego nauczysz, jesteś ekspertem i możesz zacząć wprowadzać dodatki. Jednak dla mnie wprowadzanie urządzeń i dodatków w jakimkolwiek rodzaju psychoterapii zwykle świadczy o tym, że terapeuta nie wie co robi. Ciężko jest stwierdzić, co robisz w psychoterapii, ponieważ większość z niej jest na poziomie wydziału medycznego Uniwersytetu Paryskiego z XVI stulecia, kiedy to ludzie używali wielu mądrych słów i organizowali wiele konferencji, ale żadnemu z pacjentów się nie poprawiało. Okej. Myślę, że to tyle.

* Tłumaczenie tekstu z angielskiego dla www.analizatransakcyjna.pl , 2008 (P. Pajer)

Egogramy i hipoteza stałości, dr John M. Dusay (1972)

Siedem lat temu Pat, pacjent w grupie Analizy Transakcyjnej, zrealizował swój kontrakt (terapeutyczny dot. zmiany), w którym zobowiązywał się do zarabiania sześćdziesięciu lub więcej dolarów tygodniowo. Kiedy do tego doszło, jego maniera używania wyrażeń „powinien” i „ma coś zrobić” znacznie się zmieniła, a częstotliwość wypowiedzi typu „powinien” czy „ma” wróciła do zwykłego poziomu.

Terapia Pata skupiała się głównie na jego grach „Dlaczego ty nie – tak ale” oraz „Głupi”. Niewielką uwagę poświęcono skryptom (życiowym), ponieważ teoretycznie i praktycznie używało się ich jedynie w początkowych stadiach terapii. Wyraźna zmiana w słownictwie Pata była przypuszczalnie zewnętrzną manifestacją podobnej zmiany, która zaszła na poziomie wewnętrznym. Zmiana ta dotyczyła osłabienia siły stanu Ja-Dziecko Przystosowane na rzecz stanu Ja-Dorosły. Ostatnio zbadano zmiany stanów Ja w innych przypadkach (pacjentów). Oto symboliczny obraz tego, co odkryto:   Przypadek Kliniczny Mary, dwudziestosiedmioletnia, nieprzeżywająca orgazmów kobieta, z liberalnymi poglądami społecznymi i seksualnymi, zgłosiła się na terapię mającą umożliwić jej przeżywanie orgazmu. Pod wieloma względami odniosła sukces, ponieważ otrzymała na to zezwolenie (w znaczeniu terapeutycznym, od rodziny) i tak też nauczyła się jak być „księżniczką”. Niestety dominująca w jej zachowaniu gra, „Spróbój mi tylko coś zrobić”, udaremniała jej całkowite spełnienie seksualne, i chociaż antyteza tej gry przyniosła „poprawę”, nie spowodowała pojawienia się u Mary orgazmu. Mary była zaintrygowana analizą skryptu i przypisywała jej możliwość głębszego zrozumienia siebie samej. Niestety analiza sama w sobie nie pozwoliła zrealizować jej własnego kontraktu (terapeutycznego) czyli osiągnięcia orgazmu. Po kilku miesiącach terapii Mary zapytała swojego terapeutę „Czego nam tu brakuje?”. W odpowiedzi powstał schemat jej różnych stanów-ja, nazwany później egogramem. Oboje z terapeutą zgodzili się, że Opiekuńczy Rodzic otrzymywał najmniej energii emocjonalnej w porównaniu z pozostałymi stanami-ja, zaś Dziecko Przystosowane otrzymywało tej energii najwięcej. Przedstawia to egogram „przed” (Rysunek 1).  

  Rys. 1. Egogram Mary (przed)   UR= Uprzedzony Rodzic OR= Opiekunczy Rodzic Do= Dorosly DzN= Dziecko Naturalne DzP= Dziecko Przystosowane   Stan Ja-Dziecko Naturalne, który również miał niskie notowania w zakresie mocy działania w porównaniu z innymi stanami-ja używanymi przez Mary, został wzmocnione podczas minionego roku poprzez użycie technik Gestalt, spotkania i lekcje masażu wprowadzane do programu wspólnej pracy niezależnie od nieprzerwanie prowadzonej z Mary psychoterapii. Te techniki, uwalniające zachowania charakterystyczne dla stanu Ja-Dziecko, okazały się w przypadku Mary niestety nieprzydatne, co było nieco zaskakujące, jako że zwykle są one polecane w celu odblokowania seksualnego człowieka na poziomie odczuć. Kiedy odkryto, że stan Ja-Rodzic Opiekuńczy w osobowości Mary był najbardziej zaniedbany, Mary omówiła z terapeutą sposoby wzmocnienia tej części własnej osobowości. Mary postanowiła wówczas, że zacznie uczęszczać na lekcje gotowania, jednak w rzeczywistości Mary zaczęła bronić się przed zmianą prezentując swoim zachowaniem typowe nastawienie w rodzaju „To nie przyniesie mi nic dobrego”. Analiza gier i ponowne odniesienia do egogramu w prowadzonej terapii pozwoliły Mary pozostać przy pierwszej decyzji nauczenia się jak gotować. W rezultacie Mary stała się znakomitą kucharką, a ponieważ gotowanie dla gości sprawiało jej wielką przyjemność, jej entuzjazm dorównywał siłą jej dążeniom do orgazmu. Po trzech miesiącach od odniesienia pierwszych sukcesów kulinarnych Mary zaczęła przeżywać orgazmy, a jej najlepszym wytłumaczeniem tego co zaszło było „wet za wet”. Jej egogram po terapii pokazywał znacznie wyższą świadomość opiekuńczości oraz wyraźną zmianę struktury pozostałych stanów ja w jej osobowości (Rysunek 2).  

Rys. 2 Egogram Mary (po)   UR= Uprzedzony Rodzic OR= Opiekunczy Rodzic Do= Dorosly DzN= Dziecko Naturalne DzP= Dziecko Przystosowane   Egogramy przedstawiają intensywność i częstotliwość bodźców dochodzących z danego stanu-ja i zapewniają graficzny obraz stanów ja o charakterze dominującym. Wszelkie deficyty i/lub nadwyżki są przedstawione w sposób graficzny, który można przedyskutować na sposób rozumowania wg stanu Ja- Dorosły. Jako narzedzia diagnostyczne, gry i matryce skryptu są bardziej przydatne we wskazywaniu kierunku (transakcji) od jednego elementu struktury osobowości do drugiego, podczas gdy egogram przedstawia ich intensywność. Próby graficznego przedstawiania egogramu w postaci standardowego scenariusza gry lub matrycy skryptu okazały się nieporęczne, ponieważ kropkowane linie oraz wiele strzałek i kółek różnych rozmiarów powodowało nadmierny zamęt.

W przypadku Mary zaobserwowano, że, podczas gdy stan Ja-Rodzic Opiekuńczy zyskiwał na mocy, stan Ja- Dziecko Przystosowane moc tą traciło. Dalsza prognoza co do stopnia i kierunku tych zmian nie jest znana. Ta niepewność sprowadza na terapeutę konieczność zagwarantowania klientowi dalszego wsparcia, jeśli okaże się ono potrzebne w razie nieoczekiwanych problemów.

Zasadność i wiarygodność egogramów została sprawdzona na kilku polach. Podczas seminarium Erica Berne’a w San Francisco, sześciu uczestników zgłosiło się do eksperymentu, w którym ich egogramy rysowało piętnastu innych uczestników, z którymi znali się przez różne okresy czasu. (Nazwę „Egogram Dusay’a” zasugerował Stephen Karpman). Każda osoba rysowała profil badanego ochotnika na osobności, a badany w tym samym czasie rysował swój własny profil. Zgodność najwyższych i najniższych słupków była praktycznie stuprocentowa w egogramach uwzględniających pięć stanów ja: Rodzica Uprzedzonego (RU /z uprzedzeniami Prejudiced Parent), Rodzica Opiekuńczego (RO), stanu Ja-Dorosły (D), stanu Ja-Dziecko Naturalne (DzN) i stanu Ja-Dziecko Przystosowane (DzP). Wśród uczestników odnotowano dwa wyjątki; jedna z osób pomyliła się znacznie rysując egogram ochotnika, przy czym odnotowała, że „prawie wcale go nie zna”. Druga pomyłka pochodziła od wyjątkowo zmęczonego uczestnika, który praktycznie przespał seminarium.

W praktyce klinicznej autor odniósł stuprocentowy sukces stosując chwytliwą technikę „Pokaż mi swój, a ja pokażę ci swój”, podczas której pacjent, leczący się indywidualnie lub grupowo, na osobności rysuje swój egogram a następnie porównuje go z tym, który narysował terapeuta, lub inni członkowie grupy. Pewnego wieczoru, w domu rodziny Schniffów, kiedy dyskutowano o egogramach, jeden z członków rodziny, który nie był obecny od początku, został poproszony o narysowanie dwóch swoich egogramów. Pierwszy miał ilustrować jego stany ja, w czasie gdy dołączył do rodziny. Drugi egogram miał przedstawiać jego obecną strukturę osobowości. Narysowane egogramy przedstawiały radykalne zmiany, które towarzyszyły znaczącej poprawie możliwości intelektualnych omawianego członak rodziny Schniffów. Pozostali członkowie rodziny, którzy obserwowali go przez okres zmian, całkowicie się zgodzili z tym, co zostało uwzględnione w egogramie.

Dr George Thomson dostatecznie udowodnił wiarygodność rozpoznania stanów ja w przeprowadzonych przez siebie badaniach. Mimo, że pośród doświadczonych analityków transakcyjnych istnieje zdumiewająca spójność i zgodność w przygotowywanych egogramach pacjentów, obecnie dostępne są jedynie częściowo naukowe i Dorosłe kryteria ich oceny. Prowadzi to autora do wniosku, że wszelkie osądy są wydawane intuicyjnie. Hipoteza stałości Wysnuto hipotezę, że kiedy jeden ze stanów ja przybiera na mocy, inny musi na niej tracić z powodu przemieszczenia energii psychicznej, której suma musi pozostawać stała. Pewne czynniki społeczne i biologiczne mają istotny związek z poziomem mocy, co prowadzi do ogólnego psychofizjologicznego równania: (R + D + Dz) mm = K

gdzie R, D i Dz reprezentują stany ja (R-Rodzic, D-Dorosły, Dz-Dziecko). Jeśli wymaga tego kliniczna dokładność, można też dodać inne. Na przykład, Dziecko może zostać podzielone na Dziecko Naturalne i Dziecko Przystosowane, a Dziecko Przystosowane może znów być podzielone na Dziecko Uległe i Dziecko Zbuntowane.

W stanach maniakalnych, kiedy to energia psychiczna jest bardzo wysoka, oczywiste jest, że dominującym stanem jest stan Ja-Dziecko. Z minimalnym udziałem stanu Ja-Rodzic i niewielkim śladem obecności stanu Ja-Dorosły. Przy objawach depresyjnych na pierwszy rzut oka wydaje się, że wkład energii psychicznej w każdy ze stanów ja jest minimalny, z uwagi na objawy takie jak wycofanie, apatia czy pesymizm. Jednakże, jak dowodzą wyniki licznych badań biochemicznych, ilość zużywanej energii wewnętrznej człowieka w depresji jest wysoka. Tissot zanotował wysoki poziom 5-HIAA (kwasu 5-hydroksyindolooctowego), który jest produktem metabolizmu tryptofanu i może być wskaźnikiem wewnętrznej aktywności mięśni przy syndromach depresyjnych – co wskazuje na wyjątkowe napięcie charakterystyczne dla stanu Ja-Dziecko Przystosowane.

Grupa Michaela Reese’a w 1956 i 1957 roku badała wydzielinę nadnerczy, która jest powiązana ze stresem emocjonalnym u pacjentów z depresją. Wyniki badań pokazały podwyższenie poziomu 17 hydroksy-kortykosteroidu w osoczu; im poważniejsza była depresja, tym wyższy był też poziom kortykosteroidu. W przypadkach przewlekłych depresji, odnotowywano wyższe poziomy kortykosteroidu niż w przypadkach depresji pojawiających się nagle. Wskazuje to na ukrytą, lecz wyraźną aktywność stanów ja, pomimo pozornego wycofania, co nie powinno być niespodzianką dla doświadczonego lekarza, który ma świadomość, że depresja pochłania mnóstwo energii. Podobne dane są dostępne w przypadkach innych chorób psychicznych, szczególnie psychoz, w których wysoki poziom napięcia wewnętrznego został ujawniony podczas badań neurofizjologicznych.

Część równania oznaczona „mm” jest zmienna i powiązana z czynnikami biologicznymi lub społecznymi. (Symbol „mm” został wybrany, ponieważ odnosi się „mleka matki”, jak w kolokwialny sposób Eric Berne nazwał „biologiczną potrzebę” każdego człowieka). „mm” jest zmienne i może mieć wpływ na energię psychiczną pacjenta w sytuacjach takich jak choroby tarczycy, głód lub poważne ograniczenia kulturowe, czego najbardziej znanym przykładem jest syndrom obozu koncentracyjnego.

Niektóre narkotyki, na przykład heroina, a przypuszczalnie również amfetamina, często wpływają na ogólne funkcjonowanie stanów ja. (zwiększona dawka heroiny zmniejsza udział energii psychicznej we wszystkich stanach ja). Inne używki, takie jak alkohol lub chlorpromazyna (torazyna) wybiórczo oddziaływają na niektóre stany ja (alkohol stopniowo zmniejsza moc stanu Ja-Rodzic i Ja-Dorosły, podczas gdy chlorpromazyna zmniejsza moc stanu Ja-Dziecko, a podnosi energię w stanie Ja- Rodzic.) Ponieważ „mm” reprezentuje głównie czynniki niepsychologiczne, uważa się że próby psychoterapii u osoby głodującej są pozbawione sensu, nawet jeśli jej psychika może być poważnie dotknięta niedoborem pożywienia. Podobnie wzbogacenie życia kulturalnego jest lepszym remedium na konsekwencje psychiczne wynikające z ograniczenia kulturowego niż psychoterapia. Jest to prawidłowość, którą nie zawsze uznają za właściwą zapaleni psychoterapeuci. Stała wartość „K” wynika z klinicznej obserwacji, że kiedy jedna zmienna się zwiększa, inna się zmniejsza. Wskazuje to, że ilość energii psychicznej jest stała. Oznacza to, że gdy wykorzystuje się jeden ze stanów ja, inny stan ja zostaje tej energii częściowo lub całkowicie pozbawiony (obecnie uważa się, że stałość ta nie jest bezwzględna, i skłania się w kierunku koncepcji homeostazy zaproponowanej przez Waltera Cannona).   Dyskusja wniosków Egogramy oraz hipoteza stałości ilości energii psychicznej tworzą podejście psychologiczne, które poprawia użyteczność bardziej anatomicznego i strukturalnego podejścia zawartego w standardowych modelach analizy gier i analizy skryptów życiowych. Można tu dopatrywać się analogii do układu sercowo-naczyniowego człowieka: anatomia serca i tętnic częściowo wyjaśnia ciśnienie krwi, jednak aby całkowicie je zrozumieć potrzebna jest wiedza na temat fizjologii krążenia krwi. Egogram i hipoteza stałości to podejście dotyczące ciśnienia, częstotliwości oraz intensywności zjawiska krążenia energii psychicznej.

W swoich poprzednich publikacjach Eric Berne dwa razy zajmował się wzorami typu fizjologicznego; pierwszy raz, kiedy omawiał zjawiska kohezji grupowej w danym momencie. Nadał tej hipotezie oficjalną formę w roku 1966 jako: „Zewnętrzna + Główna + Mniejsza + Aktywność Grupowa = K („kohezja grupowa w danym momencie”). Ponownie, kiedy omawiał problem „Prawdziwego Ja”, i zakładał istnienie trzech aktywnych stanów energii psychicznej: związanego, niezwiązanego i wolnego. W roku 1964, w swojej opowieści o małpie na drzewie, napisał: „stan wolny + stan niezwiązany = stan aktywny”.

Ostatnio rozwinięto wiele technik klinicznych podkreślających intensywność z jaką działa ego (ja) człowieka. Niektóre z nich to techniki Gestalt i procedury spotkań, których głównym celem jest „aktywacja danego stanu ja” oraz praca nad dawaniem pozwolenia terapeutycznego. Karpman opisał Dorosłą technikę, zgodnie z którą pacjenci mogą odpowiadać na bodźce transakcyjne i unikać transakcji stałych (automatycznych) lub „zamkniętych”. Stuntz wykorzystał technikę kilku krzeseł, w której zachęcł pacjentów do inwestowania energii psychicznej w różne stany ja. Co ciekawe, obydwaj Karpman i Stuntz wybrali RU (Rodzica Uprzedzonego), RO (Rodzica Opiekuńczego), D (stan Ja-Dorosły), DzN (Dzieko Naturalne) oraz DzP (Dziecko Przystosowane). Zgodnie z doświadczeniem autora, w grupach terapeutycznych prowadzonych metodą analizy transakcyjnej, egogramy są narzędziem użytecznym i zrozumiałym. Hipoteza stałości zapewnia dynamiczne fizjologiczne wyjaśnienie dla symbolicznego przedstawienia poszczególnych stanów ja. Oczywiste jest, że Dziecko widzi, co się dzieje, że Dorosły może to przyswoić, a Rodzic nie ma nic przeciwko temu.

Dr Dusay prowadzi prywatną praktykę psychiatryczną w San Francisco w Kalifornii, USA. * Tłumaczenie dla www.analizatransakcyjna.pl za zgodą J. Dusay’a, sierpień 2007 (P. Pajer)

Przyjmowanie Osobistej Odpowiedzialności

Wg Carla Gustawa Junga „To, czego nie jesteśmy świadomi, staje się naszym fatum” … 

Czym jest przyjmowanie osobistej odpowiedzialności? Przyjmowanie osobistej odpowiedzialności obejmuje:

Uznanie, że wyłącznie ty sam(a) jesteś odpowiedzialny(a) za wybory podejmowane przez ciebie w życiu.

Zaakceptowanie, że jesteś odpowiedzialny(a) za to, co czujesz lub myślisz.

Zaakceptowanie tego, że to ty wybierasz, w jakim kierunku toczy się twoje życie.

Zaakceptowanie tego, że nie możesz obwiniać innych za wybory dokonane przez ciebie.

Odrzucenie maski obronnej lub postawy tłumaczącej, dlaczego inni są odpowiedzialni za to, kim jesteś, co ci się przydarzyło i kim staniesz się w przyszłości.

Racjonalną wiarę w to, że jesteś odpowiedzialny(a) za określenie tego kim jesteś i w jaki sposób twoje wybory wpływają na twoje życie.

Wzięcie odpowiedzialności na siebie, a zdjęcie jej z innych, kiedy dyskutujesz konsekwencje swoich czynów.

Zdanie sobie sprawy z tego, że to ty określasz swoje uczucia dotyczące wydarzeń i czynności skierowanych do ciebie, niezależnie od tego jak negatywne mogą się wydawać.

Uznanie, że to ty jesteś swoim najlepszym kibicem; nie jest ani zdrowe, ani rozsądne czekanie aż inni dadzą ci powód do zadowolenia z siebie.

Uznanie, że odkąd jesteś dorosłym człowiekiem, sam(a) decydujesz o tym jak rozwinie się twoje poczucie własnej wartości.

Nie użalanie się nad swoimi niepowodzeniami, ale odzyskanie kontroli nad swoim życiem, nadanie mu sensu i kierunku.

Pozbycie się nadmiernego poczucia odpowiedzialności za innych.

Dbanie o swoje zdrowie i dobre samopoczucie psychiczne.

Podejmowanie czynności mających na celu polepszenie twojego zdrowia: lepsze zarządzanie czasem, radzenie sobie ze stresem, lękami i zapobieganie wypaleniu się.

Sporządzenie szczerego rachunku swoich sił, zdolności, talentów, zalet i pozytywnych stron.

Opracowanie dla siebie pozytywnych, dowartościowujących skryptów zapewniających rozwój osobisty.

Pozbycie się złości i zaprzestanie obwiniania ludzi, którzy w przeszłości robili co było w ich mocy, biorąc pod uwagę ograniczenia ich wiedzy, okoliczności i świadomości.

Pozbycie się złości, wrogości, pesymizmu oraz przygnębienia spowodowanych przeszłymi urazami, krzywdami i złym traktowaniem.

Jakie negatywne konsekwencje niesie za sobą brak przyjęcia osobistej odpowiedzialności? Jeśli nie przyjmiesz osobistej odpowiedzialności ryzykujesz tym, że będziesz:

Zbytnio zależny(a) od uznania, aprobaty, afirmacji i akceptacji innych.

Chronicznie wrogo usposobiony(a), zły(a), lub przygnębiony(a) z powodu tego jak niesprawiedliwie cię traktowano lub traktuje.

Zawsze obawiał(a) się podejmowania decyzji lub ryzyka.

Przytłoczony(a) przez paraliżujące lęki.

Niezdrowy(a) emocjonalnie lub fizycznie.

Uzależniony(a) od szkodliwych substancji: nadużycia alkoholu, narkotyków, jedzenia, lub od szkodliwego zachowania: przesadnego hazardu, zakupów, seksu, palenia, pracy, itp.

Czuł(a) nadmierną odpowiedzialność i poczucie winy, związane z ciągłą koniecznością ratowania i pomagania innym.

Niezdolny(a) do zaufania lub czucia się pewnie w obecności innych.

Niewrażliwy(a) na słabość innych.

Ryzykujesz też, że: Twoje życiowe przedsięwzięcia będą kończyły się niepowodzeniem / Twoje relacje z innymi ludźmi będą nieudane.

W co wierzą ludzie, którzy nie przyjęli osobistej odpowiedzialności?

To nie moja wina, jestem, jaki(a) jestem.

Nie prosiłem(łam) się na ten świat.

Jak już mnie macie, to co zamierzacie ze mną z robić?

Chcę żebyś to za mnie naprawił(a).

Życie jest niesprawiedliwe! Nie ma sensu próbować przejąć kontrole nad moim życiem.

Po co żyć dalej, nie widzę w tym żadnego sensu.

Nie możesz mi pomóc, nikt nie może mi pomóc. Jestem bezużyteczną ofiarą.

Tym razem Bóg wymaga ode mnie zbyt wiele. Nigdy nie będę a stanie sobie z tym poradzić.

Kiedy w końcu skończą się moje problemy? Mam tego wszystkiego dość.

Zatrzymajcie ten świat, chcę wysiąść.

Życie jest takie przygnębiające. Gdyby tylko mi się poszczęściło i urodził(a)bym się w zdrowszej rodzinie, chodził(a) do lepszej szkoły, dostał(a) lepszą pracę itp.

Jak możesz mówić, że jestem odpowiedzialny(a) za to, co stanie się ze mną w przyszłości? To los, szczęście, polityka, chciwość, zazdrość, źli i zawistni ludzie, i inne negatywne rzeczy mają większy wpływ na moją przyszłą postawę niż ja.

Jak mogę być szczęśliwy(a), widząc jak złe było moje życie?

To moi rodzice zrobili ze mnie człowieka, którym teraz jestem.

Problemy w mojej rodzinie miały wpływ na to, kim jestem i kim będę; nic nie mogę zrobić, żeby to zmienić.

Rasizm, bigoteria, uprzedzenia, seksizm, dyskryminacja wiekowa i ograniczenia innych stoją mi na drodze do stania się tym, kim naprawdę chcę się stać.

Nie ważne jak ciężko będę pracować, nigdy się nie wybiję.

Musisz zaakceptować wyrok losu.

Jestem kim jestem, nikt mnie nie zmieni.

Nikt nie ma prawa mówić, że jestem szalony(a), w depresji czy niezrównoważony(a) ani próbować mnie zmienić.

Jakich terminów używa się do określania ludzi, którzy nie przyjęli osobistej odpowiedzialności?

Męczennicy, użalający się nad sobą, w depresji, ofiary losu, zrezygnowani, chronicznie źli, osobowości zależne, zrzędy, osobowości nałogowca, obwiniający innych, uparci, niezrównoważeni, zacięci, bojaźliwi, pesymiści, przybici, umysłowo rozchwiani, wrogo usposobieni, agresywni, nieodpowiedzialni, słabi, pełni poczucia winy, niechętni do pomocy, pasywni, niepewni, znerwicowani, opętani obsesja, zagubieni.

Jakie rodzaje zachowań należy rozwinąć, aby móc przyjąć osobistą odpowiedzialność? Aby przyjąć osobistą odpowiedzialność należy rozwinąć umiejętności:

Szukania i akceptowania udzielanej nam pomocy.

Bycia otwartym na nowe pomysły i idee dotyczące życia i kondycji ludzkiej.

Odrzucenia irracjonalnych przekonań i przezwyciężenia lęków.

Pozytywnej afirmacji siebie.

Uznania, że jesteś wyłącznym determinantem swoich życiowych decyzji.

Uznania, że to ty decydujesz, w jaki sposób reagujesz na ludzi, działania i zdarzenia w twoim życiu.

Pozbycia się złości, strachu, winy, nieufności i niepewności.

Podejmowania ryzyka i narażenia się ma zmiany i rozwój w życiu.

Zdjęcia maski zachowania, za którą ukrywasz swoją niską samoocenę.
Przeorganizowania swoich priorytetów i celów.

Zdania sobie sprawy z tego, że to ty decydujesz, w jakim kierunku zmierza twoje życie.

Jakie są kroki do przyjęcia osobistej odpowiedzialności?

Krok 1: Aby zdecydować, czy masz problemy z przyjęciem osobistej odpowiedzialności odpowiedz na poniższe pytania: 

a. Jak często twierdzisz, że inni zdecydowali o tym, kim jesteś dzisiaj?
b. Jak łatwo przychodzi ci zaakceptowanie, że jesteś odpowiedzialny(a) za wybory podejmowane w twoim życiu?
c. Jak łatwo jest ci uwierzyć w to, że to ty decydujesz, w jakim kierunku zmierza twoje życie?
d. Jak łatwo jest ci obwiniać innych o to, kim jesteś dzisiaj?
e. Za jakimi maskami ukrywasz się, aby uniknąć przyjęcia osobistej odpowiedzialności?
f. Czy myślisz racjonalnie o tym, jaką rolę odegrałeś(łaś) w procesie stawania się tym, kim jesteś dzisiaj?
g. Jak łatwo jest ci przyznać się do winy lub do popełnionych błędów?
h. Jak łatwo przychodzi ci zaakceptowanie tego, że to ty decydujesz o swoich uczuciach dotyczących negatywnych wydarzeń?
i. Jak łatwo jest ci polegać jedynie na swojej akceptacji, afirmacji i aprobacie dla samego(samej) siebie?
j. Jak chętnie akceptujesz siebie jako jedyny wyznacznik zdrowia twojej samooceny?
k. Jak często użalasz się nad sobą?
l. Jak łatwo jest ci pozbyć się poczucia winy, jeśli przestajesz ratować innych ludzi w twoim życiu?
m. Jak chętnie podejmujesz działania profilaktyczne zapewniające twoje zdrowie fizyczne i emocjonalne?
n. Z jakim powodzeniem praktykujesz w swoim życiu autoafirmację?
o. Z jakim powodzeniem pracujesz nad pozbyciem się złości, aby rozwijać się dalej w swoim życiu?

Krok 2: Oceń siebie, w skali od 1 do 5, co do poziomu osobistej odpowiedzialności jaki przyjmujesz w każdej wymienionej dziedzinie: (Używając następującej skali)

1 = zawsze nieodpowiedzialny(a)
2 = zazwyczaj nieodpowiedzialny(a)
3 = nieodpowiedzialność zrównoważona z odpowiedzialnością (neutralna)
4 = zazwyczaj odpowiedzialny(a)
5 = zawsze odpowiedzialny(a)

Ocenianie Dziedzin Życia:
___ a. podejmowanie środków zapobiegawczych i ochronnych mających na celu zapewnienie zdrowia fizycznego.
___ b. podejmowanie środków zapobiegawczych i ochronnych mających na celu zapewnienie zdrowia psychicznego.
___ c. kontrola nad wagą i nadmiernym objadaniem się.
___ d. rzucanie palenia, nadmiernego picia i używania narkotyków.
___ e. kontrolowanie nadmiernego uprawiania hazardu, zakupów, zachowań seksualnych
___ f. kontrolowanie pracoholizmu
___ g. podejmowanie środków zapobiegawczych i ochronnych mających na celu zapewnienie zdrowych relacji z innymi.
___ h. podejmowanie kroków niezbędnych do przezwyciężania obecnych problemów.
___ i. podejmowanie kroków chroniących przed krzywdą wynikającą z ratowania innych.
___ j. kontrolowanie czasu, kontrolowanie stresu w życiu, przezwyciężanie lęków, i przeciwdziałanie wypaleniu.
Punktacja: 3 lub mniej punktów w jakiejkolwiek dziedzinie wskazuje na to, że musisz przyjąć osobistą odpowiedzialność.

Krok 3: Rozpoznaj swoje przekonania, które uniemożliwiają przyjęcie odpowiedzialności za siebie. Rozwiń nowe, racjonalne przekonania, które pomogą ci przyjąć odpowiedzialność za siebie.

Krok 4: Teraz jesteś już gotowy(a) żeby ustalić plan działania. Dla każdej dziedziny twojego życia wyznacz narzędzia, których użyjesz do przyjęcia osobistej odpowiedzialności.

TRÓJKAT DRAMATYCZNY

Być może uczyłeś(łaś) się o „Trójkącie Dramatycznym” Karpmana w szkole. Jest to jedna z podstawowych teorii w psychologii, wyjaśniająca dysfunkcyjne wzorce blokujące nas w życiu. „Oblicza Ofiary” (“Faces of the Victim”) Lynne Forrest są jednym z najlepszych objaśnień Trójkąta Dramatycznego online. Bardzo polecam ten artykuł, jeśli teorie te nie są ci znane, lub jeśli chcesz dowiedzieć się o nich czegoś więcej.

Jako terapeuci wybieramy tez zawód, żeby pomagać. Myślimy, że będziemy lepiej realizować siebie pomagając innym. Jest też jednak ciemna strona pomagania – pomagamy innym, aby zaspokoić naszą potrzebę czucia się potrzebnym. Jeśli będziemy próbować zaspokoić nasze potrzeby dzięki naszym klientom, szybko odczujemy wypalenie lub niespełnienie. W ten sposób wchodzimy w trójkąt, starając się, aby nasze potrzeby były zaspokojone, poprzez odgrywanie różnych „dramatów” lub ról. Jest to zwykle proces nieświadomy, dopóki nie podejmiemy wysiłku, aby go sobie uświadomić.

Wszystkich tych ról uczymy się we wczesnym dzieciństwie od naszych rodzin, nauczycieli i wczesnych przeżyć. Nawet najprostsze rzeczy mogą być przyczyną traumy, która sprawia, że wierzymy, iż nie jesteśmy wystarczająco dobrzy lub mądrzy.

Wybawca
Jako terapeuci jesteśmy narażeni na ryzyko wpadnięcia w rolę Wybawcy. Klienci zwracają się do nas, kiedy cierpią ból, lub są w dużym stresie. Często oczekują od nas, że przyniesiemy im ulgę w bólu. Oczekuje się od nas „wybawienia” innych od bólu. Łapiemy się na naprawianiu, udzielaniu rad i uważaniu sięga ekspertów. Nie czujemy się komfortowo, kiedy inni cierpią ból. Doszkalamy się, aby ciągle poznawać nowe metody uśmierzania bólu. Często czujemy się odpowiedzialni za ból innych. Jako wybawcy unikamy przyznawania się do naszej własnej słabości, więc szukamy innych słabych ludzi, którymi moglibyśmy się zajmować. Czujemy się bezpiecznie pozwalając innym pozostanie w pozycji ofiary. Czujemy się z nimi bardziej związani, kiedy ich ratujemy, jednak w rzeczywistości ten stan trwa bardzo krótko. Staje się to uzależnieniem podobnym do uzależnienia od słodkiego smaku czekolady, który odczuwamy tylko przez chwilę. Nasza potrzeba dawania dobrych rad ma na celu polepszenie naszego samopoczucia. Jest ot mechanizm obronny, który, poprzez unikanie wyrażania naszych potrzeb i uczuć, w rzeczywistości jeszcze bardziej oddziela nas od innych. Nasza potrzeba uznania, przynależności i uwagi zmusza nas do poszukiwania ludzi, którzy ją zaspokoją.

Osoba staje się Wybawcą, kiedy:
Robi coś, czego nie chce, na przykład pracuje po godzinach, albo nie robi przerw, żeby mieć czas dla dodatkowego klienta.

Robi coś, czego się od niej nie wymaga, na przykład daje rady dotyczące odżywiania, lub inne porady zdrowotne.

Robi coś, czego tak naprawdę nie powinna robić, na przykład na przykład daje rady dotyczące odżywiania.

Wykonuje więcej niż 50% swojej pracy dając wciąż więcej i więcej, w końcu dochodząc do poczucia, że nikt jej nie docenia.

Bardzo często wybawcy twierdzą, że robią coś tylko dlatego, że im na tym zależy. W ten sposób próbują sobie ulżyć i uzasadnić to, że ciągle ratują innych.

Sposobem wyjścia z roli wybawcy jest wzięcie odpowiedzialności za swoje własne uczucia. Co sprawia, że, gdy ktoś opowiada ci o swoim bólu lub problemie, sekundę potem pragniesz wtrącić się ze swoją dobrą radą, albo podzielić się swoją historią?

Czy jesteś w stanie poradzić sobie z własnym bólem i własną historią, i nie przywoływać ich w odpowiedzi na cierpienie klienta? Wzięcie odpowiedzialności polega bardziej na naszej zdolności odpowiedzenia osobie niż na reakcji. Często jest to trudny proces.

Ofiara
Jesteśmy Ofiarami wtedy, gdy nie bierzemy za siebie odpowiedzialności. Kiedy ignorujemy nasze uczucia i potrzeby, wpadamy w pułapkę ofiary. Często czujemy się przytłoczeni przez nasze uczucia lub nawet na nie niewrażliwi.

Są Ofiary, które mówią rzeczy w rodzaju:
” Zrobiłem(łam) co w mojej mocy, aby rozwinąć moją praktykę, ale nic nie wychodzi.”
„Moja praktyka rozwija się w tej chwili wolno z powodów ekonomicznych.”

Zrzucamy winę za nasze niepowodzenia na czynniki, nad którymi nie mamy kontroli. Czujemy się beznadziejni, bezsilni i wiecznie się uskarżamy. Takie przekonania ofiary sprawiają, że powtarzamy wciąż te same błędy, dopóki nie wypadniemy z interesu, nie znajdziemy sobie nowego zawodu albo nie podejdziemy do sprawy poważnie.

Ofiary są często ratowane przez Wybawców – matkę, która jest zawsze męczennicą i robi wszystko dla dziecka uważając, że jest ono zbyt bezradne, by zrobić coś samodzielnie. Ponieważ Wybawcy przyjmowali odpowiedzialność za innych, pozostawia to Ofiary niezdolne do wzięcia odpowiedzialności za siebie.

Przeciwieństwem roli Ofiary, lub wyjściem z niej, jest również przyjęcia odpowiedzialności i zaprzestanie obwiniania innych ludzi lub zdarzeń.

Oprawca
Oprawca ma potrzebę ciągłego poczucia bycia ważnym i słusznym. Oceniamy i krytykujemy innych ludzi, aby poczuć się lepiej. Często jesteśmy nieświadomi naszej własnej mocy. Mówienie źle o innych sprawia, że sami czujemy się ważniejsi i silniejsi. Osądzając i krytykując, odseparowujemy się od innych. Często krytykujemy klientów, którzy nie wykonują ćwiczeń albo nie stosują się do naszych zaleceń. Uważamy, że wiemy więcej niż lekarze. Często myślimy „to wszystko twoja wina”. Odczuwamy nieustanną potrzebę, aby zawsze mieć rację.

Oprawcy przyjmują tę rolę również przeciw samym sobie. Krytykujemy samych siebie, jeśli coś się nam nie uda. Surowo się oceniamy i obwiniamy. Czujemy się w obowiązku dawać pomocne rady, nawet gdy się od nas tego nie wymaga.

Klienci mogą stać się Oprawcami, kiedy nie uda nam się ich wyleczyć lub ulżyć im w bólu.

Carl Jung twierdzi „To, czego nie jesteśmy świadomi, staje się naszym fatum.” Kiedy ukrywamy się pod rolami Ofiary, Wybawcy, czy Prześladowcy, często nieświadomie kreujemy to, jakimi chcemy siebie widzieć. Wzór ten będzie się powtarzał, dopóki nie uświadomimy go sobie i nie wprowadzimy zmian. Kiedy znajdujemy siebie w trójkącie dramatycznym, wskazuje to, że naruszone zostały pewne granice. Nasze granice są tym, co daje nam jasność. Utrzymywanie kontaktu z naszymi historiami daje nam jasność. Innymi rzeczami pomagającymi nam w rozwoju są: ćwiczenia duchowe i skupienie.

Wychodzenie z trójkąta dramatycznego zaczyna się od uświadomienia sobie, że wszyscy jesteśmy w nim równi. Często uświadomienie sobie i zaakceptowanie naszych ról jest bardzo trudne i poniżające.

Jeśli możemy zrozumieć nasze role w pomaganiu innym (naszym klientom), sami zrozumiemy lepiej nasze potrzeby. Często, jako terapeuci, nie jesteśmy świadomi naszych potrzeb, ale wyraźniej możemy dostrzegać potrzeby innych (albo tak się nam zdaje). Odkładamy na bok nasze potrzeby, aby pomagać innym. Uświadomienie sobie naszych potrzeb jest niezbędne w wychodzeniu z trójkąta. Musimy nauczyć się brać odpowiedzialność za nasze potrzeby. Nasze uczucia są kluczem do nauczenia się brania odpowiedzialności za nasze czyny. Nasze uczucia mówią nam, czego potrzebujemy. Jeśli mamy poczucie beznadziei, złości, bezradności, często pod tym uczuciami kryje się jakaś potrzeba. Kiedy zdamy sobie sprawę, czego potrzebujemy, i w jaki sposób możemy to osiągnąć, cały trójkąt się rozpada. Tłumaczenie dla www.analizatransakcyjna.pl , oryginał autorstwa Dr J. J. Messina, dr C. M. Messina pochodzi z ww.coping.org/growth/accept.htm , kwiecień 2008 (P. Pajer)

Medytacja nad Dorosłym i jego zepsuciem, Claude Steiner (2001)

Długo zastanawiałem się nad związkiem łączącym analizę transakcyjną, teorię i praktykę opartą zasadniczo na wzajemnej ludzkiej interakcji, oraz medytację, której podstawą jest samotne, indywidualne doświadczenie. Na początku roku 2000, po bardzo trudnym roku 1999, miałem okazję uczestniczyć w dziesięciodniowym kursie medytacji, który pozwolił mi wiele zrozumieć i mogę szczerze powiedzieć, że dogłębnie zmienił mnie i moje życie. Zdarzyło się wówczas wiele rzeczy, o których nie będę tu opowiadać, ale uzyskałem tam też wgląd w jedną szczególną sprawę, którą rozwinę tutaj w esej dotyczący stanu ego Ja-Dorosły oraz, z powodu braku lepszego określenia, jego zepsucia.

Jedną z zagadek medytacji było dla mnie zawsze to, że jej zwolennicy dążą do stanu, który nazywają wyzbyciem się ego. Nie chcę kłócić się z fundamentalną koncepcją, czy kapryśnie zmieniać uznaną tradycję medytacji. Odkryłem jednak jedną ważną rzecz: medytacja zamiast powodować stan wyzbycia się ego zdaje się powodować coś, co mógłbym określić jako pełnię ego. Metoda medytacji, którą praktykuję to Vipassana. Vipassana znaczy “widzenie rzeczy takimi, jakie są” i, w rzeczy samej, tego doświadczałem w miarę jak czyniłem postępy w mojej praktyce medytacyjnej. Osiągnąłem stan percepcyjnej klarowności nie tylko w odniesieniu do siebie, ale także do świata, w którym żyłem. Byłem w stanie widzieć rzeczy takimi, jakimi były poprzez odrzucanie tego, co w Vipassanie jest zwane przywiązaniami, awersjami i ignorancją. W świetle analizy transakcyjnej pojęcia przywiązań i niechęci są efektem skażenia stanu Ja-Dorosły przez reakcje emocjonalne Dziecka. Przywiązania są pozytywnymi reakcjami emocjonalnymi wpływającymi na Dorosłego, natomiast awersje są negatywnymi reakcjami emocjonalnymi wpływającymi na Dorosłego. Ignorancję z kolei interpretuję jako Rodzicielskie uprzedzenia (Krytyczne lub Wychowawcze) wpływające na Dorosłego. Dorosły, w swojej czystej postaci, posiada wyraźne granice i jest nieskażony przez Dziecko, czy też Rodzica. Emocjonalnie jest on zasadniczo neutralny. Na spotkaniu seminaryjnym, kiedy padło pytanie „Czy Dorosły ma emocje?” opinia Berne’a brzmiała, że nie, jeśli potocznie rozmieć słowo „emocje”. Uwzględnił on coś, co opisał jako bardzo subtelne, przyjemne uczucie, które towarzyszy rozwiązaniu skomplikowanego równania matematycznego, które porównał do rozproszonego, błękitnego światła. Opisuje to dokładnie moje przeżycia, które towarzyszyły mi pod koniec mojej dziesięciodniowej medytacji, które opisałem jako pełnię ego. Czysty dorosły wypełniający moją świadomość. Przyjemne, lecz wolne od silnych emocji i szkodliwych myśli, przeszkadzających mi w postrzeganiu rzeczy „takimi jakie są”. Dopiero po tym, jak przedyskutowałem to doświadczenie z dwoma ekspertami mediatorami na konferencji w Halifaksie, Paulem Andersonem i Carterem XXXXXX, zdałem sobie sprawę, że tradycyjne wyzbycie się ego odnosiło się do tradycji medytacji, w której osoba odrzuca swoje materialne przywiązania i jest ono tym samym, czego ja doświadczyłem jako pełnię ego. Prosto to ujmując, w języku AT, powiedziałbym, że jest to czysty Dorosły, w pełni rozbudzony. Możliwość widzenia rzeczy takimi, jakie są, bez żadnych emocjonalnych przywiązań i niechęci, naszego Dziecka oraz bez uprzedzeń naszego Rodzica (czy są dla mnie/Ciebie OK, czy też nie) daje nam siłę do podejmowania decyzji na podstawie obrazu najbliższego rzeczywistości jaki tylko możemy uzyskać, mając obecne doświadczenie. Oczywiście różni ludzie będą widzieć różne rzeczy i wszystkie doświadczenia naszego całego życia, wszystko, czego się nauczyliśmy i to, jak długo i jak dobrze żyliśmy, informuje naszego Dorosłego odnośnie rzeczy i tego, jakimi są naprawdę. Na podstawie tych informacji nasz Dorosły może być tak naiwny jak trzylatek, lub tak mądry jak kolejnego wcielenie hinduskiego boga, jednak ciągle będzie to najlepsza podstawa do podjęcia decyzji, kiedy przyjdzie na to czas. We wczesnym okresie naszego życia podejmujemy decyzje na podstawie tego, jak postrzegamy świat, i jeżeli zmieniamy je po latach, robimy to również bazując na naszym oglądzie świata, w późniejszym, miejmy nadzieję bardziej oświeconym, stanie. Moje doświadczenie z czystym Dorosłym jest takie, że jest on najbardziej przenikliwy w trakcie długiej serii zdyscyplinowanych medytacji, lecz kiedy raz zostanie już rozbudzony, łatwiej jest ponownie go zaangażować w sytuacjach wymagających pełni ego. Po dziesięciodniowym kursie uzyskałem spokojny pogląd na świat, byłem też chętny, by stawić czoła życiu wraz ze wszystkimi jego problemami oraz uzbrojony w narzędzie zrozumienia, oczyszczony stan ego, który umożliwił radykalny krok naprzód mi i moim bliskim. Aby nie sprawiać wrażenia, że stan pełni ego był dla mnie łatwy do osiągnięcia, powiem, że tylko codzienny reżim wstawania o 4:30 i następujących potem codziennych ośmiogodzinnych sesji przerywanych półtoragodzinną rozprawą nauczyciela mógł oderwać mnie od przywiązań, awersji i ignorancji przysłaniających pole widzenia mojego Dorosłego. Spędzałem godziny pomiędzy medytacjami przemierzając tam i z powrotem małą, okrągłą ścieżkę w California Sierra jak zwierzę zamknięte w klatce. Cicho, odwracając spojrzenie, myśląc jedynie o tym jak uciec od czegoś, co wydawało się czasem spędzanym w więzieniu. Spędzałem bezsenne noce gorączkowo przyglądając się każdemu aspektowi mojego życia z każdej możliwej perspektywy. Kiedy w końcu przyszedł spokój umysłu, pozostał niezauważony i rozpoznałem go dopiero, gdy powróciłem do realnego świata i doświadczyłem jego efektów w moim codziennym życiu. Obawiam się, że po tym krótkim eseju będę postrzegany przez ludzi praktykujących medytację, jako filister zrywający jedną dojrzałą brzoskwinię z pięknego, ogromnego, starego drzewa i popisujący się nią jakby reprezentowała pełnię duchowego doświadczenia. Jestem od tego jak najdalszy, postrzegam to jedynie jako pierwszy mały krok w budowaniu mostu poznawczego między dyscypliną, której się poświęciłem, analizą transakcyjną, i drugą, równie poważną dyscypliną, medytacją.

* Tłumaczenie dla www.analizatransakcyjna.pl za zgodą C. Steinera, sierpień 2007 (P. Pajer)

Physis w Analizie Transakcyjnej, Petruska Clarkson (1992)

Starożytni Grecy sformułowali pojęcie physis jako powszechną, twórczą „siłę natury, która stale dąży do wzrostu rzeczy i do czynienia wzrastających rzeczy coraz doskonalszymi” (Berne, 1968, s. 89). Artykuł ten omawia wyjątkowy i niedoceniany wkład Berne’a w nasze zrozumienie powyższego pojęcia, jak również jego dalszy rozwój w analizie transakcyjnej według Clarkson. Physis jest również skontrastowana z dwoma pozostałymi głównymi popędami kierującymi ludzkim życiem – erosem i tanatosem. Rozważone tu są również jej implikacje dla psychoterapii analizy transakcyjnej.  

W tym artykule przeanalizuję definicje i użycia pojęcia physis (siły rozwoju) w analizie transakcyjnej od Berne’a do Clarkson – jedynych analityków transakcyjnych, którzy zajmowali się teoretycznie tym popędem. Rozróżniane są dwa główne przedsokratyczne znaczenia tego pojęcia: zmiana jako taka oraz zmiana jako środek leczniczy i twórcza ewolucja (Berne używał physis jedynie w tym drugim sensie). Porównanie teoretyczne – kontrastujące physis z erosem i tanatosem jako głównymi popędami w ludzim działaniu – jest przedstawiane równocześnie z zastosowaniami tej koncepcji w psychoterapii analizy transakcyjnej.
W swojej pierwszej pracy, Przewodnik laika po psychiatrii i psychoanalizie (A Layman’s Guide to Psychiatry and Psychoanalisys), Berne (1968) odniósł się do physis (czasami pisanej jako „phusis”) następująco: Siła rozwoju, albo physis, której oznaki są widoczne zarówno w jednostce jak i w społeczeństwie, jeśli umożliwi się jej odpowiedni rozwój w dzieciństwie, współdziała z Superego tak, że jednostka odczuwa potrzebę, aby się rozwijać i zachowywać się „lepiej” – czyli, zgodnie z zasadami dorosłej fazy rozwoju seksualnego, która bierze pod uwagę szczęście drugiej osoby. Zarówno Superego, jak i physis, jeśli są normalne, przeciwstawiają się prymitywnemu i brutalnemu wyrażaniu pragnień Id. Ich rola zaczyna się od powstrzymania dziecka przed ubrudzeniem pieluszki a kończy na ideałach propagowanych przez Narody Zjednoczone. (s. 129) Berne (1963, 1972) pisał również o physis w Strukturze i dynamice organizacji i grup (The Structure and Dynamice of Organizations and Groups) oraz w Dzień dobry i co dalej? (What Do You Say After You Say Hello?) Tym samym physis była jednym z najtrwalszych pojęć towarzyszących teoretycznym i praktycznym badaniom Berne’a w analizie transakcyjnej. W Umyśle w działaniu (The Mind in Action), opublikowanym w 1947, Berne po raz pierwszy zdefiniował physis na liście pojęć jako jednostkę, w sposób podobny do instynktu śmierci. We wznowionym nakładzie tej książki, wydanej pod nowym tytułem Przewodnik laika po psychiatrii i psychoanalizie (A Layman’s Guide to Psychiatry and Psychoanalisys, 1968), physis również pojawia się na liście pojęć, tym razem zdefiniowana podobnie jak stan ja-Dziecko. Dodatkowo, rozdział mówiący o analizie transakcyjnej napisany przez Johna M. Dusaya również zawiera koncepcję physis. W swojej przedmowie do wydania z roku 1968 Berne napisał, że „przeprowadzona została szczegółowa weryfikacja” oryginalnego tekstu; tym samym możemy dojść do wniosku, że to, iż postanowił zachować odwołania do physis w późniejszych wydaniach książki, świadczy o jego przywiązaniu do tej koncepcji. Jak zobaczymy później, nerwica może mieć wiele zalet. Jeśli komuś jest pod wieloma względami dobrze z jego nerwicą, co sprawia, że „chce” wyzdrowieć? Jaka lecznicza siła natury sprawia, że chore ciała i umysły dążą do wyzdrowienia i do tego, by znów móc się rozwijać? Co sprawia, że embrion się rozwija? Dlaczego po prostu nie pozostaje embrionem? Rozwój to ciężka praca pochłaniająca mnóstwo energii. Co sprawiło, że niektóre meduzy wyewoluowały w człowieka? Dlaczego po prostu nie zostały meduzami na zawsze? Ewoluowanie to także ciężka praca. Berne (1968) zaakceptował dwa główne freudowskie (oraz federniańskie, 1952/1977) popędy: destrudo albo mortido (energia instynktu śmierci) oraz libido (energia instynktu seksualnego). Chociaż nigdy nie lekceważył destrukcyjnego potencjału istot ludzkich jako jednostek oraz narodów, Berne obstawał przy swojej wierze w ludzkie wewnętrzne dążenie do zdrowia i rozwoju. Użył pojęcia physis, aby przedstawić swoją wiarę w to, że uzdrowienie i zmiana są możliwe, wyrażone później w jego przekonaniu o możliwości samouzdrowienia (Berne, 1972). Berne (1972) wyróżnił cztery potężne siły oddziałujące na życie każdego człowieka. Są cztery straszne siły rządzące ludzkim losem: demoniczne rodzicielskie programowanie, któremu pomaga wewnętrzny głos przez starożytnych zwany Demon; konstruktywne rodzicielskie programowanie, któremu z pomocą przychodzi siła życiowa, dawno temu nazwana Phusis; siły zewnętrzne, wciąż zwane fatum, oraz indywidualne aspiracje, dla których starożytni nie mieli ludzkiej nazwy, jako że dla nich były one głównie przywilejem bogów i królów. Wynikiem działania tych czterech sił są cztery rodzaje trybu życia, które mogą być ze sobą przemieszane i prowadzić do takiego lub innego zakończenia: zgodnego ze skryptem, zgodnego z antyskryptem, wymuszonego i niezależnego. (s. 56) W ten sposób, w przeciwieństwie to niektórych sformułowań tej koncepcji, poza deterministycznymi siłami ograniczającymi (Daemon i Fatum), Berne uznawał również siły rozwoju i ewolucji – napędzane przez siłę życiową physis oraz niezależne aspiracje jednostki.

Definicje

Physis po grecku znaczy „rosnąć” lub „być” – „takim, jakimi rzeczy są naprawdę” (Edwards, 1967, p. 100). Dla Arystotelesa physis znaczyło tą nieuchronną rzecz, z powodu której rosnące rzeczy zaczynają rosnąć… Źródło, z którego pochodzi podstawowe wyobrażenie o każdym naturalnym obiekcie jako takim.” (s. 219-221). Koncepcja ta, rozwinięta przed Sokratesem przez Heraklita, pierwotnie oznaczała „zmianę lub wzrost pochodzący od wewnętrznego ducha osoby” (Guerriere, 1980, s. 100).   Heraklit utrzymywał, że natura życia oraz egzystencji podlega ciągłym zmianom: „wszystkie rzeczy, oraz wszechświat jako całość, podlegają bezustannym, nieprzerwanym zmianom; nic nie istnieje, jedynie zmiana jest realna, wszystko jest ciągłym przemijaniem.” ( cyt. za Runes, 1962, s. 124). Physis jest ciągle trwającym procesem zmian. Zmiany te są spontaniczne, lub czasami mają swój początek we wnętrzu samej zmienianej rzeczy. Niezbędna jest również skłonność i potencjał do zmiany w tym, co się zmienia. Stoicy postrzegali całość istnienia jako część ciągłego strumienia, którego naturą jest zmiana: rodzimy się z niego i wkraczamy w niego ponownie w momencie śmierci. Zmiana jako physis pochodzi samoistnie z wnętrza jako część większego i powszechnego ognia życia (metafora ta, wraz ze związanym z nią „płomieniem”, są najbardziej trafnymi nawiązaniami do physis). Zmiana musi się pojawiać, ponieważ samo życie jest zmianą. Physis jest tą wszechpotężną siłą, zarówno fizycznego wzrostu i starzenia się, jak i umysłowej/emocjonalnej zmiany, którą charakteryzuje się jako to, co daje nam życie (nasza dusza). Dla Heraklita, physis nie posiada telos (koncepcja ta nie jest w żaden sposób normatywna): jest to po prostu zmiana jako strumień zdarzeń, lub stan istnienia. Natura pojawiającej się zmiany określona jest przez warunki zewnętrzne oraz przez nas samych. Stoicy identyfikowali physis z bogami oraz z pierwiastkiem aktywnym, podczas gdy epikurejczycy widzieli ją jako złożoną z atomów oraz próżni (Edwards, 1967). Presokratycy, włącznie z Zenonem (Guerriere, 1980), wyobrażali sobie physis jako uzdrawiający czynnik w chorobie, jak również jako energetyczny motyw ewolucji oraz kreatywności w indywidualnej oraz zbiorowej psychice. Dla presokretyków physis była rozumiana jako koncepcja bardziej biologiczna niż psychiczna, ponieważ reprezentowała impuls ewolucyjny dziedziczony w każdej komórce. Była również postrzegana jako siła bardziej duchowa, ponieważ kreatywna ewolucja leży w naturze każdego człowieka i całej planety.

Physis i ewolucja

Tym samym istnieją dwie starożytne definicje physis – zmiana jako taka bez konkretnego źródła ani celu, oraz zmiana jako uzdrowienie, wzrost oraz twórcza ewolucja. Berne używał jej w tym drugim sensie do reprezentującym główną motywującą uzdrawiającą siłę, osobistą aspirację oraz zbiorową ewolucję. Sformułował on (1968) swój pogląd na physis następująco: „Rozwojowa siła natury, która sprawia, że organizmy ewoluują w wyższe formy, embriony rozwijają się w formy dorosłe, chorzy ludzie zdrowieją, a zdrowi dążą do osiągnięcia swych ideałów.” (ideałów. 369-370). Ten pogląd na physis używany przez Berne’a (który przypisywał go Zenonowi), został zaczerpnięty z Murraya (1955): „Jednak w pozostałej części świata możemy dostrzec napędzający Cel. Jest to Physis, słowo, które Rzymianie niefortunnie przetłumaczyli jako ‘Natura’, które jednak oznacza ‘wzrost’, lub ‘sposób, w jaki rzeczy rosną’ – czyli prawie to, co my nazywamy ewolucją” (s. 215). Berne był w istocie zainteresowany, jeśli nie całkowicie zaabsorbowany, destrukcyjnymi aspektami ludzkiej egzystencji, o czym świadczy jego świadomość tanatosa, małego faszysty w każdym z nas, oraz Czterech Jeźdźców Apokalipsy w ludzkim życiu. Jednakże, będąc w zgodzie z ogólnie panującym optymistycznym nastawieniem, utrzymywał, że nawet jeśli nie ma nadziei dla rasy ludzkiej, pojedyncze jednostki zachowują ludzką zdolność to zmiany i ewolucji (Berne, 1969). Jest jednak coś ponad tym wszystkim – jakaś siła, która zmusza ludzi do rozwoju, postępu, doskonalenia się. Możemy uważać ją za czwartą siłę osobowości obok Id, Ego oraz Superego. Psychiatrzy i psychologowie wiedzą niewiele na temat tego czwartego elementu. Ludzie religijni mogą nazywać ją duszą. Naukowcy obecnie nie znają odpowiedzi… Pomaga jednak założenie, że istnieje pewien system napięć, który nieustannie popycha żyjące istoty w kierunku „postępu”. Możemy założyć istnienie takiego systemu w celu wyjaśnienia, dlaczego ludzie dorastają, dlaczego rasa ludzka dąży do stawania się „lepszą” i dlaczego zwierzęta poprzez ewolucję stopniowo stają się coraz śmielsze i odważniejsze, oraz dlaczego twórcze zamiłowanie do piękna pojawia się w psychice w miarę jak system energetyczny staje się coraz bardziej skomplikowany, od meduzy, przez żaby i małpy aż do człowieka. Możemy zapomnieć o pytaniu czyjej „korzyści” to służy i ciągle zakładać, że istnieje w nas siła, która zmusza nas do ciągłego dążenia „wyżej i dalej”. (s. 88) Jest to dokładnie to samo stanowcze obstawanie przy uzdrawianiu, postępie i ewolucji, które odróżnia analizę transakcyjną od jej psychoanalitycznych kuzynów. To właśnie koncepcja physis oraz aspiracja w formowaniu skryptu i jego transformacji są tym, co wzbudza szacunek i uznanie dla Berne’a. Możne on być postrzegany jako pierwszy człowiek, który połączył psychodynamiczną tradycję oraz perspektywę ludzkich zdolności, które czynią żaby książętami i księżniczkami (Berne, 1966) poprzez ich własne decyzje i pomimo wszystkiego, co spotkało ich w życiu. Jest to główny fakt odróżniający analizę transakcyjną od teorii psychoanalitycznych, który musi zostać zachowany, jeżeli AT nie chce skończyć „zapadnięta w psychodynamiczne ramy” (Cornell, 1988, s. 281) oraz nie sprawiać wrażenia deterministycznej, redukcjonistycznej i zaniedbującej rozwojowe koncepcje podkreślające i chwalące zdolności dziecka (i dorosłego) do biegłości i indywiduacji.

Physis, Mortido i Libido

Berne (1968, s. 91), zauważył, że Freud (1920/1973) wyrażał wątpliwości co do istnienia ogólnej twórczej siły ewolucji (takiej jak physis), nazywając to miłą iluzją. Jakkolwiek, Freud nie był do końca pewien, czy coś takiego jak physis nie towarzyszyło Anake (konieczności) jako siła motywująca w ewolucji: „Ta ocena konieczności życiowych nie musi, nawiasem mówiąc, działać na niekorzyść znaczenia „wewnętrznych tendencji rozwojowych”, jeśli można udowodnić ich istnienie” (Freud, 1916-17/1973, s.400). Freud zdaje się być znacznie bardziej przekonany co do instynktu śmierci, ponieważ przypisał później równe znaczenie erosowi i tanatosowi – metaforycznymi personifikacjami instynktu seksualnego i instynktu śmierci (Rycroft, 1968, s.45-46, 165). Libido i mortido (lub destrudo u Weissa, 1950, s. 33, 111) są wyjaśnione jako powiązane z energią psychiczną. Podkreślając ludzkie dążenia w kierunku seksualności i śmierci, psychoanalitycy niedoceniali podświadome dążenie człowieka do zdrowia, jedności i twórczej ewolucji. Berne, wraz z Jungiem, oraz kilkoma teoretykami psychologii humanistycznej, podzielali szerszą wizję, która brała pod uwagę uzdrawiające i twórcze instynkty mające wpływ zarówno na popęd seksualny jak i popęd śmierci. Berne (1968) uważał, że physis, jako ewolucyjna uzdrawiająca siła wzrostu w naturze była „tylko jednym aspektem wewnętrznie skierowanego libido, lecz może być bardziej podstawową siłą niż samo libido” [kursywa dodana] (s. 370). Pod tym względem autor ten zgadza się z nim i postrzega physis jako ontogenetycznie i filogenetycznie nadrzędny względem innych popędów. Dlatego też Berne (1968) dodał physis do dwóch potężnych, podświadomych sił (energii) w ludzkim życiu – erosa i tanatosa – i widział wszystkie trzy jako tło psychologicznego doświadczenia. Physis nie jest pochodną libido lub mortido, chociaż aspekty każdego z nich mogą pomóc w jej zrozumieniu. Physis jest większa i bardziej bezosobowa, wciąga erosa i tanatosa (oraz ich bardziej indywidualne potrzeby) w swoją twórczą, uzdrawiającą i ewolucyjną pogoń. Physis jest co najmniej równą, a prawdopodobnie znacznie bardziej zasadniczą i fundamentalną, siłą niż pozostałe dwie w indywidualnej i zbiorowej ewolucji.

Physis i aspiracje

W AT znaczenie physis jako powszechnego twórczego dążenia do zdrowia równa się jedynie jej zaniedbaniu w literaturze teoretycznej od czasów Berne’a. Być może Berne użył tej mitycznej idei – porównywalnej w swej sile budzonych skojarzeń z erosem i tanatosem – nieumyślnie (i z pewnością bez powołania się na odpowiednie źródła, ponieważ nie odnosił się do niej żaden inny autor TA, który były możliwy do odnalezienia). W rzeczywistości, koncepcja physis mógł być jednoczącym symbolem dla psychologii trzech sił (Masłow, 1963, s. iii), której częścią jest analiza transakcyjna. Jakkolwiek, jeśli physis zalicza się do tej samej kategorii co pozostałe dwie siły, może być bardziej dokładnie określona jako pierwsza siła, pochodząca z podstaw ludzkiej motywacji. Dla presokratyków physis była samą naturą, wyobrażali ją sobie jako pochodzącą z najgłębszych biologicznych korzeni ludzkiej egzystencji i dążącą do swego większego spełnienia. Berne (1972) uważał, że autonomiczne aspiracje istoty ludzkiej rodzą się w głębi Somatycznego Dziecka (najstarszego, najbardziej archaicznego lub nierozróżnialnego stanu Ja) i przekraczają ograniczającą presję skryptu, kształtowaną przez matrycę miłości (uczucia) i śmierci (zniszczenia) w naszych najwcześniejszych związkach. Nie zaskakuje fakt, że AT była opisywana jako kładąca zbytni nacisk na deterministyczne siły w tworzeniu skryptu (Cornell, 1988) ponieważ nauczyciele i praktycy AT ignorowali lub nie zauważali tego najbardziej istotnego pojęcia. Zaskakujące jest to, że idea physis jest tak obecna w humanistycznym aspekcie praktyki AT, który opiewa potencjał rozwoju i autonomii, a jednocześnie tak niewidoczna w literaturze po Bernie, nawet pomimo tego, że umieścił on ją w głównym schemacie w kanonie AT. Jak zauważyła Clarkson (1992) skonkretyzował on swoją koncepcję roli aspiracji w schemacie matrycy skryptu w Dzień dobry i co dalej? Schemat matrycy skryptu (ryc. 1) pokazujący strzałkę aspiracji był, przynajmniej w świadomości autora, omijany (usuwany?) w standaryzowanym międzynarodowym wprowadzeniu do Analizy Transakcyjnej (zwanym również 101) i nie jest zaliczany do podstaw nauczania ani też nigdzie dotąd się do niego nie odwoływano. Zawiera on jednak, w schematycznej formie, dokładne symboliczne zestawienie predeterminujących sił reprezentowanych przez przywiązanie (rodzicielską miłość) i rozpacz (rodzicielskie i egzystencjalne ograniczenie), zbalansowane poprzez główną, głębszą (i wyższą) siłę zmiany i indywidualnej transformacji jako naturalny proces ludzkiej aspiracji (Clarkson, 1992, s. 11-12). Schemat skryptu Berne’a, który zawiera strzałkę aspiracji, reprezentuje jeden z najpotężniejszych obrazów w literaturze AT mówiący o potencjale istot ludzkich do wyzwolenia się z deterministycznych ograniczeń ich skryptów. Zaniedbanie tego schematu może prowadzić psychoterapeutów i ich klientów do przeceniania siły ciężkości skryptu kosztem koncepcji transcendencji. Mieści się w niej dusza analizy transakcyjnej jako humanistycznego, egzystencjalnego podejścia do psychoterapii, którego podstawą jest psychodynamiczna znajomość erosa oraz destrudo jak również świadomość physis. (Clarkson, 1988a, s. 12) Aspiracja może być najsilniejszym wyznacznikiem osobistej, społecznej i globalnej zmiany. Berne (1972) przedstawił indywidualną aspirację jako strzałkę mającą swój początek w stanie ja-Dziecko, przechodzącej przez Dorosłego i Rodzica i wychodzącą wysoko ponad matrycą skryptu, z grotem skierowanym ku górze. Obiektem analizy skryptu jest uwolnienie Jeder i Zoe, aby mogli otworzyć ogród swoich aspiracji na świat. Dzieje się to poprzez przedarcie się przez zgiełk w ich głowach do momentu, gdzie Dziecko może powiedzieć: „Ale to jest to co ja chcę zrobić, i chcę to zrobić po swojemu.” (s. 131)

Konsekwencje dla psychoterapii Analizy Transakcyjnej

Jedną z kluczowych konsekwencji ponownego odkrycia i przywrócenia physis jako głównego pojęcia w analizie transakcyjnej jest to, że zapewnia ona uwzględniającą popędy podstawę dla Berniańskich przekonań i praktyki AT. Przyjęcie takiej uogólnionej, twórczej siły – ewolucyjnej z natury i przez to zasadniczo rozwojowej – stanowi duży krok w kierunku poradzenia sobie z krytyką teorii skryptu wystosowaną przez Cornella (1988): „Analiza skryptu, taka jaka wyewoluowała przez lata, jest zbyt psychoanalityczna w swoim nastawieniu i zbyt redukcjonistyczna w tym, co przekazuje ludziom na temat ludzkiego rozwoju” (s. 281). Jeśli physis jako popęd ku kreatywności (poddawanej próbie przy czasem niesprzyjających warunkach), ewolucji i rozwojowi została przywrócona jako główna część pojęciowej matrycy, która jest wzorem dla analizy transakcyjnej, wtedy możliwość elastyczności, odporności i nadzwyczajnej kreatywności spotykanej w psychoterapii może być tłumaczona zarówno teoretycznie jak i filozoficznie. W 1988 Cornell powiedział: Analiza transakcyjna musi albo znacznie podważyć i poszerzyć obecne sformułowanie skryptu, albo wprowadzić drugi, równoległy termin – służący do opisania zdrowych, funkcjonalnych aspektów „nadawania znaczenia” w trwającej psychologicznej konstrukcji rzeczywistości. (s. 281) W tym samym roku Clarkson (1988a) ponownie wprowadziła koncepcję physis w literaturze analizy transakcyjnej i połączył uogólnioną twórczą siłę physis zilustrowaną w kategoriach skryptu z koncepcją aspiracji Berne’a. Ostatnio znaleziono następujący cytat pochodzący z książki na temat życia i pracy Bergsona (o której wiemy, że była czytana przez Berne’a): Sterujące bodźce przyjemności i aspiracji [kursywa dodana] naszej śmiertelnej natury nie są sprzeczne z żadną nauką, ani najbardziej abstrakcyjną, ani najbardziej ścisłą. Intelekt i intuicja nie są sobie przeciwstawne, z wyjątkiem sytuacji, gdy jedno z nich nie chce przyjąć precyzji poprzez kontakt z faktami, które zostały naukowo zakwestionowane, lub gdy drugie, zamiast trzymać się granic wyznaczonych przez naukę, tworzy dla siebie, mniej lub bardziej nieświadomie, metafizykę fałszywie udającą, że ma naukowe podstawy. (Bergson, 1914, s. 241) Clarkson (1988a) początkowo pokazywała jak schematyczne przedstawienie strzałki aspiracji w schemacie skryptu Berne’a (1972) obrazowo odpowiada filozoficznej koncepcji physis. Zastosowała ona ją do teorii kryzysu, odnosząc się do sposobu, w jaki kryzysy mogą inicjować zwiększone możliwości rozpoznania i pojawienia się physis – pojedyncze jednostki i całe narody reagujące niezgodnie ze skryptem, ze zwiększoną kreatywnością, siłą charakteru, darem dokonywania przypadkowych odkryć, i spontanicznością na kaprysy losu. W takich czasach ludzie zdają się mieć więcej okazji do uwolnienia się od swoich skryptów, ponieważ zwyczajowe, związane skryptem wzorce są zakłócone a równowaga psychiczna jest zdestabilizowana. W ten sposób otwierają się możliwości masowej reorganizacji wzdłuż linii, które są rozwojowo zdrowsze i twórczo bardziej produktywne. Jak twierdzi Bergson (1914), „Dla każdego człowieka istnieje jedno otwarte, niewyczerpane źródło przyjemności, kreowanie siebie przez siebie samego, wzbogacanie swojej osobowości poprzez nowe elementy nie pochodzące z zewnątrz, ale czerpane i wyciągnięte z jego własnej głębi” (s. 241). Wystarczy jedno spojrzenie na skierowana ku górze strzałkę aspiracji Berne’a i filozoficzna oraz pozowana analogia między podstawami poglądów Bergsona na ludzką naturę a analizą transakcyjną staje się oczywista – na ludzi głęboki wpływ mają siły zewnętrzne, jednak w ostatecznym rozrachunku każdy jest odpowiedzialny za kreację samego lub samej siebie. Następnie Clarkson (1988b) przedstawiła pojęcie metanoia, które może być rozumiane jako nielinearna, ewolucyjna zmiana. Zmiana postrzegana jest przeważnie w dwóch formach – jako rezultat fizycznego uzdrowienia lub ewolucji oraz jako rezultat zmiany drugorzędnej, lub metanoi (nawrócenia). To sformułowanie tego pojęcia przyznaje, że rozwój ewolucyjny (ścieżka physis) nie jest zawsze liniowy, narastający, dający się łatwo przewidzieć i progresywny, lecz czasami postępuje poprzez nieciągłe skoki lub zmiany kierunku, które mogą być nieprzewidywalne, destrukcyjne i kreatywne (Corballis, 1991). Ta możliwość kreatywnej i ewolucyjnej zmiany jest charakterystyczna dla podejścia analizy transakcyjnej do psychoterapii, organizacji oraz życia. Świadomość o możliwości zmiany (która była doskonalona poprzez osobiste i zbiorowe doświadczenia ucisku, ubóstwa i niesprawiedliwości) mieści się w nazwie metanoia, która oznacza zmieniać się, zawracać lub transformować. Metanoia pochodzi od greckiego czasownika metanoeo, który oznacza również „zmienić zdanie po namyśle” (Liddell, 1963, s. 439). Gdzie indziej metanoia jest zdefiniowana jako „zmiana wewnętrznego człowieka” oraz „całkowity zwrot” (Burchfield, 1976, s.911). Keen (1985), jako psychoterapeuta egzystencjalny, widzi metanoię jako przeciwieństwo „paranoi”, bliską do skruchy, „ponowne przyznanie się do cienia i odwrócenie się od persony w kierunku własnego ja” (Clarkson, 1989, s.224). Zmiana, do której odnosi się metanoia, jest, z powodów praktycznych, stale zmieniającą się formą istnienia, bez względu na to, czy chodzi tu o duchową czy psychologiczną transformację: „Czasami bardziej aktywne i owocne, ustanowienie nowego, potężnego ruchu skierowanego do wewnątrz, w celu osiągnięcia nowego sposobu życia” (Burchfield, 1976, s. 911). W 1989 Clarkson zanalizowała koncepcję Kahlera (1975) oraz Kahlera i Capersa (1974), pokazując jak popędy antyskrypt („pośpiesz się”, „staraj się”, „bądź silny”, „spraw mi przyjemność”, „bądź idealny”) muszą zostać odróżnione od ludzkich dążeń do bycia szybkim, energicznie nowatorskim, silnym i wytrzymałym oraz wybitnym. Popędy antyskrypt pozostają ciągle pod wpływem skryptu (a przez to erosa i tanatosa), podczas gdy w powiązane z nimi, wolne od wpływów skryptu, dążenia pozostają pod wpływem physis. Jako studenci historii, ludzkiej natury i statystyki, jesteśmy świadomi wszechogarniającej obecności determinizmu i tego, że ma on wpływ zarówno na jednostki, jak i grupy. Mając oparcie w podobnych obserwacjach uczestniczyliśmy lub byliśmy świadkami tego, jak jednostki, grupy i społeczeństwa dokonują gruntownych i trwałych zmian w kierunkach, które niewielu, lub żaden obserwator nie był w stanie przewidzieć (Clarkson, 1990a). Dlatego, chociaż cenimy głęboki wgląd, analizę i zrozumienie, postrzegamy je jako służące indywidualnej transformacji i zbiorowej ewolucji (Clarkson i Lapworth, 1991). Rozważając ostatnie zmiany na wielką skale w krajach takich jak były Związek Radziecki, Afryka Południowa i Niemcy, także widzimy działającą physis. Pomimo nieuniknionych rozczarowań, regresji i porażek, zawsze obecne jest również „usunięcie ograniczeń i pojawienie się nowych horyzontów, oraz odrodzenie poszukującej, rebelianckiej, nieugiętej siły nadziei, zdrowia i ludzkich aspiracji, którą Berne określił jako physis” (Clarkson, 1990b, s.8). W roku 1990 Clarkson i Gilbert napisali, że AT uznaje ograniczenia dziedziczności – szczególnie związku temperamentu i podstawowych ograniczeń intelektu i psychiki ze zdrowiem psychicznym (Jamek, 1981, s. 24-17) – jednak AT sugeruje również, że dążenie do zdrowia psychicznego może modyfikować, dostosowywać się do, lub pokonywać wiele ograniczeń. W ten sposób jednostki kreują przejawy „wyobrażonego ja” jako wytwór physis (Clarkson i Gilbert, 1991, s. 201-202). W psychoterapii wciąż od nowa odkrywamy, że nasi klienci coraz bardziej zbliżają się do swojej prawdziwej, lub „Pierwszej Natury” (która zawsze zawiera poczucie somatycznej i organicznej jedności), są głębiej połączeni z wewnętrzną uzdrawiającą i urzeczywistniającą siła. W ten sposób, odkrywają physis, pracując nad sobą na najbardziej podstawowym poziomie. Tym samym, tej psychofizjologicznej ewolucji często towarzyszy rosnąca świadomość i zaakceptowanie wartości uniwersalnych – dążenia do łączności z wartościami duchowymi, religijnymi bądź transcendentalnymi… Głębokie ja można określić jako porządkujący składnik physis. (Clarkson, 1992, s.197). Ponowne wprowadzenie pojęcia physis do psychoterapii AT(jak również jej organizacyjne i edukacyjne zastosowania) przynosi też wreszcie nowy wymiar i akcent naszej pracy – zwiększonej świadomości duchowego, transpersonalnego i transcendentnego wymiaru naszych wysiłków.(James [1977] miał wybitny wkład w tej dziedzinie). Tak naprawdę nie m,a znaczenia to, jak nazywamy taką świadomość, liczy się to, że rozwijamy w psychoterapii podejście pozwalające tajemniczości, uzdrawianiu i nieoczekiwanym zdarzeniom rzucać wyzwanie naszym diagnozom, naszym planom leczenia i naszym analizom kontrprzeniesienia. Dla Heraklita na przykład (Guerriere, 1980, s. 96), physis była jednoznaczna z Zeusem, który był jednoznaczny z Bogiem. Takie sformułowanie physis wnosi wkład do definicji Boga jako ciągle ewoluującego procesu. Relacje transpersonale, potencjalne obecne we wszystkich spotkaniach leczniczych w psychoterapii, są charakteryzowane przez ich ponadczasowość i poczucie duchowości. Według myśli Jungowskiej (Guggenbuhl-Craig, 1971) ten aspekt psychoterapii jest przedstawiany jako relacje między podświadomością terapeuty i pacjenta. Berne pokazał swoją świadomość relacji transpersonalnych w psychoterapii AT kiedy cytował: „Je le pensay oraz Dicu le guarit… My ich leczymy, ale to Bóg ich uzdrawia” (Agnew, cytowany u Berne’a, 1966, s. 63). Poprzez zaakceptowanie physis jako reprezentującej pewne transpersonalne, niewyrażalne i pełne łaski aspekty tajemniczego procesu leczenia w psychoterapii, świadomość relacji transpersonalnych może zostaćpzrywrócona w analizie transakcyjnej. Miejmy nadzieję, że w ten sposób technika, teoria i inteligencja będą nieuchronnie stawały się drugorzędne w stosunku do pokory terapeuty, która zapewnia pacjentom odpowiednią atmosferę do odkrywania physis w nich samych.

Wnioski

Pojęcie physis może być tym, czego przedstawiciele tradycji zachodniej, w tym tacy filozofowie jak Bergson (1965), i psychologowie jak Masłow (1963) i Rogers (1980), szukali, aby opisać siłę życiową. Unikalny wkład Berne’a polegał na nazwaniu jej w naszych czasach. Dzisiejsze zadanie polega na ponownym wprowadzeniu tej koncepcji do naszej świadomości procesów psychoterapii. Zadaniem psychoterapeutów i nauczycieli jest pozwolenie ludziom na ponowne doświadczenie tej siły życiowej w sobie w celu umożliwienia procesu leczenia oraz samorealizacji. Aby się zmienić, ludzie potrzebują przede wszystkim dobrego samopoczucia aby być w kontakcie z własną siłą życiową. Zapoczątkowanie tego procesu jest być może głównym i najważniejszym zadaniem terapeuty. Bez doświadczenia physis nie ma energii, wiary ani zdolności nawet do skorzystania z pomocy. Dlatego może być ona zarówno pierwszym jak i ostatnim warunkiem psychoterapii. Mgr dr Petruska Clarkson była dyplomowaną psycholożką kliniczną oraz praktykującą psychoterapeutką z certyfikatem Uczącego i Nadzorującego Analityka Transakcyjnego Klinicznego (TSTA), oraz dyrektorem Szkoleniowego Instytutu Psychoterapii Metanoia w Londynie. Zasiadała w Radzie Zarządzającej ITAA, jest przewodniczącą Instytutu Szkoleniowego Gestalt w Wielkiej Brytanii oraz przewodniczy Brytyjskiemu Instytutowi Psychoterapii Integracyjnej, stowarzyszonemu z Międzynarodowym Towarzystwem Badania Integracji Psychoterapii (SEP). Petruska zdecydowała pożegnać się z życiem w wieku 58 lat dnia 21 maja 2006 w Amsterdamie.

* Tłumaczenie dla www.analizatransakcyjna.pl na podstawie tekstu Physis in Transactional Analysis opublikowanego w Dzienniku Analizy Transakcyjnej, publikacji ITAA wydawanej w USA, 1992 r. (P. Pajer)